Kontrowersja weekendu. Podwójny nelson sędziego

Pierwszą bardzo kontrowersyjną decyzję Szymon Marciniak podjął już w 12 minucie spotkania, gdy w pole karne gości wpadł Lukas Haraslin i zdaniem sędziego był faulowany przez Mateusza Cholewiaka. Sędzia po chwili obejrzał całą sytuację na VAR, jednak po wideoweryfikacji nie zmienił zdania nie. „Jedenastkę” na gola zamienił Flavio Paixao.

– Dla mnie błąd arbitra w tej sytuacji był ewidentny – powiedział były sędzia międzynarodowy Sławomir Stempniewski. – To napastnik Lechii szukał kontaktu z obrońcą przeciwnika. Pół tempa wcześniej „ściągnął” nogi, ich ułożenie było nienaturalne. Pierwszy błąd Szymona Marciniaka nie wstrząsnął mną, bardziej zmartwiło mnie to, że poszedł obejrzeć „zajście” i nie zmienił błędnej decyzji.

Kolejny werdykt Marciniaka, który wywołał wrzenie w ekipie gości, była sytuacja z 24 minuty. Bramkarza Lechii Duszana Kuciaka pokonał Wojciech Golla, ale arbiter nie uznał trafienia obrońcy Śląska. Powód? Jego zdaniem Arkadiusz Piech, który był na spalonym, absorbował uwagę golkipera Lechii.

– Piech na pewno nie absorbował uwagi Kuciaka – oponuje Sławomir Stempniewski. – Nie stał na linii zagrania, tylko z boku, a podanie poszło nad jego głową. Napastnik Śląska co najwyżej symbolicznie absorbował uwagę obrońcy Lechii, Błażeja Augustyna, Kuciak miał pełną widoczność i kontrolę nad tym, co się dzieje w polu karnym. Na dodatek Augustyn opierał się na ramieniu Piecha.

Z mojego punktu widzenia bramka powinna zostać uznana, skoro promujemy ofensywny styl gry. Nawet minimalny spalony nie powinien powodować, że chorągiewka asystenta wędruje do góry. Nasze podejście do takich sytuacji niepotrzebnie jest ortodoksyjne , tym bardziej, że nie był to strzał na bramkę, tylko podanie wszerz pola karnego. Mnie nie podoba się takie „zabieranie” drużynie gola.