Kontuzje głównym powodem?

Piast w trzech ostatnich domowych meczach zdobył zaledwie punkt, a w ligowej tabeli znajduje się w strefie spadkowej. Trener Waldemar Fornalik szuka pozytywów i czeka aż będzie miał zdrowych wszystkich piłkarzy.


Na pierwszy rzut oka faktycznie coś w grze Piasta drgnęło w ostatnich dwóch meczach. Jest większe posiadanie piłki, jest większa liczba strzałów, nie ma już połów czy meczów bez choćby jednego celnego uderzenia, co przed przerwą ligową gliwiczanom się zdarzało.

Liczby nie kłamią

To jednak wizualny aspekt, bo fakty są takie, że z kim ostatnio nie gra Piast, to ma ogromne kłopoty. Gole strzelał Śląsk, Raków i Widzew. Śląska drużyna może prezentować się lepiej, ale efekt jest taki sam – brak zwycięstw i osuwanie się w tabeli. Sytuacja nie jest już zabawna, bo ekipa z Okrzei zajmuje obecnie jedno z trzech spadkowych miejsc. Biorąc pod uwagę fakt, że celem minimum na ten sezon była górna ósemka, widzimy wyraźnie, że to nie zmierza we właściwym kierunku.

W komplecie jeszcze nie byli

Kibice Piasta, zwłaszcza w internecie coraz śmielej i mocniej krytykują sztab szkoleniowy i trenera Waldemara Fornalika. Choć na papierze skład jest ciekawy, to gra i wyniki już nie. Jak kolejny rozczarowujący wynik tłumacz szkoleniowiec drużyny z Okrzei?

– Muszę nawiązać do meczu z Rakowem, gdy zagraliśmy dobre spotkanie, a przegraliśmy. Z tamtej drużyny kontuzji doznał Ariel Mosór, na rozgrzewce wypadł nam Michał Chrapek. To miało wpływ na funkcjonowanie zespołu. Mimo tego, wiedzieliśmy, że najważniejsze to nie stracić bramki, a swoje szanse będziemy mieli. Tak było. Strzeliliśmy gola, ale okazało się, że jeden gol to za mało – przyzna trener Waldemar Fornalik. Faktycznie w tym sezonie o pełnej kadrze mowy być nie może, bo nie dość, że od dawna rehabilituje się Tihomir Kostadinow, latem z urazem borykał się Damian Kądzior, który znów jest kontuzjowany, to na długie miesiące po pierwszej kolejce wypadł Tomasz Huk. Teraz z problemami borykali lub borykają się Wilczek, Chrapek, czy Mosór.

Dziczek najlepszy?

Urazy urazami, ale trudno nie dostrzec, że pewność siebie piłkarzy Piasta nie jest na wysokim poziomie. Gdy gliwiczanie tracą gole, trudno im się podnieść. Szwankuje też wykończenie, bo okazje są. Widać, że nie wszyscy piłkarze są w najwyższej formie, a w meczu z Widzewem najlepszym graczem gospodarzy był Patryk Dziczek, który przez 1,5 roku… nie grał w piłkę. To daje do myślenia. Trener Fornalik wyznaje jednak zasadę, że szklanka jest do połowy pełna i szuka pozytywów w grze swojego zespołu.

– W ostatnich meczach nasz wskaźnik xG jest na wysokim poziomie i to jest powód do optymizmu. Czekam, żebym w dwóch meczach z rzędu mógł zagrać ustabilizowanym składem, ale to nie jest mi dane. Dlatego jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Widzew wykazał się konsekwencją, bo w takim meczu ważne było, żeby nie stracić bramki. Nam się to nie udało i dlatego przegraliśmy – podsumował poniedziałkowy mecz szkoleniowiec Piasta. Trener Widzewa też nie ukrywał, że w Gliwicach nie grało im się łatwo, ale skuteczność i szczęście było po stronie beniaminka.

– Wiele osób mówiło, że Piast jest w dołku, wiele osób nam przyznawało punkty. Widzieliśmy, jak było trudno, ile trzeba było walczyć, ile koncentracji zachować, żeby utrzymać to dwubramkowe prowadzenie – stwierdził Janusz Niedźwiedź. To jednak marne pocieszenie dla gliwiczan przed którymi długi i trudny wyjazd do Szczecina na mecz z Pogonią.


Na zdjęciu: Hiszpan Jordi Sanchez okazał się największym utrapieniem Piasta.
Fot. Tomasz Kudala / PressFocus