Krzysztof Brede: Zespół jest świadomy

Rozmowa z Krzysztofem Brede, trenerem Podbeskidzia Bielsko-Biała.


W meczu przeciwko Bruk-Betowi Termalice Nieciecza zabrakło Jakuba Bierońskiego, który bardzo dobrze zaprezentował się w Grudziądzu. Doznał jednak w meczu z Olimpią urazu lewej dłoni. Jak poważna jest to kontuzja i czy mocno komplikuje ona sytuację wśród młodzieżowców w pańskim zespole?
Krzysztof BREDE
: – Nieszczęście jednego jest szczęściem drugiego. Tak to się w piłce układa. W miejsce Kuby Bierońskiego zagrał Filip Laskowski i uważam, że grał bardzo dobre zawody. Był bliski zdobycia bramki. Wracając do Kuby. Ma uraz ręki i nie wiemy jeszcze, ile będzie musiał pauzować, ale możliwe, że na mecz z Miedzią Legnica będzie gotowy.

Trzymam za niego kciuki, bo pokazał, że jest gotowy do regularnego grania. Wierzę w to, że sztab medyczny zrobi wszystko, aby ten zawodnik pojechał z nami do Legnicy. Będę go wspierał. Jego decyzja jest na tak. Na mecz z Bruk-Betem nie mogliśmy jednak ryzykować. Wiemy, że zdrowie jest najważniejsze.

Dmytro Baszłaj jest bardzo pewnym punktem defensywy pańskiego zespołu. Ale ma wręcz niesłychaną zdolność do łapania żółtych kartek. W tym sezonie zagrał w 19 meczach i zdążył uzbierać aż 10 napomnień. Nie można jakoś na niego wpłynąć, aby aż tak często nie przekraczał przepisów?
Krzysztof BREDE
: – Otrzymanie żółtej kartki nie jest żadnym przestępstwem. Dima gra agresywnie i konsekwentnie, jeżeli chodzi o działania w obronie.

Podam pewien przykład. Zimą graliśmy sparing z zespołem ligi ukraińskiej. Na tamten czas był to siódmy zespół ukraińskiej ekstraklasy, Kołos Kowaliwka. Gdybym pokazał ten sparing z kamery, to naprawdę… Często w Polsce głaszczemy się i udajemy. Piłkarze wymuszają faule. Baszłaj tego nie zna. Była taka jedna sytuacja, gdy Dima zderzył się z młodym zawodnikiem z środku pola.

Wyglądało to tak, że ani jeden, ani drugi nie wstanie. Obaj wstali i odeszli w swoją stronę. Pokazałem to Dimie na kamerze i powiedział mi, ze zdziwieniem, że jak ja się mogłem do niego odezwać, albo on do mnie? Tak się gra w piłkę. Mówimy o sporcie kontaktowym, agresywnym, gdzie wiele rzeczy dzieje się na małej przestrzeni.

Wydaje mi się, że w Polsce jesteśmy troszeczkę przeczuleni. Piłkarze często udają. Proszę swoich zawodników, aby tego nie robili, bo później są pretensje do sędziego. Ja nie mam pretensji do arbitra o to. Często jest ułamek sekundy. Tak samo nie mam pretensji do Dimy. Jest doświadczonym piłkarzem i wie, co robi.


Wygrana nad Bruk-Betem Termaliką, przy jednoczesnym remisie Stali Mielec, spowodowała, że przewaga pańskiej zespołu nad jednym z najgroźniejszych rywali w walce o ekstraklasę wzrosła do czterech punktów. Na dodatek pański zespół ma lepszy bilans bezpośrednich spotkań ze Stalą. Czy w związku z tym fotel lidera rozgrywek stał się bardziej komfortowy?
Krzysztof BREDE
: – Nie, bo rozgrywki trwają. Pozostało dziesięć spotkań i w każdym trzeba walczyć o zwycięstwo. Tak, jak walczyliśmy w sobotę. Wielokrotnie powtarzałem, że pierwsza liga jest bardzo nieprzewidywalna. Jeżeli ktoś, nawet przez moment, pomyśli, że coś już ma, to może się zdziwić. Dlatego mój zespół jest świadomy i każdy kolejny mecz jest bardzo istotny.


Czytaj jeszcze: Jak Bobby Robson


Krok po kroku chcemy pracować. Nie ma możliwości, abyśmy poczuli jakiś komfort. Po prostu nie patrzymy na to, ile tych punktów mamy. Każdy kolejny mecz chcemy wygrać. To taki wyświechtany slogan, który się powtarza. Ale taka jest prawda.

W Grudziądzu, po raz pierwszy w roli trenera Podbeskidzia, odniósł pan trzecie zwycięstwo z rzędu. Wygrana z Termaliką to dla pana rekord kariery, bo prowadząc Chojniczankę najdłuższa pańska seria zwycięstw trwała trzy spotkania. Statystycznie zatem jest pan w najlepszym miejscu w swojej dotychczasowej karierze. Ale czy – pomijając statystykę – też tak jest?
Krzysztof BREDE
: – Aż tak bardzo tego nie liczę. Od tego są dziennikarze i kibice. I zwracają na to uwagę. Ja skupiam się nad każdym kolejnym meczem i tak samo się do niego przygotowuję. Sztab szkoleniowy współpracuje ze mną. Hubert Kościukiewicz, Paweł Rompa, Adrian Olecki, a także masażyści i kierownik drużyny.

To nie jest tak, że ja odniosłem czwarte zwycięstwo z rzędu. Dokonał tego cały zespół. Do takiej statystyki nie przywiązuję wagi. Oczywiście, że są one po to, aby do nich zaglądać. Ale lepiej to robić, kiedy nie idzie. A kiedy idzie, to warto je zostawić.



13 ŻÓŁTYCH KARTEK w jednym sezonie uzbierał rekordzista, Marek Sokołowski, od momentu, kiedy Podbeskidzie awansowało na szczebel centralny. W sezonie 2015/16 „Soker” rozegrał 28 spotkań. Baszłaj ma szansę go pobić…



Na zdjęciu: Krzysztof Brede prowadzi bielszczan ku ekstraklasie.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus