Krótka piłka. Godlewski: Co latem poszło nie tak?

To były bowiem dwie największe rewelacje pierwszej połowy 2018 roku, które w tabeli obejmującej wspomniany okres uplasowały się na 3. i 4. pozycji, tuż za Legią i Jagiellonią. Wywalczyły po 28 punktów, w 16 meczach czterokrotnie doznawały porażek, zaś połowę rozegranych spotkań rozstrzygnęły na własną korzyść. A nie dość, że były skuteczne, to grały jeszcze fajny futbol, który byli w stanie docenić zarówno kibice, jak i tak zwani koneserzy.

Wydawało się zatem, że wiosna była tylko etapem przejściowym – po wyjściu z wcześniejszego marazmu i przed atakiem na miejsca w ścisłej czołówce. Tymczasem po czterech początkowych kolejkach jak ulał pasuje do dwóch moich niespełnionych faworytów powiedzenie: odwróć tabelę, a Pogoń i Pasy będą na czele. Portowcy z zaledwie jednym punktem na koncie i zawstydzającym bramkowym bilansem 1:7, zaś Cracovia z niewiele tylko lepszym – o punkt i różnicą goli wynoszącą minus 4. Zespoły niezwykle wcześniej rozpędzone, teraz jadą na zaciągniętym ręcznym hamulcu prezentując mizerny styl, a końca problemów – nie widać.

Michał Probierz od ponad dekady udowadnia przynależność do krajowej czołówki szkoleniowców i pewnie gdyby tylko chciał, to on byłby dziś selekcjonerem, przy całym oczywiście szacunku dla Jerzego Brzęczka. Z kolei Kosta Runjaić zaprezentował prawdziwe wejście smoka na polskie boiska, uratował – wydawało się – zupełnie stracony sezon Portowcom, którzy szybką ścieżką zmierzali do pierwszej ligi. W obu przypadkach nie ma więc mowy o przypadkowych ludziach na trenerskich ławkach, ale – jak się okazuje – nawet fachowcy przez duże F nie omijają ostrych zakrętów po momentach wzlotów.

Czy to możliwe, że Probierz i Runjaić zakochali się w sobie z wzajemnością – naturalnie każdy z osobna – i dlatego ich zespoły tak mocno spuściły w obecnym sezonie z tonu, mimo że nie doświadczyły pucharowego pocałunku śmierci? W przypadku Pasów nie sposób nie wskazać obiektywnych przyczyn, bo bez wątpienia Cracovia grająca bez Krzysztofa Piątka i Miroslava Covilo to drużyna ta sama tylko z nazwy. Niczym organizm, w którym nagle przestały pracować najważniejsze organy. Jeśli natomiast idzie o Pogoń – wzmocnioną wedle życzeń i wizji trenera (nie tylko Zvonimirem Kozuljem, który miał być największym objawieniem Lotto Ekstraklasy) – trudno o jakiekolwiek usprawiedliwienia. Najważniejsze pytanie w obu przypadkach brzmi jednak tak samo: – Czy trenerzy wiedzą, co latem poszło nie tak? Probierz już przyznał, że nie pomogły jego odważne wypowiedzi o celach na obecne rozgrywki. Runjaić – wciąż zwleka z uderzeniem się w piersi. Ciekawe zatem, czy w ogóle zdąży…