Kontrowersja kolejki. Minister sobie pofolgował

Przedostatnia kolejka ekstraklasy obfitowała w emocje zarówno na górze, jak i na dole tabeli. Poznaliśmy mistrza i spadkowiczów, a tygodniami trzymani w niepewności kibice w końcu poznali odpowiedzi na dręczące ich pytania.


Nastrój finiszu sezonu udzielił się także ministrowi sportu i turystyki, Kamilowi Bortniczukowi, który pozwolił sobie na komentarz w stylu raczej nie pasującym do piastowanego przez niego stanowiska.

– Przykre to, ale Śląsk Wrocław (choć pewnie nie spadnie) zasłużył w tym sezonie na spadek. Drużyna frajerów. Głupie kartki. Mecze do wygrania – przegrywa. Mecze na 3:0 – remisuje. Drużyna w tym składzie bez przyszłości. Gratulacje dla Stali Mielec

– napisał na Twitterze minister po tym, jak wrocławianie zremisowali z mielczanami swój mecz, tracąc gola w samej końcówce spotkania.

Jego wypowiedź rzecz jasna wywołała burzę i zdziwienie, że ktoś pełniący ważną funkcję państwową nazywa jednego z uczestników życia sportowego „frajerem”. Trudno co prawda osądzić, dlaczego akurat Śląsk zasłużył sobie na takie miano z ust Bortniczuka, skoro – idąc śladem podobnych kryteriów i nomenklatury – frajerów w polskim sporcie, także w futbolu, nie brakuje.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus

Minister wpisu nie usnął, ale kilka godzin później nieco się zreflektował. – Jako kibic Śląska Wrocław dziękuję Radomiakowi za walkę i zwycięstwo – nawiązał Bortniczuk do wygranej radomian z Wisłą Kraków, która zapewniła wrocławianom utrzymanie. – Cieszę się, że fatalna postawa drużyny Śląska nie skończyła się spadkiem. „Frajerstwo” było niepotrzebne, ale odnosiło się do okoliczności, w jakich zespół tracił punkty, a nie personalnie do piłkarzy – wytłumaczył minister.

Dla szerszego nieco kontekstu można przypomnieć, że Kamil Bortniczuk jest osobą zaznajomioną ze światem futbolu nie tylko poprzez oficjalne obowiązki. Obecny minister pochodzi z Głuchołazów, leżących na Dolnym Śląsku (w województwie opolskim). Swego czasu grał nawet w piłkę w tamtejszym GKS-ie, aktualnie mocnym zespołem ligi okręgowej.

Z samym Wrocławiem łączą go z kolei studia, bo na tamtejszym Uniwersytecie kończył stosunki międzynarodowe, potem dokładając do tego dyplom z funduszy europejskich. Czas i okoliczności sprzyjały więc ministrowi sportu do tego, aby w przeszłości z bliska śledzić losy piłkarskiego Śląska. Najwyraźniej tak mu zostało.


Fot. Marta Badowska/PressFocus