Kontrowersja kolejki. Burza w Wiśle Kraków

Można powiedzieć i napisać, że o żadnym ekstraklasowym klubie nie jest ostatnio tak głośno, jak o krakowskiej Wiśle. Nie chodzi niestety o wyniki na piłkarskim boisku, bo te są złe czy bardzo złe…


Drużyna prowadzona przez niemieckiego szkoleniowca Petera Hyballę jest na pozycji numer 14 w ligowej tabeli, swoje ostatnie ligowe spotkanie wygrała… 21 marca ze Stalą Mielec. Od tego czasu nie potrafiła zwyciężyć w siedmiu ligowych meczach (jak Górnik nie dawno), strzelając przy tym ledwie trzy gole i pięć spotkań przegrywając, w tym ostatnio z Lechem 1:2.

Widzi sporo pozytywów

Co do zamieszania, to wszystko zaczęło się jeszcze przed sobotnim mecze „Białej gwiazdy” z „Kolejorzem”, kiedy to wywiadu portalowi Interia.pl udzielił Jean Carlos Silva. Brazylijczyk nie gryzł się w język, powiedział m.in. tak. – Nie jestem Messim, ale odstawienie mnie to kwestia osobista. Czuję, że ten trener nikogo w klubie nie szanuje – ostro mówił Jean Carlos, który po zakończeniu bieżących rozgrywek ma trafić do Pogoni. W szczecińskim klubie będzie miał okazję występów w europejskich pucharach.

Pytany o takie ostre słowa trener Hyballa odpowiedział w swoich stylu. – Czy widzę w zespole jakiś konflikt? Nie, widzę za to sporo dobrych i pozytywnych rzeczy. Widzę Starzyńskiego w reprezentacji młodzieżowej, którego nazwiska cztery miesiące temu jeszcze nikt nie znał. Było wiele innych wspaniałych historii, jak choćby narodziny dziecka Mateusza Lisa. Kiedy nie wygrywasz, to pojawiają się takie złe głosy, ja natomiast widzę chęci u moich piłkarzy, zawsze chcą walczyć i wygrywać. Potrzebujemy jednak trzech punktów, bo kiedy nie zwyciężasz, to nie jest dobrze – komentuje szkoleniowiec krakowskiego klubu.

Zachowanie Kuby

W pamięci obserwatorów przegranej gry u siebie z Lechem, pozostała w pamięci jedna scena. Dopiero wprowadzony w końcówce na boisko Jakub Błaszczykowski ożywił grę „Wiślaków”. To po jego pięknym uderzeniu z wolnego krakowianie zdobyli kontaktowego gola i do końca walczyli o remis. Ważniejsze jednak było to, co Kuba – jeden ze współwłaścicieli klubu – zrobił po efektownie strzelonej przez siebie bramce, pierwszej w tym roku.

Podbiegł mianowicie do ławki rezerwowych krakowskiego klubu, żeby wyściskać się z wielką legendą „Białej gwiazdy” Kazimierzem Kmiecikiem, który pełni przecież rolę asystenta Hyballi. Takie zachowanie piłkarza wzbudziło wiele komentarzy. Obu panom ponoć nie po drodze.

Przyjdzie Brzęczek?

Co w takim razie będzie dalej z przyszłością doświadczonego szkoleniowca, który w trakcie Euro będzie ekspertem stacji ZDF? Hyballa pytany przed kamerami Canal +, czy zostanie w klubie z Krakowa na następny sezon czy jednak nie, to odpowiedział krótko. – Tak, bo mam kontrakt do czerwca 2022 roku.


Czytaj jeszcze: Pożegnanie Boguskiego

Tymczasem decyzja o jego odejściu już ponoć zapadła. Najbliższe ligowe spotkanie z Piastem w Gliwicach w najbliższą niedzielę, ma być ostatnim w którym zasiądzie na ławce Wisły. Kto ewentualnie miałby go zastąpić? W gronie kandydatów, tak przynajmniej spekuluje się w futbolowym środowisku, jest nie kto inny, jak były selekcjoner kadry Jerzy Brzęczek, który jest przecież wujkiem nie kogo innego, jak Jakuba Błaszczykowskiego.

Ten ma wkrótce sam przedłużyć swoją umowę z krakowskim klubem o kolejny sezon. Ta obecna wygasa z końcem czerwca. Tutaj trzeba dodać, że były świetny reprezentant Polski w ogóle nie znajduje uznania w oczach Hyballi, który daje mu ostatnio grać przysłowiowe ogony, a jak pokazał sobotni mecz z Lechem, to błąd niemieckiego szkoleniowca.


Na zdjęciu: Dni Petera Hyballi w Wiśle są policzone?

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus