Krótka piłka mundialowa. Godlewski: Mówisz rozczarowanie. Myślisz – Lewandowski

Stawką była raczej poprawa naszych humorów, i w krótkim okresie tak pewnie właśnie będzie, choć wygrana w meczu na otarcie łez nie może przesłonić kiepskiego i totalnie rozczarowującego występu biało-czerwonych w rosyjskim mundialu. Na pewno jednak nie ma sensu pastwić nad naszą drużyną za końcowe fragmenty rywalizacji z Japonią. Reprezentanci Polski po prostu nie mieli już sił, żeby założyć wysoki pressing i postarać się odebrać piłkę Azjatom, którzy nieco paradoksalnie do 1/8 finału awansowali dzięki klasyfikacji fair play, podczas gdy wcale nie zachowywali się fair w ostatnich minutach. Tyle że nie wolno przy tym zapominać, że na mundialu nie liczą się efekty specjalnie – ani nawet sympatia postronnych kibiców, którą Samurajowie bez wątpienia utracili – tylko wyniki. A skoro rezultat i liczba kartek zgadzały się Japończykom co do joty, więc w ogóle nie oglądali się na krytykę, która spadła na nich po końcowym gwizdku za brak stylu.

Poza tym warto jeszcze pamiętać, że zawsze gra się tak, jak pozwala przeciwnik. A nasz zespół był dziś w stanie przebiec przez 93 minuty raptem 80 kilometrów. Nawet biorąc poprawkę na trudne warunki panujące w Wołgogradzie, to wartość niedopuszczająca do fazy pucharowej mundialu. Pod względem motorycznym nie pasowaliśmy do finałowej stawki, nie dziwne więc, że pod każdym innym także nie. Piłkarz, który nie ma sił, nie jest przecież w stanie zaprezentować umiejętności czysto piłkarskich. A tym bardziej walczyć z pełną determinacją do końcowego gwizdka.

Inna sprawa, że pewnie jeszcze długo będziemy zastanawiali się, dlaczego Łukasz Fabiański przegrał rywalizację z Wojciechem Szczęsnym, skoro w meczu z Japonią zanotował znacznie więcej skutecznych interwencji – no i zachował czyste konto – niż konkurent z Juventusu w dwóch pierwszych mundialowych meczach. Przecież oprócz jakości i pewności w interwencjach, dawał też spokój całej defensywie, którego wcześniej brakowało. I obok Rafała Kurzawy, wniósł największych wkład w wygraną nad Japonią. Jan Bednarek też oczywiście może być z siebie zadowolony po trzecim meczu w mistrzostwach, tyle że w dwóch pierwszych popełnił błędy skutkujące utratą goli. Na pewno jednak nie był gorszy od żadnego z 16 kolegów, którzy wystąpili przeciw Senegalowi oraz Kolumbii. Bo ci w komplecie w przegranych spotkaniach zawiedli. Choć najbardziej – oczywiście Robert Lewandowski.

Napastnik tej klasy nie powinien pozwolić sobie na pusty przebieg w turnieju o mistrzostwo świata. W meczu z Japonią miał zresztą świetną okazję po podaniu Kamila Grosickiego; na tyle dobrą, że gdyby znajdował się choćby w przyzwoitej formie, trafiłby do siatki z zamkniętymi oczami… Zatem należy zakładać, że mimo niesamowitych reprezentacyjnych statystyk, na wielkich turniejach Lewy pozostanie napastnikiem niespełnionym. A jako lider – będzie odczuwał jeszcze większy niedosyt, w Rosji nie sprawdził się bowiem w tej roli zupełnie. I ten niedosyt będzie już chyba towarzyszył kapitanowi reprezentacji zawsze, podczas mundialu w Katarze RL9 będzie liczył sobie przecież już 34 lata. Jeśli więc nawet biało-czerwoni zakwalifikują się do finałów MŚ, i będzie jeszcze prezentował klasę odpowiednią, aby w nich wystąpić za 4 lata, już raczej nie utrzyma tak mocnej pozycji w zespole jak dziś…