Krótka piłka. Godlewski: Zgromadzenie osobowości i terapia pudrem

Pod warunkiem oczywiście, że trafi się na właściwe towarzystwo w klubie i na odpowiedniego trenera. A dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że Marcin Brosz dostał się do finałowej trójki w kategorii szkoleniowców – obok Ireneusza Mamrota i Jerzego Brzęczka – która zresztą wskazana została jednogłośnie.

Skoro kolejkę przed końcem sezonu – i to nie zależnie od końcowego wyniku – beniaminek nadal ma szansę na miejsce gwarantujące start w eliminacjach europejskich pucharów, wyróżnienie dla Brosza było oczywistością. Nominacja dla Tomasza Loski tak ewidentna nie była, ale podobnie jak Damian Kądzior, Rafał Kurzawa i Igor Angulo na swoich pozycjach oraz Szymon Żurkowski w kategorii Odkrycie Sezonu, młody golkiper w jawnym głosowaniu dostał solidne poparcie. A to potwierdzenie, że przy Roosevelta jest dość indywidualności, żeby z optymizmem oczekiwać na kolejny sezon. W oparciu o nie można bowiem spokojnie budować zespół; i to nawet na lata.

Elekcji, do której doszło w siedzibie stacji Canal+ transmitującej rozgrywki nie wspominam wcale ku pokrzepieniu serc śląskich kibiców. A jedynie w tym celu, aby uzmysłowić, że na dystansie (prawie) całego sezonu Górnik zaprezentował większą liczbę zawodników zasługujących w powszechnej opinii na indywidualne nagrody niż… Legia, która dostała tylko trzy nominacje (Arkadiusz Malarz i Jarosław Niezgoda na pozycjach oraz Sebastian Szymański do Odkrycia Sezonu). Po prawdzie zresztą – Legia ma za sobą najgorszy sezon od lat. Nierówny i mocno zwariowany, w którym przeżywała tak wiele kryzysów, że bardziej niż na własnej sile musiała polegać na słabości przeciwników. Obrońcom tytułu zdarzały się jedynie pojedyncze dobre występy, ale tak dobrego, jak przeciw Górnikowi w minioną niedzielę – z pewnością nie zanotowała wcześniej w rundzie finałowej. Gdyby nie świetny refleks Loski i niezdarność Kaspra Hamalainena w końcówce wynik mógłby być przecież jeszcze mniej korzystny dla KSG.

Niestabilność formy lidera z Warszawy, który mimo wszystko przed ostatnią kolejką ma aż trzy punkty przewagi nad Jagiellonią, dowodzi ponad wszelką wątpliwość, że (już prawie) za nami sezon na kiepskim poziomie. Choć swoją drogą – trudno oprzeć się refleksji, że Dean Klafurić okazał się największym tegorocznym objawieniem w klubie z Łazienkowskiej. Nominacja na pierwszego trenera wcześniejszego asystenta Romea Jozaka raptem sześć serii przed końcem sezonu wydawała się… leczeniem syfa pudrem, nie zaś próbą dotarcia do przyczyn powstania bolesnej krosty. Tymczasem DK przywrócił harmonię w szatni, dał powiew optymizmu, a przede wszystkim właściwie porozkładał akcenty na boisku. I to nie patrząc w nikomu w metryki, skoro najmocniej na finiszu Legię napędzali Szymański, który ledwie pięć dni temu skończył 19 lat i dwukrotnie starszy Malarz. Tylko co teraz począć z Klafuriciem?