Koniec usprawiedliwień

Wśród ligowych kibiców panuje powszechna opinia, że Zagłębie to najsłabszy kadrowo zespół w ekstraklasie. W związku z tym, każdy kto gra przeciwko sosnowiczanom oczekuje trzech punktów. To obraz nieco krzywdzący. Beniaminek z meczu na mecz coraz bardziej stara się odgryzać rywalom, ale niedociągnięć i niedoskonałości jest jeszcze sporo. W obozie Zagłębia zdają sobie z tego sprawę i nikt już nie chce szukać usprawiedliwień czy tłumaczeń. – Myślę, że powinniśmy powoli przestać mówić o tym braku doświadczenia. Owszem, być może ciut bardziej doświadczony zespół w takich okolicznościach by nie przegrał – bo jednak remis jest w zasadzie naszą przegraną – ale to przecież była już szósta kolejka. Ta ekstraklasa wcale nie jest taka straszna, a czas – mam nadzieję – będzie działać na naszą korzyść, że wyniki będą lepsze – mówi trener Dariusz Dudek.

Dziurawa obrona

Jego piłkarze myślą podobnie, choć mecze ze Śląskiem Wrocław dostarczył zarówno wiele plusów, jak i minusów. Nie można tego jednak już zrzucać na karb braku doświadczenia. – Trudno ciągle się usprawiedliwiać płaceniem frycowego. Tak naprawdę nie za bardzo wiem dlaczego nie udało nam się dowieźć trzech punktów do końca. Może zawiodła skuteczność? Jak się nie strzela w klarownych sytuacjach, które mieliśmy przy stanie 3:2 to się nie wygrywa – mówi nam obrońca Arkadiusz Jędrych (na zdjęciu), do którego fan mogą mieć krytyczne uwagi, podobnie jak do całego bloku defensywnego, bo tylko raz w tym sezonie Zagłębie nie straciło choćby jednego gola w meczu. – Pokazujemy pazur i kluby z ekstraklasy muszą się z nami liczyć, bo strzelić Śląskowi trzy gole to jest naprawdę coś. Musimy przede wszystkim poprawić grę w defensywie, bo wciąż te bramki tracimy – uważa Dawid Kudła, bramkarz zespołu ze Stadionu Ludowego.

Instynkt zabójcy

13 goli straconych w 6 meczach to jeden z powodów do zmartwień. Inne? Na pewno skuteczność, bo w poniedziałkowym spotkaniu piłkarze Zagłębia pomimo strzelenia trzech goli schodzili do szatni z poczuciem wielkiego niedosytu. – Na pewno szkoda tego, że prowadząc ze Śląskiem nie wykorzystaliśmy sytuacji, które mieliśmy. Gdyby tak było, to wszystko potoczyłoby się po naszej myśli. Nie ważne czy 3:2 czy 4:2, grając w osłabieniu nie powinniśmy byli pozwolić przeciwnikowi, żeby w końcówce egzekwował rzut rożny, a potem rzut karny – punktuje „własną” grę Tomasz Nowak, który widzi też pozytywy. – Dzięki dobrej grze mieliśmy sytuacje, dobrze wyglądała współpraca Szymka Pawłowskiego z „Sanim”. Dobrze na skrzydłach prezentowali się „Żaro” czy Konrad Wrzesiński, tak że ta nasza ofensywa zaczęła stwarzać sytuacje – dodaje środkowy pomocnik. Także koncentracja wymaga poprawki, bo sosnowiczanie rozegrali dwie zupełnie różne połowy.

– W przerwie, w szatni, było gorąco. Powiedzieliśmy sobie, jak mamy grać. Co trzeba zmienić – przyznaje Dudek. Jakie słowa dokładnie padły? – To tajemnica szatni – ucina Arkadiusz Jędrych.

Powtórzyć drugą połowę

Niemniej można odnieść wrażenie, że ostatnia nauczka może przynieść Zagłębiu największe korzyści. – Po ostatnim meczu dopisaliśmy sobie jeden punkt, lecz zagraliśmy w drugiej połowie bardzo dobre spotkanie. Jeżeli będziemy tak grać w każdym następnym spotkaniu to nie mamy się czego bać – stwierdził Adam Banasiak. – W spotkaniu ze Śląskiem pokazaliśmy po przerwie, że potrafimy się podnieść, że potrafimy strzelać bramki i fajnie grać, tak jak to było w poprzednim sezonie – dodaje Tomasz Nowak. – Do Gdyni jedziemy po 3 punkty. W każdym meczu mamy dużo sytuacji, pozostaje tylko poprawić grę w obronie i skuteczność i powinno być dobrze – podsumowuje wnioski Żarko Udoviczić.

 

Krzysztof Brommer, ZICH