Krok w znane

W I lidze 14 goli dla Zagłębia, 9 dla Podbeskidzia, 16 dla Zawiszy. W II lidze 14 dla Legionovii. Tak wyglądają liczby Lewickiego. Są więcej niż przyzwoite. Nic więc dziwnego, że już kilka razy napastnik ten witał się z gąską, a w tym przypadku z ekstraklasą. Za każdym jednak razem, gdy był na progu elity… coś szło nie tak i piłkarz musiał robić krok wstecz.

Awans i degradacja

Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że w Sosnowcu w końcu się uda. Lewicki dołożył solidną cegiełkę do upragnionego awansu Zagłębia i miał być opcją numer jeden w ataku. Tymczasem piłkarz w dwóch pierwszych kolejkach nie zaliczył ani jednej minuty. Od pewnego czasu mówiło się, że 30-latkiem mocno interesuje się Raków Częstochowa. Konkurencja się jednak nie dawała i w tym tygodniu to, co do niedawna wydawało się mało prawdopodobne, stało się faktem. – Szymon wzmacnia nasze szeregi. To nie był łatwy transfer do przeprowadzenia, ale ostatecznie ten zawodnik będzie piłkarzem Rakowa – pochwalił się prezes częstochowian Wojciech Cygan. Napastnik podpisał dwuletni kontrakt i… wtedy na rozpętało się małe zamieszanie dotyczące powodów zmiany klubu przez Lewickiego.

Chciał czy nie?

Dariusz Dudek, trener Zagłębia w środę na naszych łamach, tak tłumaczył to pożegnanie. – Zawsze w takiej sytuacji są dwa wyjścia. Albo podnosisz rękawicę i walczysz, albo nie. Szymon Zdecydował się na na transfer – przyznał szkoleniowiec, którego słowa zabrzmiały, jakby zawodnik… przestraszył się konkurencji i szybko odpuścił.

Jak można się domyślać piłkarz zareagował na słowa trenera. – Byłem otwarty na rywalizację, nie bałem się jej. A potem się dowiedziałem, że Zagłębie czyni pewne kroki, żebym odszedł i oferuje mnie innym klubom. Nikt z klubu nie powiedział mi oficjalnie, że chcą się mnie pozbyć, że nie jestem potrzebny. Wszystkiego dowiadywałem się od osób trzecich – przyznał Szymon Lewicki, cytowany przez portal weszlo.com. Próbowaliśmy wczoraj rozwinąć ten wątek i „pociągnąć” piłkarza za język, ale z powodu piątkowego meczu w Chojnicach był nieuchwytny.

Rozbieżności i różnice zdań sprawiły, że zaczęto doszukiwać się konfliktu na linii piłkarz-klub, trener. Dariusz Dudek temu zaprzecza i ma nadzieję, że uda się w najbliższym czasie spotkać i porozmawiać. – Mam nadzieję, że spotkamy się na kawie. Odchodzenie w atmosferze niedomówień nie byłoby dobre. Piłka jest tak przewrotna, że za rok, dwa, trzy znów możemy razem pracować – mówi szkoleniowiec beniaminka z Sosnowca.

Potrzebny numer jeden

Tymczasem najbardziej zadowoloną z takiego obrotu sprawy stroną jest oczywiście Raków. Częstochowski klub potrzebował doświadczonego i solidnego snajpera. I to od dłuższego czasu. Sprowadzony w poprzednim sezonie Mateusz Zachara na razie rozczarowuje, a w dodatku na pewien czas wykluczyła go kontuzja. Latem klub spod Jasnej Góry pożegnał Jose Embalo i przedłużył kontrakt z Adamem Czerkasem, który jednak ma być tylko zmiennikiem, jokerem. Pozyskano Sebastiana Musiolika, który nawet strzelił gola na inaugurację, ale umówmy się w dłuższej perspektywie Raków potrzebuje właśnie zdecydowanie bardziej doświadczonego napastnika, jeśli myśli o najwyższym celu, jakim ma być awans. W tym lub w kolejnym sezonie. Drużyna trenera Marka Papszuna zaczęła sezon nieźle, ale i tak w Częstochowie czują spory niedosyt, bo po dwóch domowych meczach wszyscy zakładali komplet oczek. Zwłaszcza, że Raków potknął się na beniaminku z Jastrzębia. Dziś częstochowian czeka trudniejszy sprawdzian i goście będą chcieli go zdać być może z Szymonem Lewickim w składzie.