Koszykówka. Amerykański sen Anny Makurat

 

To był mój najtrudniejszy sezon w karierze, ale też największa satysfakcja – zdradza Anna Makurat po debiutanckiej grze w Connecticut Huskies, w lidze akademickiej NCAA.

 

Gdy rok temu przyjechał do jej domu w Sierakowicach słynny trener Geno Auriemma, były szkoleniowiec reprezentacji USA (trzy złote medale igrzysk), pracujący obecnie w Connecticut, jednym z czołowych klubów NCAA, by porozmawiać o możliwości gry i studiów, poczuła, że to jest jej szansa, a propozycja może się nie powtórzyć.

– Nie byłam na początku przekonana, że chcę grać i studiować w USA. Cały proces rekrutacji trwał półtora roku. Odwiedziło mnie trzech szkoleniowców ze Stanów.

Propozycja Connecticut pojawiła się dosyć późno, ale gdy odezwał się sam trener Auriemma, wiedziałam, że wybiorę Huskies. To było wyróżnienie, choć w USA to normalna procedura; trenerzy bardzo często przyjeżdżają na rozmowy z dziewczynami – opowiada była zawodniczka Arki Gdynia, wychowanka klubu BAT Sierakowice.

Zlekceważony koronawirus

Koszykarka, która 31 marca obchodziła 20. urodziny, w debiutanckim sezonie w NCAA w 32 meczach notowała średnio 7,9 pkt, 3,9 zbiórki i 3,3 asyst, spędzała na parkiecie średnio 26,4 minuty. Została wybrana do pierwszej piątki debiutantek konferencji American Athletic.

– To był najtrudniejszy sezon w mojej dotychczasowej karierze. Mocne zderzenie z akademicką koszykarską rzeczywistością. Wiele wzlotów i upadków. Mogę być jednak bardzo zadowolona i czuję dużą satysfakcję. Wiele nauczyłam się jako koszykarka, ale także jako człowiek. Zmierzyłam się z wyzwaniem, jaką był inny kraj, nowe środowisko, inna kultura i system gry. Udało mi się dorosnąć do pewnych rzeczy – podkreśla.

Makurat, która z powodu pandemii nie mogła dokończyć rozgrywek i studiów w Stanach, wróciła do Polski i przebywa na kwarantannie. Udało jej się razem ze starszą siostrą, Olą, studiującą na uniwersytecie Utah – jak sama mówi rzutem na taśmę – dostać ostatnie bilety na lot z Chicago, organizowany w ramach akcji powrotu Polaków do domu.

– Cieszę się, że udało się wrócić. Moim zdaniem Amerykanie lekceważyli przez wiele dni zagrożenie pandemią, choć akurat w stanie Connecticut było widać, że ludzie zachowują się inaczej, przestrzegają zaleceń.

Jestem obecnie z mamą i siostrami (oprócz Oli ma jeszcze młodszą, Agatę) na kwarantannie domowej, a tata wyprowadził się do dziadków, którzy na szczęście mieszkają blisko. Na razie widzimy się tylko przez szybę, gdy tata dostarcza nam zakupy – opowiada.

Spotkanie z idolką

O utalentowanej zawodniczce po raz pierwszy szersze grono fanów koszykówki dowiedziało się w 2016 r., gdy w rozgrywkach o mistrzostwo Polski juniorek jako 16-latka uzyskała w finale triple-double – 26 pkt, 13 zbiórek, 10 asyst i poprowadziła MKK Sokołów Podlaski do złotego medalu.

Duża liczba występów spowodowała, że pojawiły się kłopoty ze zdrowiem. Przed podjęciem studiów w USA miała problemy z kręgosłupem, co zmusiło ją do kilki tygodni pauzy w sezonie 2018/19. W Stanach Zjednoczonych urazy ją omijały.

– Na początku sezonu po serii intensywnych treningów czułam ból kręgosłupa, ale rozmowa ze sztabem fizykoterapeutów, ich pomoc i ćwiczenia indywidualne spowodowały, że dolegliwości ustąpiły. Jedyny drobny uraz w sezonie to skręcenie stawu skokowego, ale ponieważ była wtedy przerwa w rozgrywkach, nie straciłam żadnego meczu – mówi.

