Koszykówka. Przerwa dla rodziny

36-letni Szubarga to jeden z najlepszych i najbardziej doświadczonych polskich rozgrywających. Od 2016 roku występuje w Asseco Arce Gdynia, z którą w poprzednich rozgrywkach wywalczył brązowy medal mistrzostw Polski. W tym sezonie ambicje jego i klubu sięgają jeszcze wyżej. Czy jednak uda się je zrealizować? Z powodu koronawirusa liga została zawieszona i wszystko wskazuje na to, że sezon może się zakończyć przedwcześnie.

Dla Szubargi jednak taka nagła przerwa w grze to nie pierwszyzna.

Kierunek ukraiński

Sezon 2012/13 Szubarga spędził w Anwilu Włocławek. Z klubem zajął wprawdzie dopiero piątą pozycję, ale indywidualnie rozgrywki mógł uznać za bardzo udane. Został najlepszym obrońcą i asystującym ligi. Nic dziwnego, że reprezentacyjny rozgrywający znalazł się na celowniku znacznie bogatszych zagranicznych lig. Sam też był zdecydowany na taki transfer. Miał 29 lat i chciał spróbować swoich sił za granicą. Mówiło się o wyjeździe m.in. do Hiszpanii, Włoch lub Francji. Nic z tego nie wyszło, bo ostatecznie koszykarz wylądował na Ukrainie. Podpisał roczny kontrakt z klubem MBC Mikołajów, którego miał być liderem. Wówczas opcja ukraińska wydawała się dobra. Tamtejsze kluby nieźle płaciły, nie brakowało w nich mocnych zawodników, a do tego ekstraklasa ukraińska uchodziła za „odskocznię” do lepszych lig.

Miłe złego początki

Szubarga szybko zaaklimatyzował się w nowym klubie. Był jego bardzo mocnym punktem. Średnio zdobywał 15,5 pkt i miał 6 asyst w meczu, co dało mu w tym elemencie siódme miejsce w lidze. Był trzecim strzelcem swojego zespołu.

„Wszystko jest w porządku: organizacja klubu, zespół, Czuję się dobrze w drużynie, w mieście. Z ładnego mieszkania w centrum Mikołajowa, ośrodka mającego ponad sześćset tysięcy ludzi mam do hali 7-8 minut samochodem. Na ulicach nie ma żadnych korków. Uczę się rosyjskiego, bo tu wszyscy mówią właśnie w tym języku, a nie po ukraińsku. Za miesiąc będę już dużo więcej rozumiał i pewnie trochę mówił. W szkole mój kontakt z rosyjskim był krótki i niezbyt intensywny” tak opisywał swój pobyt na Ukrainie Szubarga.

– Naszym celem był udział w play offie. W lidze było 14 ekip, które rywalizowały systemem mecz i rewanż o awans do czołowej ósemki, która miała walczyć o mistrzostwo – wspominał. Jedna rzecz go jednak zaskoczyła, to że po raz pierwszy podróżował na mecz pociągiem.

– To było dla mnie zupełne zaskoczenie, ale biorąc pod uwagę odległości to rzeczywiście lepsze rozwiązanie niż autokar, a samolot w naszym klubie nie wchodził w grę…

Czas wojny

Sielanka szybko się jednak skończyła. Wiosną 2014 roku wybuchł konflikt na wschodzie Ukrainy. Nasiliły się zwłaszcza walki w okolicach Doniecka i Mariupola. Wtedy Rosja zajęła Krym. Kryzys mocno uderzył w sport. Większość obcokrajowców opuściła kraj, a kluby, w tym czołowa wówczas drużyna na Ukrainie, BC Kijów, znalazły się na krawędzi bankructwa. Szubarga również postanowił opuścić Ukrainę.

– Klub nie robił mi żadnych problemów. Już następnego dnia po rozwiązaniu umowy byłem w kraju. Pracy długo nie szukałem, bo od razu podpisałem umowę z AZS Koszalin – wspomina tamten czas.

Rozsądna decyzja

Po kilku latach, już w Polsce, Szubarga przeżywa pewnego rodzaju deja vu. Tylko powód jest inny. Na Ukrainie był to konflikt wojenny i rozpad kraju, teraz pandemia koronawirusa, który sparaliżował rozgrywki praktycznie na całym Starym Kontynencie. Zawiesiły je nie tylko Polska Liga Koszykówki, ale też koszykarskie potęgi, jak Hiszpania, Francja i Włochy. Nawet rosyjska Zjednoczona Liga VTB zdecydowała się przerwać zmagania.

Co ciekawe w 2014 roku Ukraińcy dokończyli sezon, ale drużyny grały już w nim w krajowych składach. Tym razem będzie o to zdecydowanie trudnej.

– Niestety, koronawirus wciąż się rozprzestrzenia i nie wygląda na to, by przestał do 25 marca. Nie ma gdzie trenować, a zawodnicy wyjechali z klubów do swoich rodzin. Nie sądzę też, by nagle mieli wrócić np. ze Stanów Zjednoczonych i dograć sezon – podkreślił rozgrywający Asseco Arki Gdynia, który nie ma recepty na wyjście z tej sytuacji. W każdym rozwiązaniu ktoś będzie niezadowolony.

– Trzeba jednak podjąć jakąś decyzję. Trzeba do sprawy podejść rozsądnie i na bok odłożyć swoje ambicje. To musi być najlepsze rozwiązanie dla kibiców, klubów i Polskiej Ligi Koszykówki – podsumował aktualną sytuację koszykarz, który przymusową przerwę w rozgrywkach, tak jak większość zawodników, spędza w domu z rodziną. Gdy gra liga jest to utrudnione, bo koszykarze mają treningi, zgrupowania i mecze. Teraz jest okazja do nadrobienia tych zaległości.

Na zdjęciu: Krzysztof Szubarga w życiu przeszedł sporo, z zawieszeniem ligi miał już do czynienia na Ukrainie.