Krakowianie z mieszanymi uczuciami

Były napastnik „Białej gwiazdy” Alon Turgeman przestrzega, że koronawirusa nie można lekceważyć.


Kibice Wisły Kraków mają mieszane uczucia. Z jednej strony z optymizmem przyjęli grę drużyny Artura Skowronka w Zabrzu, bo rozpędzony lider na swoim boisku nie zdołał pokonać Mateusza Lisa, który został określony mianem „ojca remisu”. Oprócz bramkarza „Białej gwiazdy” na słowa pochwały zasłużył także nowy stoper Michal Frydrych. A jeżeli dodamy do tego, że Maciej Sadlok zanotował 300. występ w ekstraklasie, to stanie się jasne, że powodów do radości nie brakuje.

Jest jednak druga strona, która sprawia, że pod Wawelem nikt się nie śmieje. Chodzi oczywiście o raport medyczny. Najpierw okazało się, że koronawirusem zaraził się prezes Dawid Błaszczykowski. W piątek w Zabrzu, w zespole Wisły zabrakło kapitana i współwłaściciela klubu, a jednocześnie brata prezesa Jakuba Błaszczykowskiego, w którego testy także wykazały wynik pozytywny. Negatywny wynik przyniosły natomiast badania Dawida Szota i Aleksandry Buksy, którzy mieli objawy przeziębienia oraz Artura Skowronka, mającego kontakt z zarażonym działaczem. Ponadto w trakcie spotkania z Górnikiem bardzo źle poczuł się Gieorgij Żukow, który nie był w stanie kontynuować gry w drugiej połowie.

Izolacja, kwarantanna i badania

– Działając na podstawie obowiązujące przepisy, przedstawiciele pionu administracyjnego i sportowego, u których stwierdzono obecność koronawirusa, zostały odizolowane, rozpoczynając kwarantannę – poinformowała Wisła Kraków w oficjalnym komunikacie.

– W ostatnich dniach zespół funkcjonował na podstawie zaostrzone normy sanitarno-epidemiologiczne, co oznacza, że nie zachodzi potrzeba stosowania izolacji wobec wszystkich przedstawicieli pierwszej drużyny.
Wczoraj przeprowadzone ponowne testy na obecność covid-19, którym poddani zostaną zawodnicy, sztab oraz osoby mające kontakt z pierwszym zespołem i wszyscy w napięciu czekają na informację czy zaplanowany na niedzielę mecz z Lechią Gdańsk dojdzie do skutku. Wszyscy także przeżywają mocno doniesienia z Wiednia, gdzie grający w rundzie wiosennej w Wiśle Alon Turgeman borykał się z chorobą.

Walka z chorobą

– Zacząłem czuć się źle – opisuje swoją walkę z chorobą napastnik z Izraela, wypożyczony do Wisły z Austrii Wiedeń.

– Byłem słaby, codziennie bolała mnie głowa i miałem temperaturę, około 37,5 stopni Celsjusza. Nie dopuszczałem wtedy do siebie myśli, że to może być koronawirus. Wiedziałem, że w Austrii Wiedeń wszyscy są badani co półtora tygodnia, więc poprosiłem, by przebadali i mnie. Wieczorem napisał do mnie klubowy lekarz z informacją o pozytywnym wyniku testu. Poinstruował mnie, co robić dalej. Byłem zszokowany, ale powiedziałem sobie, że to nic strasznego. Lekarz napisał, bym został w pokoju i przekazał mu listę osób, z którymi się kontaktowałem. Pierwsza noc przeszła gładko, ze znajomymi żartowałem nawet na ten temat. Jednak rano na drugi dzień było już zupełnie inaczej. Doświadczyłem czegoś, o czym nie miałem pojęcia. Nie spodziewałem się, jak trudne to będzie. Obudziłem się rano, by odmówić modlitwę i nagle mój oddech stał się ciężki. Zaczęło kręcić mi się w głowie, a co gorsze – nie mogłem oddychać. Wszystko widziałem na biało. Pociłem się. Usta wyschły mi całkowicie, a ręce były lodowato zimne.


Czytaj jeszcze: Błaszczykowscy z koronawirusem!


Ostrzeżenie

– Nie byłem w stanie myśleć o niczym i zacząłem przygotowywać się na najgorsze. Nie wiedziałem, co robić. Byłem w stanie jedynie chwycić za telefon i zadzwonić do siostry. Nie wiem, co by się ze mną stało, gdyby nie odebrała. Powiedziałem jej, że źle się czuje, że nie oddycham, i poprosiłem, żeby zadzwoniła do obsługi hotelowej po pomoc. Powiedziała, żebym usiadł i spróbował się zrelaksować. Po jakimś czasie atak minął, a ja poprosiłem siostrę, by pozostała ze mną na linii na wypadek, gdyby to się powtórzyło. Siostra mówiła mi dobre rzeczy. Przypomniała mi wszystkie moje osiągnięcia. Mówiła o ludziach, którzy mnie wspierają. Dzięki niej udało mi się uspokoić i jakoś to przetrwać. W kolejnych dniach ataki były coraz słabsze, minęły napady lękowe. Teraz trauma jest już za mną i myślę, że w przyszłości będę umieć lepiej radzić sobie z takimi sytuacjami, ale chciałbym, aby moja historia była ostrzeżeniem. Chcę, żeby ludzie wiedzieli, jak ciężko może wyglądać spotkanie z tym wirusem – kończy Turgeman.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus