Kontrowersja. A mógł go połamać…

W inauguracyjnym spotkaniu sezonu ekstraklasy zabrakło czerwonej kartki w bardzo niebezpiecznej sytuacji.


Wróciła liga, wróciły kontrowersje. Jednak to, co wydarzyło się w meczu Rakowa Częstochowa z Wartą Poznań, raczej pod dyskusję poddawane być nie powinno. Mówiąc wprost – doszło do wyraźnej pomyłki, w której pokrzywdzoną stroną byli wicemistrzowie Polski.

Ostatecznie co prawda zespół spod Jasnej Góry wymęczył zwycięstwo, ale od 53 minuty powinien grać w przewadze jednego zawodnika. Wówczas bowiem Miłosz Szczepański – w latach 2018-21 gracz Rakowa – bardzo ostro wszedł wślizgiem w nogę postawną Frana Tudora, atakując go nakładką niemalże na wysokości kolana.

Nic dziwnego, że Chorwat zwijał się z bólu; nieco dziwne z kolei były pretensje Szczepańskiego, że został odgwizdany faul. Sędzia Jarosław Przybył nie zdecydował się jednak na pokazanie piłkarzowi Warty nawet żółtej kartki, choć w tej sytuacji było to absolutne minimum.

Niewykluczone, że kluczborski arbiter po prostu nie był odpowiednio ustawiony, ale w takich momentach zainterweniować powinien VAR. Nie był to bowiem po prostu zwykły wślizg, a niezwykle brutalne wejście, które mogło skończyć sie bardzo poważną kontuzją Tudora – tym bardziej że po wszystkim wykręciła mu się jeszcze stopa. Gracz Rakowa zresztą czuł się zbulwersowany brakiem jakichkolwiek konsekwencji dla Szczepańskiego i po meczu udostępnił na swoim Instagramie stopklatkę, ukazującą ostre wejście rywala.

Dlaczego jednak nie zainterweniowali sędziowie wideo, którymi w piątek byli w Częstochowie Krzysztof Jakubik i Radosław Siejka? Tego nie wiadomo. – Uważam, że sytuacja z meczu Raków-Warta była z gatunku czarno-białych i wpisywała się w pojęcie oczywistego błędu, który otwiera protokół VAR i daje możliwość interwencji. Skoro w takiej sytuacji, gdzie faul wygląda bardzo groźnie, sędziowie nie decydują się na interwencję i czerwoną kartkę, to kiedy zatem obejrzymy czerwony kartonik? Trudno się dziwić po takich sytuacjach, że piłkarscy fani krytykują sędziów – pisze ekspert sędziowski Interii Łukasz Rogowski.

Co ciekawe, gdy pomeczowego komentarza udzielił trener Warty Dawid Szulczek, najpierw pogratulował on wyników sportowych Rakowowi, a następnie postanowił… pochwalić pracę sędziów, dopiero potem przechodząc do samego spotkania. Aczkolwiek trzeba przyznać, że pretensji nie miał też Marek Papszun, choć trener częstochowian przyznał, że sytuacji z Tudorem dokładnie nie widział i zaufał VAR-owi. Jak się okazało – niesłusznie.


Na zdjęciu: Miłosz Szczepański zagrał bardzo niebezpiecznie. Fran Tudor miał sporo szczęścia.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus