Kontynuować serię

Częstochowianie mają dobre wspomnienia z ostatniej rywalizacji ze Śląskiem Wrocław.


Raków zmierzył się z podopiecznymi Ivana Djurdjevicia pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Podchodził do tamtej rywalizacji po przegranym dwumeczu ze Slavią Praga w ramach eliminacji do Ligi Konferencji Europy. Wicemistrzowie Polski na „sportowej złości” rozbili wrocławian na ich terenie 4:1 i od tamtej pory przegrali zaledwie raz, dlatego teraz chcieliby kontynuować dobrą serię.

Dobre wspomnienia

Lider ekstraklasy, od momentu powrotu na najwyższy poziom rozgrywkowy, tylko raz uległ wrocławianom. Miało to miejsce ponad dwa lata temu, w sezonie, gdy częstochowianie po raz pierwszy sięgali po wicemistrzostwo Polski. Śląsk wówczas przerwał bardzo długą serię Rakowa bez porażki (10 kolejnych spotkań), a bohaterem tamtej rywalizacji był Bartłomiej Pawłowski. Trzeba jednak przyznać, że ledwie jedno zwycięstwo – na siedem rozegranych dotychczas spotkań – to dość słabe statystyki. Raków więc potrafi radzić sobie z przeciwnikiem z Wrocławia.

Podopieczni trenera Djurdjevicia są jednak zespołem nieprzewidywalnym. Potrafili pokonać w tym roku tak Pogoń Szczecin, jak i Lecha Poznań, a więc ekipy z czuba ligowej tabeli. Patrząc z drugiej strony – przewyższyli ich piłkarze KKS-u Kalisz czy Zagłębia Lubin, notowani albo w niższej lidze lub też bijący się o ekstraklasowy byt. Znaczy to tyle, że Raków czeka niezwykle trudna przeprawa. Trzeba jednak pamiętać, że lider ekstraklasy zagra ten mecz na swoim obiekcie.

Częstochowianie przegrali na nim zaledwie raz. Udało się więc im zbudować przy Limanowskiego twierdzę niezdobytą tak przez Lecha, jak i Legię czy Pogoń. Trudno oczekiwać, że nagle los się odwróci i Śląsk zdoła tego dokonać, choć trzeba brać pod uwagę jego mecz z Pogonią, która jest niezwykle mocna na własnym obiekcie. Wrocławianie potrafili jednak ją pokonać i z tego powodu Raków musi być wyczulony, aby nie dać się zaskoczyć. Pomóc w tym może powrót jednego z ważniejszych zawodników w drużynie.

Przemęczenie robi swoje

Mowa o Patryku Kunie. Wahadłowy wicemistrza Polski zaskakująco nie znalazł się w kadrze meczowej na spotkanie w Szczecinie. Wszystkiemu winne były uraz oraz przemęczenie. Kun gra praktycznie w każdym meczu Rakowa. Jest piłkarzem plasującym się na szczycie zestawienia w przebiegniętych kilometrach. Nie dziwi więc fakt, że wahadłowy mógł być zmęczony, szczególnie że próżno szukać dla niego zmienników w drużynie z Częstochowy.

Na ten moment Kun jest jedynym nominalnym zawodnikiem na lewą flankę. W ostatnim spotkaniu nieźle zastępował go Fran Tudor, jednak 27-latek lepiej odnajduje się na tej pozycji niż Chorwat. Stąd też jego powrót byłby wzmocnieniem zespołu. Niewykluczone jednak, że polski wahadłowy znów znajdzie się poza składem lub też na ławce rezerwowych. Raków w końcu miał ostatnio w terminarzu wiele meczów. Dodatkowe jedno spotkanie odpoczynku może aż tak znacząco nie wpłynąć na wyniki zespołu. Pozwoli to zarazem Kunowi dojść do pełni formy fizycznej, dzięki czemu będzie mógł pomóc drużynie w kolejnych spotkaniach ligowych i Pucharu Polski.


Na zdjęciu: Mecz z Pogonią udowodnił, że Patryk Kun jest do zastąpienia w Rakowie bez strat na jakości piłkarskiej.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus