Krótka piłka. W Polsce pewne są tylko wahania

W ubiegłym roku na Śląsku zdecydowanym hegemonem był Górnik Zabrze, który w efektownym stylu zakwalifikował się do eliminacji Ligi Europy. Piastowi zaszczyty w ogóle nie były w głowie, gliwiczanie do ostatniej kolejki bronili się przecież przed spadkiem. Od tamtej pory upłynęło zaledwie dziewięć miesięcy, ale cele, o które walczą teraz oba kluby, są zgoła odmienne. Zatem konia z rzędem temu, kto przewidzi, jak regionalna hierarchia ułoży się w następnych rozgrywkach. Gdyby jednak wszystko odkręciło się o 90 stopni, to nikt nie powinien być zdziwiony.

Bo jest w tym pewna polska – alogiczna – prawidłowość, duże wahania formy zespołów wcale nie są jedynie śląskim fenomenem. Wystarczy popatrzeć na Wybrzeże. W ubiegłym roku to piłkarze Arki zajęli wyższe miejsce w tabeli od Lechii, mieli mniej stresu związanego z walką o utrzymanie, a na dodatek – po raz drugi z kolei – wystąpili w finale Pucharu Polski. Apetyt w Gdyni rósł w miarę jedzenia, właścicielom wspomniane wyniki już nie wystarczały.

Chcieli górnej ósemki w rundzie finałowej ESA 37, a także stylu ładnego dla oka. Dlatego trenera Leszka Ojrzyńskiego wymienili na Zbigniewa Smółkę. W teorii – wszystko było starannie przemyślane, tyle że w praktyce lepsze okazało się wrogiem dobrego. Tiki-taka a’la Arka nie zasługuje przecież nawet na miano wariacji na temat barcelońskiego wzorca, a przy okazji zespół zatracił zadziorność i w ślad za nią skuteczność.

Wszystko rozwinęło się w tę stronę, że po grupie mistrzowskiej pozostały już tylko… powidoki, dziś gdynianie mają raptem pięć punktów przewagi nad strefą spadkową. Natomiast Lechia, która w poprzednim sezonie oglądała plecy lokalnego rywala, teraz ma aż siedem oczek przewagi. I to nie nad zespołami zagrożonymi, ale nad wiceliderem! A jakby tego było mało, ma także srebra rodowe w postaci kart młodych i perspektywicznych zawodników, które będzie mogła spieniężyć z dużym zyskiem. Konrad Michalak to etatowy kadrowicz reprezentacji U-21 Czesława Michniewicza, która wystąpi w finałach MME we Włoszech i San Marino.

Tomasz Makowski ma mocną pozycję w zespole U-20 Jacka Magiery i tylko pech mógłby go wyeliminować z młodzieżowego mundialu w Polsce. A przecież Karol Fila (rocznik 1998) także może liczyć na miejsce w wyjściowym składzie biało-zielonych i regularnie podwyższa rynkową wartość. Trener Piotr Stokowiec w niespełna rok dokonał więc w Gdańsku nie tylko rewolucji jakościowej, ale także pokoleniowej. Co zapewne ucieszyło również głównego księgowego klubu borykającego się z utrzymaniem płynności finansowej. Nie mogło bowiem pozostać bez wpływu na zmniejszenie budżetu płacowego.

Efekt zmian jest wręcz porażający, bo dziś trudno nawet wyobrazić sobie, że Lechia mogłaby nie wywalczyć tytułu mistrzowskiego. Na boisku nie zachwyca, gra minimalistycznie, ale jest do bólu konsekwentna i bezczelnie pewna siebie, co przekłada się na skuteczność. Z takim stylem Stokowiec nie mógłby co prawda liczyć na zatrudnienie w Arce, ale serce raczej nie kraje mu się z tego powodu.

Cóż, witajcie w Lotto Ekstraklasie. Tu jest całkiem inny piłkarski świat.

 

Na zdjęciu: Piotr Stokowiec