Krótka piłka. Probierza Craksa na Pasach

Z ośmiu omawianych spotkań cztery najlepsze zespoły poprzedniego sezonu tylko połowę zdołały zremisować (solidarnie – każdy po jednym), a resztę punktów podarowały rywalom. W tabeli plasują się między miejscem trzecim a jedenastym, czyli tak naprawdę – jak na średniaków przystało. Nikt więc z grona: (kolejność alfabetyczna) Górnik, Jagiellonia, Lech, Legia, nie zbudował od początku roku 2018 niczego trwałego, nie wspominając o stabilnej jakości. Zatem tak naprawdę kibice nie powinni się dziwić, że zagraniczne próby skończyły się łomotem i kacem odczuwalnym po dziś dzień. Być może – wbrew obiegowej opinii – są jeszcze w Europie słabe zespoły, ale nasze kluby nie są w stanie tego w żaden sposób zweryfikować. Same są bowiem bardzo słabe (czyli jeszcze słabsze), chwiejne, a o powtarzalności nikt w nich nie słyszał.

**

Niedzielny mecz kończący kolejkę, po której nastąpiła przerwa na reprezentację, w którym Cracovia podejmowała Legię, był tak naprawdę parodią futbolu. Goście z Warszawy niewiele ponad 10 minut cieszyli się występem w komplecie, zaś gospodarze z ulicy Kałuży – mimo ponad 80 minut gry z przewagą jednego zawodnika – nie byli w stanie tego wykorzystać. Długo sprawiali wrażenie bardziej zaskoczonych od przeciwników, że na boisku obecna jest nieparzysta liczba zawodników. A nawet po przerwie – kiedy do piłkarzy Pasów dotarło już, że jest ich więcej na boisku (albo ktoś im w szatni podpowiedział) – nic konstruktywnego z tego nie wynikało. Zespół, który – jak się wydawało – napędzał się z każdą wiosenną kolejką, ponownie jest w powijakach. Mimo że złożony jest (podobno) z profesjonalistów, którzy kasują za wykonywanie zawodu duże pieniądze, nie ma w nim myśli przewodniej, brakuje lidera, niedostrzegalna jest wola przełamania się po nieudanym starcie w rozgrywkach. I to nawet wówczas, gdy rywal – i to naprawdę znajdujący się w słabej kondycji – podkłada się czerwoną kartką po zaledwie kilkunastu minutach. Kogo zatem musiałby jeszcze pozyskać profesor Janusz Filipiak, żeby Pasy zaczęły w ogóle przypominać drużynę z prawdziwego zdarzenia?

**

Trenera Michała Probierza, obecnego w niedzielę jedynie na trybunach po dyskwalifikacji za incydent z poprzedniej kolejki, lubię jako człowieka, szanuję jako fachowca i cenię za odważne oraz bezkompromisowe opinie, ale odnoszę coraz bardziej niedoparte wrażenie, że krakowskie powietrze zwyczajnie mu nie służy. W 2012 poślizgnął się na Wiśle, która zaczynała wtedy zjeżdżać już ostro po równi pochyłej, więc w ten sposób usprawiedliwiano to niepowodzenie. Jak jednak wytłumaczyć drugi kolejny falstart z Cracovią, w której pozycja szkoleniowca jest o wiele silniejsza niż sześć lat temu w klubie z ulicy Reymonta? Czemu Probierzowi już dwukrotnie przytrafiła mu się jesienna Craksa na Pasach?