Z perspektywy czasu wie, że dokonała dobrego wyboru, ale przyznała, że początki w Connecticut nie były łatwe. – Teraz mam dużo fajnych wspomnień, trudno wymienić te najlepsze, choć na początku było tak ciężko, że myślałam, że nie będzie nawet jednego dobrego wspomnienia.

Największe przeżycie? Spotkanie z moją idolką, wychowanką Huskies, gwiazdą reprezentacji USA, medalistką igrzysk i mistrzostw świata, MVP Euroligi, Dianą Taurasi. Grałyśmy w styczniu z drużyną narodową USA, mającą w składzie kilka absolwentek Connecticut. Diana była lekko kontuzjowana, więc nie spotkałam się z nią na parkiecie, ale po meczu była chwila na rozmowę i wspólne bardzo osobiste zdjęcie – przyznaje.

Intensywny dzień

Makurat podkreśliła, że przed wyjazdem za ocean nie spodziewała się takiej intensywności życia studencko-koszykarskiego. – Całkowita transformacja mojego życia – i w koszykówce, i w nauce, bo studia w języku obcym nie są łatwe.

Harmonogram każdego dnia wypełniony od rana do wieczora. Zaczynamy od siódmej treningiem indywidualnym, najczęściej w siłowni. Potem śniadanie i dwie jednostki zajęć na uniwersytecie. Niecała godzinka dla siebie, lunch, krótka przerwa i odpoczynek przed trzygodzinnym treningiem zespołowym. Potem wspólna kolacja z drużyną i wieczorem obowiązkowa nauka – przedstawia plan dnia.

– Jeśli ma się jakieś problemy w nauce, to pracuje się z konkretnym wykładowcą indywidualnie. Jesteśmy pilnowane, bo rygorystycznie przestrzega się zasady, że możesz być sportowcem-studentem, jeśli nie masz zaległości w nauce. Jakiekolwiek z nią problemy oznaczają brak możliwości kontynuowania treningów i koniec studiów – dodaje.

Życie w akademiku – niewielki pokój w dwoma łóżkami i biurkami, który dzieliła z inną debiutantką, Amerykanką Aubrey Griffin, wspólna łazienka na korytarzu dla kilku mieszkań – nie stanowiło dla niej problemu. – Rano opuszczałyśmy pokój i wracałyśmy w zasadzie tylko na nocleg.

Cały dzień toczył się w budynku campusu przeznaczonym dla koszykarek i koszykarzy. W nim mieściło się wszystko: sale treningowe, siłownie, w pełni wyposażone szatnie, biura trenerów, gabinety fizykoterapii, miejsca wspólnego odpoczynku czy spotkań.

Wiem, że w kolejnych latach studiów zawodniczki mieszkają w apartamentach z aneksami kuchennymi, ale to dopiero przede mną. W tym roku korzystałam ze stołówki uczelnianej w kampusie – opowiada.

Wspólna gra z siostrami

Młodej Polce pozostało jeszcze kilka zajęć do zaliczenia, a program nauki realizuje obecnie online. Na razie nie ma sprecyzowanych planów co do wyboru kierunku studiów. Pierwszy rok to głównie zdobywanie wiedzy ogólnej.

– W pierwszym semestrze były wykłady z wybranych przedmiotów. W drugim – zajęcia w 20-osobowych grupach oraz nauka online. Na początku miałam geografię, matematykę, angielski, a teraz także mitologię. Jest pula przedmiotów z wiedzy ogólnej i każdy sobie dobiera to, co mu odpowiada.

Jaki kierunek wybiorę? Najpierw myślałam o naukach ekonomicznych, ale teraz w planach jest zarządzanie sportem. Mam jeszcze czas na decyzję – podkreśla.

Makurat, występująca na pozycji rozgrywającej lub rzucającej obrończyni (tzw. dwójka), nie ukrywa, że marzy o wspólnym występie w jednym zespole z siostrami – starszą, Aleksandrą, i młodszą o cztery lata, Agatą.

– Nasze marzenie jest jasne: zagrać razem w reprezentacji Polski. Obydwie siostry grają na pozycjach skrzydłowych, więc problemu z dublowaniem ról nie będzie – dodaje ze śmiechem.

Olga Miriam Przybyłowicz

Na zdjęciu: Anna Makurat mimo zaledwie 20 lat jest nadzieją na lepsze dni naszego kobiecego basketu.
Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus