Koniec europejskiej przygody Rakowa

Korespondencja własna z Gandawy

Raków Częstochowa nie wystąpi w Lidze Konferencji Europy. Podopieczni Marka Papszuna przegrali decydujące spotkanie w Gandawie aż 0:3.


Gospodarze niezwykle mocno utrudniali życie kibicom Rakowa oraz dziennikarzom z Polski, którzy pojawili się w Gandawie. Fani częstochowian próbowali kupić bilety na jeden z najważniejszych spotkań w historii klubu. Pierwotnie otrzymali tę szansę, jednak niedługo przed meczem otrzymali informacje, że nie wejdą na stadion.

W przypadku dziennikarzy sytuacja była jeszcze bardziej kuriozalna. Jeden z busów został zatrzymany przez miejscową policję, ponieważ… uznała ich za fanów Rakowa i nie chcieli wpuścić ich na Ghelamco Arena. Dzięki pomocy jednego z funkcjonariuszy, Polaka urodzonego na Podlasiu po godzinie oczekiwania wpuszczono ich na stadion.

Trener Marek Papszun dokonał trzech zmian w porównaniu do poprzedniego spotkania z Gent. Jedyną wymuszoną była obecność Milana Rundicia w miejsce kontuzjowanego Zorana Arsenicia. W składzie znaleźli się również Fabio Strugeon i Vladislavs Gutkovskis. Te dwie decyzje mogły odbić się częstochowianom czkawką. Portugalczyk i Łotysz prezentowali się w Gandawie bardzo przeciętnie.

Zupełnie inaczej było z Vladanem Kovaczeviciem. 23-letni Bośniak kilka razy fantastycznie interweniował po uderzeniach gospodarzy. Dzięki jego postawie do doliczonego czasu gry pierwszej połowy Raków remisował. Ostatnia akcja pierwszej połowy została wykorzystana przez gospodarzy. Błędy w obronie, w szczególności Mateusza Wdowiaka sprawiły, że Raków do przerwy przegrywał w Gandawie.

Strata jednej bramki była najmniejszym wymiarem kary. Częstochowianie mogli jednak schodzić do szatni w zupełnie innych nastrojach. Na samym początku spotkania bliski zdobycia gola był Milan Rundić. Uderzenie obrońcy odbił jednak Sinan Bolat.

Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Nadal napierał Gent, a Raków nie potrafił skonstruować żadnej akcji, która mogłaby zagrozić bramce Bolata. Gospodarze byli lepsi od częstochowian w praktycznie każdym aspekcie gry. Mimo to przez długie minuty nie potrafili zdobyć decydującej bramki. Drugie trafienie dla Gentu ostatecznie padło.

Kovaczević nawet nie rzucił się do uderzenia sprzed pola karnego w wykonaniu Vadisa Odjidi-Ofoe, który podwyższył prowadzenie i sprawił, że sytuacja Rakowa stała dramatyczna. Dwie minuty później trzecie trafienie dla Gentu zaliczył De Sart. Z częstochowian całkowicie uszło powietrze.

Papszun długo zwlekał z przeprowadzeniem pierwszych zmian, mimo że postawa niektórych zawodników jego zespołu wołała o pomstę do nieba. Dopiero trzecia stracona bramka sprawiła, że szkoleniowiec posłał na boisko nowych piłkarzy. Nie zmieniło to jednak obrazu gry na murawie. Częstochowianie w Gandawie byli bezradni niczym dziecko we mgle. Belgowie z kolei kontrolowali przebieg spotkania.

Swoją postawą i dobrą organizacją gry nie dawali nawet na moment odetchnąć Rakowowi, który nie mógł rozegrać nawet jednej składnej akcji. Ten do końca spotkania mimo usilnych prób nie był w stanie odwrócić losów dwumeczu.

Częstochowianie przez całe eliminacje prezentowali konsekwentną grę w defensywie i dużą dozę pewności siebie. W decydującym momencie im jej jednak zabrakło. Europejskie puchary pozostaną więc tylko niespełnionym w tym sezonie marzeniem. Częstochowianie będą musieli się więc skupić na rywalizacji ligowej.


KAA Gent – Raków Częstochowa 3:0 (1:0)

1:0 – Tissoudali, 45+1 min, 2:0 – Odjidja-Ofoe, 70 min, 3:0 – De Sart, 72 min.

Sędziował: Aliyar AGHAYEW (Azerbejdżan).

Gent: Bolat – Fortuna, Okumu, Ngadeu-Ngadjui, Hanchet-Olsen – Tissoudali (80. Oladoye), Kums, Hjulsager (46. Da Sart), Odjidja-Ofoe, (80. Chakwetadze), Castro-Montes – Depoitre (85.Bayo). Trener Hein VANHAEZEBROUCK.

Raków: Kovaczević – Tudor, Niewulis, Rundić – Wdowiak (73. Lopez), Poletanović (80. Sapała), Papanikolaou (73. Długosz), Kun – Strugeon, Gutkovskis (73. Guedes), Cebula (77. Szelągowski). Trener Marek PAPSZUN.

Żółte kartki: Kums, Odjidja-Ofoe.


Fot. Grzegorz Misiak/Pressfocus