Koniec z piłkarskim laboratorium!

Rozmowa z Bogusławem Kaczmarkiem, asystentem Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski.


Jakie odczucia przed wznowieniem reprezentacyjnej walki o punkty i meczem z Albanią?

Bogusław KACZMAREK: – Te trzy mecze to jest czas największej próby. Albania, San Marino – tu z definicji musi być sześć punktów, ale trzeba walczyć o coś więcej. Spotkania z tymi rywalami będą bazą informacji, w jakim składzie możemy przystąpić do konfrontacji z Anglią.

Jak dużym kłopotem jest długa lista nieobecnych zawodników?

Bogusław KACZMAREK: – O tym, jakie mamy problemy personalne, media donoszą z wszelkich możliwych stron. Problemem trenera Sousy jest to, że niepotrzebnie stracił czas, który miał do dyspozycji. Mam na myśli okres „preorientacji”. Został popełniany akademicki błąd związany z brakiem dopływu rzetelnej informacji o aktualnej przydatności piłkarzy do ściśle określonej organizacji gry, jaką preferuje Paulo Sousa.

To, co działo się do tej pory w meczach towarzyskich – ale i o stawkę, jest dowodem, że selekcjoner uczy się tej reprezentacji, a współpracownicy nie do końca mogli mu pomóc. Ale takie są realia, jeśli w sztabie są Włosi, Portugalczycy i jeden Hubert Małowiejski, fajny chłopak, ale skupiający się na obowiązkach analityka. Posłużę się przykładem Guusa Hiddinka.

To znaczy?

Bogusław KACZMAREK: – Jeśli trener trafia do innego kraju, o innej kulturze, innym poziomie piłkarskim, to musi zadbać o współpracowników. Co zrobił Hiddink, gdy został selekcjonerem reprezentacji Rosji? Swoją prawą ręką uczynił Igora Korniejewa, byłego piłkarza Barcelony, Feyenoordu, mówiącego perfekcyjnie w trzech językach. On był dla Hiddinka pierwszym najważniejszym źródłem informacji. Mówimy o trenerze, który z sukcesami prowadził już wcześniej reprezentacje Korei, Holandii.

Nie można zaniedbywać takich kwestii jak skutecznie działające źródła informacji. Trzeba dopasować się kulturowo. Zamiast eksperymentów, prób, doświadczeń, błędów, oprzeć się na kimś, kto ma wiedzę o każdym z piłkarzy znajdujących się blisko reprezentacji.

Czyli twierdzi pan, że Sousa uczył się na swoich błędach i naszym – polskich kibiców – kosztem?

Bogusław KACZMAREK: – Prezes Zbigniew Boniek po podpisaniu umowy z Sousą mówił o dwóch warunkach: przyzwoitej grze i wyjściu z grupy na Euro i awansie bezpośrednio albo po barażach do mundialu w Katarze. Trochę się to deaktualizuje… Euro skończyło się klapą, a w eliminacjach zdobyliśmy dotąd punkt.

Cztery, panie trenerze.

Bogusław KACZMAREK: – Ale punkt z zespołami, z którymi rywalizujemy o awans, czyli Węgrami i Anglią. To nie jest czas na eksperymenty, na piłkarskie laboratoria. Trzeba oprzeć swój aktualny pogląd na reprezentację o materiał ludzki. On nawet przy tylu urazach swobodnie wystarczy na San Marino i Albanię, ale to mecze przygotowujące do tego, by spróbować nawiązać do tradycji i przynajmniej zremisować z Anglią u siebie.

Pora odciąć wszystko, co było – popełnione błędy, niedociągnięcia i w sposób właściwy wykorzystać dwa najbliższe spotkania. Cały czas siedzi w głowie niewłaściwie spożytkowany czas, selekcję meczową, wykorzystanie zasobów ludzkich. Selekcja i organizacja gry powinna korespondować z aktualną dyspozycją i możliwościami gry zawodników na poszczególnych pozycjach, a było wiele prób, błędów, niedoróbek. Pora, by nie tylko ładnie mówić o tym, co się robi, a wdrażać to w życie.

Co konkretnie można zarzucić selekcjonerowi?

Bogusław KACZMAREK: – Za dużo było majstrowania ze składem. Ciekaw jestem, co z wahadłami, skoro Puchacz nie gra na razie w Unionie. Nie wiem, co ze skrzydłami. One zawsze były siłą polskiej kadry. W przodzie mamy robokopa wszech czasów i sęk w tym, by tych kilku innych graczy, występujących w cywilizowanych ligach, właściwie zagospodarować, a z tym były problemy.

