Krok od utrzymania

MKS Dąbrowa Górnicza sprawił niespodziankę i we Wrocławiu ograł mistrza kraju, Śląsk. To jego pierwsze zwycięstwo po pięciu, kolejnych porażkach.


Dąbrowianie ostatnio mieli fatalną passę. Choć grali dobrze przegrali m.in. z Kingiem Szczecin i Grupą Sierleccy Czarnymi Słupsk. W ostatniej kolejce z kolei po słabym meczu zostali rozbici w Toruniu przez Arrivę Twarde Pierniki. To nie zwiastowało dobrze przed wtorkowym zaległym meczem ze Śląskiem Wrocław. Wprawdzie mistrzowie Polski też ostatnio nie spisują się na miarę oczekiwań, ale ich potencjał jest zdecydowanie większy niż MKS-u.

Obie ekipy do starcia przystąpiły mocno osłabione. Wśród gospodarzy brakowało kontuzjowanych Jeremiaha Martina, Vasy Pusicy i Justina Bibbsa. Do gry wrócił za to D.J. Mitchel. W ekipie z Dąbrowy Górniczej nie mogli grać natomiast chory na aginę Jarosław Mokros i Ousmane Drame, choć zajął miejsce na ławce rezerwowych. – Miał naderwany mięsień przywodziciela. Jest pod opieką naszych fizjoterapeutów i masażysty. Cały czas jest monitorowany. Miał m.in. robiony rezonans. Wróci do gry, kiedy będzie w pełni sprawny. Trzeba pamiętać, że to kontuzja, która bardzo łatwo się odnawia. Nie chcemy ryzykować i zrobić zawodnikowi takiej sytuacji, że na koniec sezonu dozna urazu – wyjaśnił [Jacek Winnicki], trener MKS-u, który we Wrocławiu miał do dyspozycji zaledwie siedmiu graczy.

Dąbrowianie, choć byli skazywani na porażkę, dzielnie walczyli i mocno postawili się gospodarzom. Początek należał jednak do mistrzów Polski, którzy szybko wywalczyli 12 punktów przewagi. Wydawało się wtedy, że nie będą mieli problemów z odniesieniem zwycięstwa. Tak było jednak tylko w pierwszej kwarcie. W kolejnych to przyjezdni mieli przewagę, a druga połowa była wręcz ich popisem. Agresywną defensywą zatrzymali wrocławian, a w ataku wykorzystywali umiejętności gry jeden na jeden Josepha Chealeya oraz Gerry’ego Blakesa. Swoje zrobili też Trevon Bluiett oraz Maciej Kucharek, którzy trafiali z dystansu. – W drugiej połowie udało nam się zatrzymać zespół z Wrocławia na 35 punktach. To znakomity wynik, osiągnięty determinacją i wolą walki. Troszeczkę niepotrzebnej nerwowości było w końcówce, bo mogliśmy mieć mecz pod większą kontrolą. Nie trafiliśmy wtedy kilku rzutów wolnych, ale był to efekt zmęczenia – przyznał Winnicki. – Uprościliśmy naszą taktykę. Staraliśmy się doprowadzać do sytuacji jeden na jeden, co wykorzystywali Gerry i Josh. Takie było założenie i się sprawdziło – cieszył się Winnicki.

Dąbrowianie dzięki wygranej zrobili ogromny krok w kierunku utrzymania się w elicie. Na trzy kolejki przed końcem rundy zasadniczej mają na koncie 37 punktów, o trzy więcej od ostatniej ekipy z Torunia. – Biorąc pod uwagę matematykę,

możemy jeszcze spaść, ale jesteśmy w dogodnej sytuacji. Mamy bilans 2-0 z Sokołem Łańcut i GTK Gliwice, oraz 1-0 ze Startem Lublin i Astorią Bydgoszcz, z którymi jeszcze gramy. Wiele się może zdarzyć i możemy spaść, ale nasza sytuacja jest w miarę bezpieczna – ocenił Winnicki.

Śląsk Wrocław – MKS Dąbrowa Górnicza 80:88 (25:19, 20:24, 16;19, 19:26)

WROCŁAW: Ł. Komenda 18 (3×3), Gołębiowski 8, Dziewa 16, Ramljak 6, Nizioł 14 (2×3) – Piśla, Wiśniewski, Parachouski 15, Karolak 3 (1×3), Mitchell. Trener Erdugrul ERDOGAN.

DĄBROWA GÓRNICZA: Blakes 27 (1×3), Bluiett 15 (3×3), Radwański, Chealey 16, Kucharek 16 (4×3) – Margiciok, Rajewicz 3, Piechowicz 11 (1×3). Trener Jacek WINNICKI.


Na zdjęciu: Joseph Chealey jest doskonale wyszkolony technicznie i potrafi to wykorzystać.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus