Kontrowersja. Okradzeni z karnego?

Widzew po awansie może się podobać. Mimo inauguracyjnej porażki z Pogonią łodzianie pokazali się z bardzo dobrej strony, a również w Białymstoku „nie spękali” przed Jagiellonią.


Co prawda „Duma Podlasia” miała wiele momentów przewagi, ale ostatecznie beniaminkowi udało się wygrać 2:0. Na pierwszego gola – jakże piękne trafienie Bartłomieja Pawłowskiego z rzutu wolnego – trzeba było czekać do 72 minuty, choć tak po prawdzie Widzewiacy wyśmienitą okazję na bramkę mogli mieć już w pierwszych sekundach drugiej połowy. Sędzia Piotr Urban nie zdecydował się jednak podyktować rzutu karnego.

Sytuacja miała miejsce z boku „szesnastki”. Martin Pospiszil ruszył do piłki razem z Dominikiem Kunem i po chwili obaj panowie padli na murawę. Warszawski arbiter gwizdnął natychmiast i… wskazał, że faulowany był ten pierwszy, piłkarz „Jagi”.

Decyzja wywołała wzburzenie łódzkich graczy i nie może to dziwić, bo na powtórkach wyraźnie widać, jak Pospiszil od tyłu „wchodzi” w nogi Kuna. Czeski pomocnik piłki nie trafił na sto procent, więc dlaczego ani Urban nie podyktował karnego, ani pomyłki nie zasygnalizował VAR? Tego się nie dowiemy. Być może sędziowie uznali, że całe zajście było walką o piłkę, albo że Kun także zahaczał Pospiszila. Każde z tych wyjaśnień zdaje się jednak absurdalne.

Odbiegając nieco od tematu, za pewną kontrowersję można też uznać układ ligowego terminarza. W przypadku, gdy jedna trzecia meczów nie odbyła się w terminie – co jest spowodowane rzecz jasna pucharowymi wojażami niektórych – można było zastanowić się nad nieco klarowniejszym rozkładem spotkań kolejki. W końcu nie wiedziano o tym od piątku, lecz zasygnalizowano wyraźnie wcześniej.

Z tego punktu widzenia niezrozumiałe jest zaplanowanie meczu Stali Mielec z Radomiakiem na poniedziałek, godzinę 19.00. Oczywiście samo spotkanie nie należało do topowych, ale jego termin dodatkowo ograniczył potencjalną publikę. Radomscy kibice na pewno woleliby przejechać się na południe w weekend, a przecież czasu na granie meczów było aż za dość, skoro w niedzielę na boisko wybiegły tylko Pogoń ze Śląskiem… To rzecz jasna tylko detal, ale z marketingowego punktu widzenia jak najbardziej godny rozważenia.


Fot. Michał Kość/PressFocus