Krakowski patent

Gracze GKS-u Tychy, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, na lodowisku pojawili z kotami i psami z miejskiego schroniska.


To było zwieńczenie akcji prowadzonej przez tyszan „Nie zostawiaj zwierzaka na lodzie”. To niezwykle sympatyczny gest hokeistów, którzy liczą, że część zwierząt trafi do ich kibiców. Jednak w meczu nie mieli powodów do radości, bo zespół „Pasów” po raz trzeci wygrał nimi w tym sezonie. Zespół trener Rudolfa Rohaczka ma patent na tyską ekipę…

W GKS-ie zastanawiano się kto ma wystąpić w bramce. Tomas Fuczik nie tak dawno podpisał kontrakt, zaś Kamil Lewartowski właśnie udanie zadebiutował w reprezentacji kraju. Ostatecznie trenerzy zdecydowali się na Czecha, który rozpoczął z dużym spokojem i w I tercji miał kilka udanych interwencji. Jednak jego vis-a-vis, Denis Pierewozczikow, musiał wykazać się znacznie większym kunsztem, bo gospodarze mieli nieco więcej groźniejszych sytuacji. W 8 min Aleks Szczechura i Michael Cichy przeprowadzili szybką akcję, ale ten drugi nie skierował krążka do bramki. Nieco później (13 min) okazję zmarnował Kamil Wróbel. Mimo kilku udanych akcji ta cześć meczu rozczarowała, bo akcje były szarpane, zawodnicy często wyrzucali na uwolnienie, a ponadto gospodarze 3 razy przebywali w boksie kar, zaś ich rywale – 2. Obie drużyny podchodziły zbyt nerwowo do swoich obowiązków i gra nie była płynna. Z tak rutynowanym rywalem nie można pozwolić sobie na zbyt dużą ilość fauli.

Tyszanie stracili pierwszego gola w dość dziwnych okolicznościach, bowiem wydawało się, że Fuczik ma krążek zamrożony i pod kontrolą, a tymczasem po uderzeniu Collina Shirleya „kauczuk” przetoczył się za linię bramkową. Sędziowie analizowali całą sytuację i uznali bramkę. Z kolei drugą goście zdobyli w nieco łatwiejszej sytuacji. W boksie kar znaleźli się Christian Mroczkowski oraz Radosław Galant i tyszanie mieli grać przez 104 sek. w „3”. Jednak ponownie Shirley błyskawicznie zdobył 2. gola i goście znaleźli się w komfortowej sytuacji, a tyszanie nie mieli żadnego pomysłu na grę, choć Wróbel w 31 min ponownie miał okazję pokonać rosyjskiego bramkarza.

W ostatniej odsłonie gospodarze posiadali inicjatywę, ale zupełnie nic z tego nie wynikało. Rosyjski bramkarz był niezwykle czujny, zaś napastnikom gospodarzy zabrakło spokoju i precyzji. Tyszanie rzucili się do ataku i gościom łatwiej było wyprowadzać ataki. Artiom Woroszyło pod koniec meczu znalazł się w sytuacji sam na sam, ale Fuczik obronił ten strzał. „Pasy” po tej wygranej mocno się podbudowały przed występem w finałowym turnieju Pucharu Polski w Bytomiu, który rozegrany zostanie tuż po świętach.

GKS TYCHY – COMARCH CRACOVIA 0:2 (0:0, 0:2, 0:0)

0:1 – Shirley – Kinnunen – Popiticz (23:29), 0:2 – Shirley – Jeżek – Kapica (31:39, w podwójnej przewadze).

Sędziowali: Przemysław Gabryszak i Daniel Lipiński – Wojciech Czech i Wojciech Moszczyński. Widzów 500.

GKS: Fuczik; Korczemkin – Seed, Pociecha – Bizacki, Smirnow – Kotlorz, Michałowski (4); Mroczkowski (4) – Cichy – Szczechura, Serguszkin – Fieofanow – Dupuy, Jeziorski – Galant (4) – Wróbel, Witecki – Starzyński (2) – Marzec. Trener Krzysztof MAJKOWSKI.

CRACOVIA: Pierewozczikow; Szaur – Gula (2), Muller (2) – Dudasz, Kinnunen – Karlsson, Gosztyła – Popiticz; Nemec – Kapica (2) – Jeżek, Woroszyło – Bodrow – Ismagiłow, Csamango – Jacenko – Brynkus (2), Augustyniak (2) – Bezwiński – Shirley. Trener Rudolf ROHACZEK.

Kary: GKS – 14 min, Cracovia – 10 min.

Liczba

12 SEKUND zaledwie potrzebowały „Pasy”, by zdobyć gola w podwójnej przewadze.


Na zdjęciu: Collin Shirley był twórcą sukcesu gości.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus