Koszykówka. Medale czekają

W półfinałach drużyny rywalizują do trzech zwycięstw. Pierwsi walkę rozpoczną Arka i Anwil. Dla gdynian to powrót po kilku chudych latach do krajowego topu. Na początku XXI wieku niepodzielnie panowali na polskich parkietach, 9-krotnie sięgając po mistrzostwo kraju (2004-12). Znakomity okres zakończył się wraz z wycofaniem się ze sponsorowania klubu Ryszarda Krauzego, właściciela Prokomu.

Powrót na tron?

Teraz Arka znów celuje w medal, jej ambicje sięgają nawet złota. Do tego jednak droga daleka. Anwil to przecież aktualny mistrz Polski i liczy na powtórzenie sukcesu. W sezonie zasadniczym oba spotkania wygrała jednak Arka, u siebie 98:89, we Włocławku 83:66, triumfowała też w Pucharze Polski 84:80. – Gdynianie pokonali nas już trzy razy, mają też przewagę własnego parkietu, ale nas to tylko motywuje do jeszcze większej pracy. Półfinał to nie jest nasz szczyt marzeń – mówił w wywiadzie dla portalu www.sportowefakty.pl Igor Milicić, trener Anwilu. Szkoleniowiec Arki też zdaje sobie sprawę, że z ekipą z Włocławka łatwo nie będzie. – W play-offie to nie ma żadnego znaczenia. Anwil to obecnie inna drużyna. Teraz każdy kolejny mecz, to coraz większy stres i zmęczenie – powiedział Przemysław Frasunkiewicz, trener gdyńskiej ekipy.

Zatrzymać Florence’a

W ćwierćfinałach znacznie trudniejszą przeprawę mieli gdynianie. Legię Warszawa pokonali dopiero w pięciu spotkaniach. Anwil z kolei nadspodziewanie łatwo ograł w trzech meczach Arged BMSlam Stal Ostrów Wlkp., prezentując efektowną i bardzo skuteczną koszykówkę. Nie zaszkodził mu nawet brak Josipa Sobina. Chorwacki środkowy jest kontuzjowany i przeciwko ekipie z Pomorza też nie zagra. To z kolei otwiera szansę dla podkoszowych Arki, a tych gdynianie mają bardzo mocnych. Adam Łapeta oraz Robert Upshaw to chyba najlepszy duet środkowych w lidze. Nie oni są jednak najsilniejszą bronią gdynian. Jest nią James Florence. Amerykański rozgrywający prezentuje się wybornie.

W decydującym spotkaniu ćwierćfinałowym z Legią to on w głównej mierze był ojcem zwycięstwa. Zdobył aż 35 punktów, trafiając m.in. 6 razy za zza linii 6,75 m. Dołożył do tego jeszcze 4 asysty i 2 zbiórki. Anwil na takich graczy ma jednak sposób. Casper Ware, gwiazda ekipy z Ostrowa Wlkp., gra podobnie do Florence’a. Też dużo kozłuje, jest szybki, przebojowy i dużo rzuca. Mimo to włocławianie dzięki zmiennej obronie nie pozwalali mu na wejścia pod kosz. Z pewnością gracze Anwilu będą też chcieli zatrzymać szybkie ataki Arki. To bowiem bardzo groźna broń tej drużyny.

Atutami obrońców tytułui są z kolei bardzo wyrównany skład oraz wracający do dobrej formy Michał Michalak. Rzucający długo nie grał, bo zmagał się z urazem. Wrócił na ćwierćfinał i pokazał swój ponadprzeciętny potencjał. Świetnie rzuca, a do tego jest dobrym obrońcą. Paradoksalnie Anwilowi pomogła też kontuzja Sobina. Przez to jego gra jest mniej schematyczna i bardzo trudno ją rozszyfrować. I wreszcie Ivan Almeida. Lider włocławian na play-off doszedł do swojej optymalnej dyspozycji. Znów imponuje dynamiką i pewną ręką. Jeśli gdynianie pozwolą mu się rozpędzić, w pojedynkę jest w stanie rozstrzygnąć mecz. – Naszą największą siłą jest defensywa, a ona nakręca atak. Dodatkowo mamy szeroki i wyrównany skład, w którym każdy może być liderem i to wydaje się problemem dla naszych przeciwników – podsumował Jarosław Zyskowski, skrzydłowy Anwilu.

Selekcjoner z konkursu

Podkoszowi rządzą

W drugiej parze Polski Cukier – Stelmet równie trudno wskazać faworyta. Oba zespoły dysponują porównywalnym potencjałem. W drodze do półfinału torunianie pokonali Kinga Szczecin 3-0. – Ale to wcale nie była łatwa przeprawa. Udało nam się wygrać w trzech meczach, chociaż przez większość czasu we wszystkich tych spotkaniach przegrywaliśmy – przyznał Krzysztof Sulima, środkowy Polskiego Cukru.

Za zespołem z Torunia przemawia przewaga własnej hali, w której nie zwykł przegrywać. Wygrał w niej 16 z 17 meczów. Toruńską „twierdzę” zdobył tylko Anwil. – To jest dla nas pewien atut, ale play-off to inne granie niż w fazie zasadniczej. W nim każda drużyna kładzie na szalę wszystko to, co ma najlepsze. Na pewno będziemy bardzo dobrze przygotowani przez nasz sztab szkoleniowy. Dwa razy wygraliśmy ze Stelmetem, dlatego będziemy chcieli zagrać podobnie taktycznie – ocenił Sulima.

Zielonogórzanie w ćwierćfinale z kolei stoczyli pasjonujący bój z MKS-em Dąbrowa Górnicza. W pewnym momencie byli nawet na krawędzi. Po dwóch meczach był remis i w trzecim w Dąbrowie Górniczej przegrywali już nawet 12 punktami. – Zdołaliśmy się podnieść. To pokazuje, że nie jest łatwo nas złamać. Jednak wielkie słowa uznania dla chłopaków z Dąbrowy, dla trenera Jacka Winnickiego za świetny sezon, bo naprawdę pokazali dobrą koszykówkę – stwierdził Łukasz Koszarek, rozgrywający ekipy z Zielonej Góry.

Polski Cukier w odróżnieniu od MKS-u ma w składzie świetnych podkoszowych, przede wszystkim Damiana Kuliga i Chekiha Mbodjego. Przemysław Karnowski od początku rozgrywek zmaga się z problemami zdrowotnymi i jego występ jest mało prawdopodobny. – To będzie inna gra, niż z MKS-em. Znamy atuty rywali, wiemy o ich sile pod koszem i będziemy na to przygotowani – zapewnił Koszarek.

 

Na zdjęciu: James Florence (w środku) wprowadził Arkę do strefy medalowej i nie zamierza na tym poprzestać.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