Dwa świadczące na niekorzyść Sousy błędy to Krychowiak na pozycji nr 6, który w Lokomotiwie grał trochę wyżej, na „ósemce”, tam strzelał gole, miał asysty, znajdował się w jedenastkach kolejki ligi rosyjskiej. Po drugie – Bereszyński. To gość, który nie pasuje absolutnie do trójki obrońców w układzie 3-5-2, który próbuje zaszczepić Sousa. Bereszyński jest zawodnikiem grającym ofensywnie, wyżej, pod system 4-3-3, 4-2-3-1 albo 4-4-2. Brał udział chyba w pięciu bramkach, które traciliśmy. Nie chcę go winić, absolutnie, może potrzebuje więcej czasu, ale została mu źle przyporządkowana pozycja.

Irytuje pana to, co wytyka się selekcjonerowi – że rzadko bywa w Polsce, omija nasze ligowe stadiony?

Bogusław KACZMAREK: – Każdy kontrakt ma określone zapisy. Nie wiem, na jakich zasadach został podpisany ten z Sousą. O tym, jak traktuje nasze siermiężne rozgrywki ekstraklasowe, niech świadczy przebitka z trybun podczas jednego z meczów Lecha w Poznaniu. Widzieliśmy Sousę i jednego z jego asystentów nieokazujących większego zainteresowania tym, co się dzieje na boisku, z którego akurat wiało tandetą, nudą. Selekcjoner wyszedł najwyraźniej z założenia, że polskiej ligi nie ma co oglądać, nie trzeba być na miejscu.

Jaką kadrę chciałby pan zobaczyć w czwartek?

Bogusław KACZMAREK: – Siłą kadry Nawałki była organizacja gry, odpowiedzialność, dyscyplina i gra obronna całej drużyny. Sposób lekko kopiujący próbował wdrożyć Brzęczek. To nie zawsze wychodziło, ale gra w obronie, stałe fragmenty w ataku i defensywie, odpowiedzialność, determinacja – doprowadzały do tego, że punkty bywały wymęczone, ale były. Dzięki temu zakwalifikowaliśmy się na duży turniej, choć ludzie psioczyli, że to nie ten styl, że tak nie można grać.

Myślę, że trener Sousa przeszacował indywidualne umiejętności zawodników w odniesieniu do potrzeb, jakie dyktuje jego strategia działania. Popatrzmy, ile bramek straciliśmy i w jakich okolicznościach. Niektóre – jak przez kalkę! Dlatego niesłychanie ważna będzie teraz defensywa: począwszy od bramkarza, Wojtka Szczęsnego, który nie ma teraz najlepszej passy, przez blok obronny. Myślę, że jego szefem powinien być nadal Kamil Glik, choć gra teraz w drugiej lidze. Muszą być wyważone proporcje. Jestem ciekaw, kto wystąpi na szóstce, której ostatnio nie mieliśmy.

Grzegorz Krychowiak…?

Bogusław KACZMAREK: – Nie nadawał się do tego nawet w optymalnej formie, zdarzały mu się proste błędy, bo funkcjonował już w innym systemie w Lokomotiwie Moskwa. Trzeba rozważnie do tego podejść. Musimy mieć zespół, który docelowo postara się zneutralizować atuty Anglii i zaakcentować swoje. Przez tydzień jeszcze trochę może się zmienić, może wyzdrowieje Zieliński, no i nie zapominajmy, że mamy najlepszą „dziewiątkę” na świecie.

Lewandowskiego trzeba optymalnie wykorzystać – „Lewy” błąkający się, szukający piłek na naszej połowie, podchodzący w okolice szóstki albo środkowych obrońców to zawodnik bezproduktywny, tracący siły, przez co potem brakuje go w przodzie. Piłka jest dyscypliną nie do końca przewidywalną i na tym polega jej czar. Dlatego chciałbym, by reprezentacja w najbliższych trzech spotkaniach zdobyła 7 punktów, a może i powalczyła o zwycięstwo z Anglią, co da nam nadzieję na awans na mundial nawet z pierwszego miejsca.

No dobrze, a najbliższa przyszłość? Niektórzy asekurują się, mówią, że ta Albania to nad nami w grupie, niezła w defensywie…

Bogusław KACZMAREK: – Trudno podchodzić do tego meczu z nastawieniem, że mamy się bać Albanii. Nie tędy droga.



Na zdjęciu: Bogusław Kaczmarek nie kryje, że na starcie selekcjonerskiej kadencji Paulo Sousy popełniono akademicki błąd.
Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus