Kontrowersja kolejki. Sędzia ciągnięty za uszy

W drugiej połowie Wojciech Myć z Lublina najpierw odgwizdał dwa rzuty karne dla zabrzan, a potem, po wideo weryfikacji, odwołał swoje decyzje. Nie chodzi jednak tylko o te nieszczęsne „jedenastki”, których po prawdzie nie powinien, stojąc kilkanaście metrów od całej sytuacji gwizdać. Przecież nawet z wysokości trybun było widać, że przy drugiej z nich Szymon Żurkowski przewrócił się na murawę w więcej niż artystyczny sposób.

W Zabrzu mają do Mycia pretensje o wiele innych decyzji. Przede wszystkim o sytuację z 19 minuty, kiedy „Pasy” zdobyły zwycięskiego gola. W akcji poprzedzającej to trafienie Javi Hernandez faulował nakładką Żurkowskiego. Choć nieudolny arbiter oglądał całe zajście na monitorze, to nie dopatrzył się przewinienia. Potem gospodarze, z trenerem Marcinem Broszem na czele, mieli olbrzymie pretensje nie tylko do głównego, ale też do bocznego sędziego piątkowego meczu, Arkadiusza Kamila Wójcika. O co poszło? O trzymaną cały czas w górze chorągiewkę. Zabrzanie zanotowali w piątkowym meczu siedem spalonych. To rekord w ostatniej kolejce.

Kim jest sędzia Wojciech Myć? Sporo o nim mogliby powiedzieć w Suwałkach. Dwa lata temu prowadził rewanżowy mecz Pucharu Polski pomiędzy Arką a Wigrami. Pierwszoligowiec wygrał na wyjeździe 4:2, ale nie wystarczyło to do awansu. Goście mieli wtedy ogromne pretensje do Mycia o podyktowanie rzutu karnego dla rywala i o nieuznaną bramkę w ostatniej minucie, która dawała im awans. – Coście zrobili?! Za co?! – krzyczeli po meczu w kierunku Mycia i jego asystentów.

Ten 29-letni arbiter wyznaczony został do prowadzenia półfinału Pucharu Polski, mimo że wcześniej prowadził spotkania na szczeblu… II i III ligi! Robi zresztą błyskawiczną karierę. Pierwszoligowym sędzią został po tym, jak prowadził osiem gier na boiskach drugiej ligi. Na zapleczu ekstraklasy „błysnął” w meczu Chojniczanka – Bytovia (maj 2017), kiedy to jego błędy (anulowana kartka) musiała naprawiać futbolowa centrala. Nie przeszkodziło to decydentom w nominacji na ekstraklasowego arbitra, gdzie ten były instruktor kulturystyki radzi sobie wyjątkowo marnie. Widać to choćby w klasyfikacji „Kryształowego gwizdka”, gdzie jest w dole naszego rankingu ze średnią 5,93 pkt. na mecz. Ostatnio nie popisał się w meczach Arka – Piast, gdy nie pokazał czerwonych kartek zawodnikom z Gdyni za brutalne faule. Podyktował też karnego „z kapelusza” dla Lechii w remisowym meczu z płocczanami… Teraz doszło Zabrze.

 

Na zdjęciu: Sędzia Wojciech Myć nie daje sobie rady w ekstraklasie…