Koniec punktowej serii skrzaków

Po miesiącu bez porażki drużyna Jakuba Dziółki został rozstrzelana przez Koronę


Rozpędzona Skra, mająca cztery zwycięstwa z rzędu, przyjechała tym razem do Kielc, żeby w roli gospodarza zagrać z Koroną, z którą na inaugurację sezonu przegrała 0:2. Tym razem również podopieczni Dominika Nowaka wygrali i to aż 4:1.

Kielczanie dążyli do zwycięstwa i od początku spotkania zasypali Mateusza Kosa celnymi strzałami. Sygnał do ataku już w 3 minucie dał Jacek Podgórski zmuszając bramkarza formalnych gospodarzy do interwencji. 34-letni golkiper poradził sobie także w 11 minucie, kiedy to Rafał Brusiło uprzedził Podgórskiego, który będąc sam na 12 metrze potrzebował zbyt dużo czasu na przyjecie piłki i obrońca częstochowian zdążył go uprzedzić i Kos nie miał problemu z wyłapaniem futbolówki.

Jednak w myśl powiedzenia „do trzech razy sztuka” w 14 minucie Skra straciła gola. Szybko rozegrany przez Marcela Gąsiora rzut wolny umożliwił oddanie strzału z 20 metra Adamowi Frączczakowi. Płaskie uderzenie sprawiło sporo kłopotów Kosowi, który wprawdzie odbił piłkę, ale nadbiegający Dawid Błanik dobitką z 5 metra otworzył wynik. Mógł go podwyższyć w 22 minucie Jakub Łukowski, ale choć samotnie wbiegł w pole karne to uderzył z 14 metra niecelnie.

W odpowiedzi „lwi pazur” pokazała Skra, bo Łukasz Winiarczyk w 23 minucie wdarł się w pole karne kielczan i tam powalczył o piłkę, którą wycofał na 19 metr, skąd Marcin Stromecki zdecydował się na błyskawiczny strzał. Niepewna interwencja Konrada Forenca sprawiła, że wbiegający w pole bramkowe Maciej Mas dopełnił formalności.

Zadowoleni z wyrównania częstochowianie cofnęli się znowu do obrony, a Korona ruszyła do ataku. W końcówce pierwszej połowy nie zdołała jednak ponownie wyjść na prowadzenie, bo w 36 minucie po uderzeniu Frączczaka z wolnego piłka po rykoszecie musnęła słupek, a w 37 minucie po strzale Michała Koja z daleka Kos miał okazję sprawdzić „klej w rękawicach”. Jednak po przerwie kielczanie byli już znacznie skuteczniejsi. W 53 minucie po akcji Błanika piłka dotarła do Podgórskiego, a ten z 18 metra posłał piłkę w samo okienko – zdobywając bramkę „stadiony świata”. Natomiast w 64 minucie Błanik zagrał do Marcina Szpakowskiego, którego pierwszy strzał z 12 metra został zablokowany, ale poprawka z woleja była już skuteczna.

Ona przesądziła o pierwszej od miesiąca porażce Skry, która w Kielcach wyraźnie ustępowała Koronie. Może gdyby jeszcze w 76 minucie po wrzutce Piotra Noconia z rzutu wolnego, zamykający akcję Brusiło mocniej uderzył z 5 metra końcówka byłaby bardziej emocjonująca. Ale obrońca Skry zagrał lekko i wprost w ręce bramkarza więc kielczanie, w ostatniej minucie gry kontrą rezerwowych: Mateusza Lewandowskiego – Zvonimira Petrovicia – Jakuba Górskiego, który z metra skierował piłkę do pustej bramki, dobili rywala. W ten sposób kielczanie spokojnie zainkasowali 3 punkty i umocnili się w czołówce tabeli, a częstochowianie… mają materiał do analizy.


Skra Częstochowa – Korona Kielce 1:4 (1:1)

0:1 – Błanik, 13 min, 1:1 – Mas, 23 min, 1:2 – Podgórski, 53 min, 1:3 – Szpakowski, 64 min, 1:4 – Górski, 90+3 min.

SKRA: Kos – Napora, Krzyżak, Mesjasz, Brusiło, Winiarczyk (74. Lukoszek) – Sajdak (65. Baranowicz), Szymański (83. Bronisławski), Stromecki (65. Baranowicz), Nocoń – Mas. Trener Jakub DZIÓŁKA.

KORONA: Forenc – Danek, Malarczyk, Koj, Sierpina – Podgórski (90. Lewandowski), Szpakowski (74. Górski), Gąsior, Łukowski, Błanik (81. Petrović) – Frączczak (74. Zebić). Trener Dominik NOWAK.

Sędziował Dominik Sulikowski (Gdańsk). Żółte kartki: Krzyżak – Szpakowski, Danek.


Fot. Rafał Rusek/Pressfocus