Konsekwencja… nie popłaca

Rafał Werner

Trener Ricardo Sa Pinto uwierzył, że klucz do sukcesu stanowić będzie konsekwencja i trzeci ligowy mecz z rzędu legioniści rozpoczęli taką sama jedenastką. Tym razem jednak to nie wystarczyło. Zamiast kompletu punktów – tylko jeden. Za mało na szczyt tabeli…

Spotkanie rozpoczęło się od mocnego gongu. Siła uderzenia była niebagatelna, bo goście prowadzenie objęli już po stu kilkudziesięciu sekundach gry. Piłkę zagrywana lobem przejął w polu karnym warszawian Aleksandyr Kolew, odegrał przytomnie do wbiegającego Macieja Jankowskiego, a ten przymierzył bez przyjęcia w krótki róg i wprawił trybuny przy łazienkowskiej w stan nagłej konsternacji.

Po objęciu prowadzenia gdynianie nie cofnęli się do głębokiej defensywy. Co i rusz próbowali kąsać gospodarzy, tyle że czynili to nieskutecznie. Skuteczności pod bramką rywala brakowało również Legii, która siłą rzeczy prowadziła grę. Kiedy jednak wydawało się, że na przerwę z prowadzeniem zejdzie Arka, padło wyrównanie. Z kornera zacentrował Domagoj Antolić, piłkę przedłużył głową Mateusz Wieteska, a formalności – również głową – z najbliższej odległości dopełnił Michał Kucharczyk.

Po zmianie stron obrońcy tytułu od początku ruszyli do zmasowanej ofensywy. Defensywa Arki poczynała sobie jednak tyleż szczęśliwie, co skutecznie. Najbliżej szczęścia była Dominik Nagy, który chytrym strzałem próbował wykończyć szarżę Sebastiana Szymańskiego. Futbolówka przemknęła tuż obok zewnętrznej strony słupka. Gdyby została skierowana w światło bramki, Pavels Szteinbors nie miałby nic do powiedzenia.

Na przeciwległym biegunie w dalszym ciągu dobrze układała się współpraca Kolewa z Jankowskim. Legioniści w destrukcji byli jednak nad wyraz czujni, zagrożenie neutralizując najczęściej już zarodku. W bloku obronnym poziomem odstawał w zasadzie tylko Paweł Stolarski. Goście nijak nie potrafili jednak jego słabszej dyspozycji wykorzystać.

Publiczność zawrzała, gdy pięć minut przed końcowym gwizdkiem po starciu z Luką Mariciem w polu karnym Arki padł Carlitos. Wydawało się, że sytuacja skończy się analizą VAR. Arbiter nie skorzystał jednak z wideoweryfikacji. Nakazał Hiszpanowi kontynuować grę, ani myśląc dyktować „jedenastkę”. Innego pomysłu na trafienie rywala warszawianie już nie mieli…

 

Legia Warszawa – Arka Gdynia 1:1 (1:1)

0:1 – Jankowski, 3 min (asysta Kolew), 1:1 – Kucharczyk, 45 min (asysta Wieteska).

LEGIA: Cierzniak – Stolarski (84. Kante), Wieteska, Jędrzejczyk, Hlouszek – Kucharczyk, Antolić (76. Andre Martins), Cafu, Szymański, Nagy – Carlitos. Trener Ricardo SA PINTO.

ARKA: Szteinbors – Zbozień, Marić, Helstrup, Marciniak – Zarandia (79. Siemaszko), Deja (32. Danch), Nalepa, Janota (90+1. Aankour), Jankowski – Kolew . Trener Zbigniew SMÓŁKA.

Sędziował Paweł Gil (Lublin).  Żółte kartki: Stolarski (80. faul) – Janota (43. faul), Marciniak (45+2. faul), Helstrup (74. faul).
Piłkarz meczu – Maciej JANKOWSKI.