Korona Kielce. Nie będzie drugich „Świrów”

Powrót trenera Leszka Ojrzyńskiego do Kielc rozbudził wiele wspomnień. To właśnie z tym szkoleniowcem Korona osiągnęła jeden z najlepszych wyników w swojej historii.


– Banda świrów, chuligani, koroniarze! – krzyczał ładnych parę lat temu w kieleckiej szatni Maciej Korzym, co przeszło już do swoistej legendy ekstraklasowej subkultury. Legendą stała się także tamta drużyna. Prowadzona w latach 2011-13 właśnie przez trenera Ojrzyńskiego, pełna twardzieli i charakternych facetów, była skazywana na pożarcie przez pozostałe zespoły. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Korona zaskoczyła wszystkich i na koniec sezonu zajęła 5. miejsce, a więc jedno z najlepszych w swojej historii. Nigdy nie była wyżej, a jeszcze tylko dwa razy finiszowała na tej samej lokacie.

Zostały wspomnienia

Gdy w 2013 roku Ojrzyński został zwolniony z Korony, w Kielcach zrobiło się gorąco. Umowę rozwiązano za porozumieniem stron, ale szefostwo nie ukrywało, że chodzi o wyniki – konkretnie o słaby początek sezonu (remis i dwie porażki) oraz o brak wygranej w 17 meczach wyjazdowych z rzędu (rok czasu). Z taką decyzją nie zgadzali się jednak ani piłkarze, ani kibice. Wszyscy przyjechali na stadion, by wstawić się za Ojrzyńskim, choć sprawa została przesądzona. Negocjować próbował nawet wspomniany Korzym, kapitan drużyny, mimo że… był wówczas kontuzjowany.

– „Banda świrów” skończyła się – powiedział ostatnio w rozmowie z radiem eM Kielce Paweł Golański, dyrektor sportowy Korony, który zatrudnił teraz Ojrzyńskiego w klubie. On sam doskonale wie, o jakim człowieku mowa, bo… jako piłkarz był częścią wspomnianej bandy.

– Zostały przyjaźnie i wspomnienia. Nigdy nie będzie takiej drużyny. Nikt też w klubie nie chce tego powielać. Trenerowi Ojrzyńskiemu zawsze towarzyszyły pewne wartości, które wnosił do wszystkich klubów, gdzie pracował – mówił Golański, wymieniając takie elementy jak agresja w grze oraz stosowanie pressingu. Nic dziwnego, że takie podejście pasowało „piłkarsko-chuligańskiej” bandzie Korony za poprzedniej kadencji szkoleniowca z Ciechanowa. To była naprawdę twarda grupa.

Tu i teraz

O tym, jak ciepło jest wspominana drużyna Ojrzyńskiego w Kielcach, świadczyło wydarzenie, które miało miejsce we wrześniu tego roku. Świętowano wówczas… jubileusz 10-lecia „Bandy świrów”, którego kulminacyjnym momentem był mecz piłkarzy tamtej ekipy ze sztabem szkoleniowym. Obecni byli prawie wszyscy zawodnicy, którzy grali wtedy w Koronie – m.in. Golański, Korzym, Kamil Kuzera, Wojciech Małkowski, Piotr Malarczyk, również Aleksandar Vuković, który objął niedawno Legię (choć wydawało się, że do stolicy trafi… Ojrzyński). Co ciekawe, projekt jubileuszu został zorganizowany z inicjatywy mieszkańców Kielc, którzy głosowali na niego w ramach Budżetu Obywatelskiego.

– To na pewno wyzwanie – mówił Leszek Ojrzyński końcem zeszłego tygodnia, gdy po raz drugi został ogłoszony trenerem Korony, choć – jak sam przyznał – nazywanie zespołu z lat 2011-13 legendą to trochę za duże słowo.

– Słyszałem takie opinie, żebym się zastanowił przed powrotem, bo swoje tutaj zrobiliśmy i trzeba będzie to kontynuować. Jeśli się teraz nie powiedzie, to zapomni się o przeszłości. Ale ja zawsze należałem do odważnych i ambitnych ludzi. Mamy plan, żeby powalczyć o powrót do ekstraklasy. Nie zawracam sobie głowy tym, jak będzie moja praca oceniana, tylko żyję tu i teraz. Myślę o najbliższej przyszłości, bo wiemy, w jakich czasach żyjemy i pewne nasze plany mogą ulec zmianie – przyznał Ojrzyński zadowolony z powrotu w doskonale sobie znane progi.


Na zdjęciu: 8 lat temu ekstraklasa oglądała jedną z najbardziej charakternych polskich drużyn XXI wieku.
Fot. Norbert Barczyk/Press Focus