Kontrowersja kolejki. Zaskakujące zmiany Aleksandara Vukovicia

Przegrać mecz to nie grzech, lecz nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że do porażki warszawskiej Legii w Lubinie rękę przyłożył szkoleniowiec stołecznej jedenastki, Aleksandar Vuković. Jego drużyna była liderem (i pozostaje nim nadal) ekstraklasy, więc z założenia powinno wynikać, że będzie walczyła z Zagłębiem o zwycięstwo i trzy punkty.

Tymczasem gdy gospodarze strzelili wyrównującego gola, Aleksandar Vuković zaczął dokonywać zaskakujących zmian. Zdjął mianowicie z boiska swoich dwóch najlepszych snajperów – Josego Kante i Jarosława Niezgodę, którzy w sumie strzelili 20 bramek. Gwinejczyk trafiał do siatki rywali w trzech wcześniejszych potyczkach ligowych. Niezgoda zaś w ośmiu ostatnich meczach osiem razy wpisał się na listę zdobywców bramek.

Cóż w takim momencie mógł sobie pomyśleć przeciętny kibic drużyny z Łazienkowskiej? Tylko tyle, że remis w pełni satysfakcjonuje trenera Vukovicia, skoro zmienia swoje dwie najlepsze strzelby. Nie kupuję tłumaczeń szkoleniowca w tej kwestii. – Zmiana Gwilii za Kante była już przygotowana, kiedy padła bramka. Można powiedzieć, że była ciut za późno. Nie był to mecz do ogrywania dla młodych, ale oni są po to, żeby coś dać drużynie – powiedział po zakończeniu zawodów.

Argumenty Serba do mnie nie trafiają. Walerian Gwilia ostatnio był w słabej dyspozycji, zaś 20-letni Kacper Kostorz wcześniej zagrał w dwóch meczach ligowych i spędził na boisku raptem 20 minut. I taki zawodnik miał poderwać drużynę do walki i zwycięstwa? Obaj pojawili się na boisku przy wyniku 1:1 i nic nie wnieśli do gry zespołu ze stolicy.

Daleki jestem od sugestii, że dokonane przez Aleksandara Vukovicia zmiany to kryminał, chociaż pewnie przez niektórych zwolenników Legii będą w ten sposób traktowane. Nie da się jednak ukryć, że owe zmiany były naprawdę przedziwne. Szkoleniowiec pochopnie uznał, że remis jest dla jego drużyny korzystnym rozstrzygnięciem i już się nie zmieni. Boiskowe wydarzenia w końcówce spotkania pokazały jednak, że był w błędzie i boleśnie się na swoich wyborach sparzył. Zachowawcza gra nie zawsze jest opłacalna, a za błędy słono się płaci.


Zobacz jeszcze: Jose Kante jeszcze nigdy nie był tak skuteczny