Koszykówka. Chcą iść dalej

Postawiliśmy kamień milowy, ale zależy nam na kolejnym zwycięstwie – powiedział przed ćwierćfinałowym starciem ze Słowenią Michał Michalak, rzucający biało-czerwonych.


Polacy wczoraj przeprowadzili opcjonalny trening przed środowym ćwierćfinałem. Pod okiem Michała Dukowicza i Grzegorza Kożana, asystentów trenera Igora Milicicia, ćwiczyli w Mercedes Benz Arenie w Berlinie: Łukasz Kolenda, Jakub Schenk, Dominik Olejniczak, Jakub Garbacz i Michał Michalak. Całkowicie odwołały swoje treningi w głównej arenie trzy z ośmiu reprezentacji, które pozostają w turnieju: Włochy, Niemcy i Grecja.

– To był trening opcjonalny, każdy z nas był tu z własnej woli. Uznałem, że lepiej dla mnie będzie porzucać sobie, potrenować – przyznał Michał Michalak, który z piątki ćwiczących najdłużej gra w tych mistrzostwach. Średnio przebywa na parkiecie 16,7 minut i zdobywa 7,3 pkt.

Euforia polskiej ekipy na parkiecie i szatni po wygranej z Ukrainą 94:86 i pierwszym od 25 lat awansie do ćwierćfinału była wielka, ale świętowanie nie trwało długo.

– Jesteśmy w trakcie zawodów. Postawiliśmy kamień milowy, ale zależy nam na kolejnym zwycięstwie, więc oczywiście cieszyliśmy się, ale dopóki turniej się nie skończył to nie czas na celebrowanie. Trzeba przygotować się do następnego meczu z myślą o zwycięstwie – podkreślił Michalak.

– Nikt w nas nie wierzył, nikt nie wierzył we mnie. Teraz udowodniliśmy, że potrafimy.

Chcemy zostać skromni, nie chcemy być gwiazdami mediów. Jesteśmy drużyną koszykówki, to zespołowy sport. Teraz wygrywamy jako zespół, nie jako indywidualności. Chcemy ciągle pozostać drużyną. Ja jako kapitan zrobię wszystko, aby tak się stało – wtórował mu Mateusz Ponitka, kapitan i lider biało-czerwonych.

Nasza drużyna w starciu ze Słowenią nie będzie faworytem. Rywale w swoich szeregach mają bowiem fenomenalnego Lukę Doncicia. Mimo to Polacy nie zamierzają łatwo oddać pola.

– Zwycięstwo Włoch z Serbią jeszcze bardziej utwierdziło nas w przekonaniu, że w jednym meczu wszystko może się zdarzyć. Widzieliśmy w drugiej połowie, że Serbowie byli zszokowani tym, że rywale wszystko trafiali. Przez dłuższy czas grali z nastawieniem, że jakoś uda im się wygrać, a gdy do końca pozostawało cztery minuty, nagle nikt z nich nie chciał rzucać, brać odpowiedzialności. „Damy piłkę Jokiciowi” – myśleli i okazało się, że nie wygrali. Jest to dla nas jakaś lekcja – zauważył 28-letni koszykarz, który w reprezentacji rozegrał 41 spotkań i zdobył 314 punktów.

Istotną informację o stanie zdrowia w drużynie przekazał dziennikarzom lekarz reprezentacji Marcin Błoński.

– W dalszym ciągu bez zmian. Wszystko w porządku, zawodnicy są gotowi do walki o półfinał – zaznaczył.

Środowe spotkanie ze Słowenią rozpocznie się o godz. 20.30.


Osłabieni rywale

Słowenia bez skrzydłowego Zoran Dragicia zagra przeciwko Polsce. „Zawodnik doznał kontuzji mięśnia w pierwszej połowie sobotniego meczu 1/8 finału z Belgią” – poinformowała Słoweńska Federacja Koszykówki.

33-letni koszykarz, młodszy z braci Dragiciów, miał średnio 5,3 pkt i 3,2 zbiórki w meczu podczas EuroBasketu. Sztab medyczny ocenił, że uraz eliminuje go z gry na sześć, a nawet osiem tygodni.

Jego starszy, 36-letni brat Goran rzuca średnio 14,5 pkt w spotkaniu.

Słowenia, obrońca tytułu, pokonała w 1/8 finału Belgię 88:72.


Lider w statystykach

Aleksander Balcerowski ze wskaźnikiem 81,1 procent jest liderem klasyfikacji najskuteczniejszych w rzutach za dwa punkty po fazie 1/8 finału mistrzostw Europy. Dziesiąte miejsce wśród najlepiej podających zajmuje Mateusz Ponitka (średnia 6,3).

Balcerowski po rozegraniu sześciu spotkań wyprzedza reprezentanta Słowenii Mike’a Tobeya (71 procent w 5 spotkaniach) oraz Serba Nikolę Jokicia (70,7).

Ponitka ze średnią 6,3 asyst plasuje się tuż za słoweńskim gwiazdorem Luką Doncicem (6,5). Prowadzi Czech Tomas Satoransky (11 (4 mecze).


Na zdjęciu: Po pokonaniu Ukrainy morale A.J. Slaughtera i jego kolegów mocno poszło do góry.
Fot. FIBA