Krzysztof Włodarczyk: Ten pas to moja miłość

 

Zwycięstwo z Taylorem Mabiką nie było zbyt imponujące…
Krzysztof WŁODARCZYK: – Każda walka jest dla mnie kolejną nauką. Cieszę się, że wygrałem, według mnie całkowicie zasłużenie i to jest najważniejsze. Nie odczułem specjalnie żadnego ciosu rywala, a o to przede wszystkim w boksie chodzi – trafiać rywala, a samemu nie za często obrywać.

Przystąpił pan do tej walki po dłuższej przerwie, w czasie której były dwa zabiegi na bolące kolano i rękę. Nie było to za duże ryzyko?
Krzysztof WŁODARCZYK: – Rzeczywiście, miałem skomplikowane przygotowania, bo nie były to błahe zabiegi, potem był czas rehabilitacji… Dlatego uważam, że jak na tę formę, w jakiej się teraz znajduję, spisałem się całkiem nieźle. Wiem, że oglądający mnie w akcji w ringu czekają na mocne ciosy i najlepiej nokauty, ale nie zawsze się tak da. Chciałem kilka razy „złapać ciosem” Mabikę, ale nie wychodziło. Dlatego bardzo chciałbym podziękować wszystkim fanom, którzy mocno mnie wspierają, a także pozdrowić tych, którzy mnie równie mocno… krytykują.

Operowane kolano i ręka nie dawały o sobie znać w czasie walki?
Krzysztof WŁODARCZYK: – Z kolanem nawet nie było problemów, ale z łokciami już tak. Gdy rywal kilka razy mocno w nie trafił, to mocno to odczułem. Bolało też i to cholernie, gdy je wyprostowałem. Cóż, mija mi 25. rok funkcjonowania w boksie (zaczął go trenować w wieku 14 lat, a zawodowy kontrakt podpisał, gdy miał 19 lat w 2000 roku – red.) i widzę, że organizm jest wyeksploatowany. Czuję zmiany zwyrodnieniowe stawów. Żeby było idealnie, musiałbym poddać się kolejnym zabiegom, a to oznaczałoby następne miesiące bez treningów. Próbuję innych metod, aby pozostać na ringu jeszcze przez rok lub dwa.

Zaskakujące było stwierdzenie, że musiał pan schudnąć aż 14 kg przed walką z Mabiką.
Krzysztof WŁODARCZYK: – No tak, bo w ciągu tych kilku miesięcy, kiedy w ogóle nie mogłem trenować, w pewnym momencie ważyłem 105 kg. Na pewno była to też zasługa mojej… teściowej Iwony, która znakomicie gotuje. Jak zacząłem trenować przed występem w Zakopanem, to czułem te dodatkowe kilogramy, czasami po bardziej intensywnych zajęciach tchu nie mogłem złapać.

Zwycięstwo nad Mabiką otworzyło przed panem szansę na walkę o mistrzostwo świata federacji WBC w wadze junior ciężkiej. Pas ten stracił pan w 2014 roku po porażce w Moskwie z Grigorijem Drozdem.
Krzysztof WŁODARCZYK: – Ten pas to moja miłość i stęskniłem się za nim. Dzierżyłem go przez ponad cztery lata i to był niesamowity okres. Niestety, straciłem go, bo w moim życiu działo się wówczas wiele negatywnych rzeczy. Nie mieszkałem w domu z rodziną. Urodziła mi się córka i byłem rozdarty, głowa nie była tam, gdzie powinna być. Widocznie tak musiało być, ale jestem optymistą.

Wydawało się, że pana kariera zmierza ku końcowi. Tymczasem jest pan w czołówce rankingu WBC. Spodziewał się pan, że może jeszcze dostać szansę na walkę o tytuł?
Krzysztof WŁODARCZYK: – Tak, ale to nie wynika z mojej naiwności. Muszę przyznać, że mam w życiu szczęście. Teraz mój wymarzony scenariusz to zdobycie pasa WBC, dwie obrony i odejście, aby zrobić miejsce młodszym zawodnikom.

Jaki byłby dla pana idealny termin mistrzowskiej walki z Ilungą Makabu z Demokratycznej Republiki Konga?
Krzysztof WŁODARCZYK: – Nie mam takiego, zresztą i tak będzie on przedmiotem negocjacji promotorów, a to nie jest łatwa sprawa. Mówi się, że pojedynek z Makabu odbędzie się w jego ojczyźnie. Nie mam nic przeciwko temu, mam już za sobą kilka dalekich wyjazdów, jak chociażby do Australii na walkę z Dannym Greenem, którą wygrałem. Dlaczego nie miałbym tego powtórzyć w Kongo?

 

***
„Diablo” powalczy w Żyrardowie

Podczas gali sportów walki, która odbędzie się w sobotę, 14 grudnia, na hali Aqua w Żyrardowie Rafał Jackiewicz oficjalnie zakończy karierę i stoczy trzy walki w różnych sztukach walki – boksie, K1 oraz MMA. Rywalem „Wojownika” w kickboxingu będzie Rafał Kosiarski, zaś w MMA Mahmoud Hashad. Przeciwnika w walce bokserskiej jeszcze oficjalnie potwierdzono.
Tego wieczoru, w charytatywnej walce, rękawice skrzyżują prezydent Żyrardowa Lucjan Krzysztof Chrzanowski i… Krzysztof „Diablo” Włodarczyk.

Starcie będzie poświęcone Idze Hodun i Filipkowi Sucheckiemu – małym mieszkańcom Żyrardowa, potrzebującym wsparcia w walce o zdrowie.

Na zdjęciu: Krzysztof Włodarczyk chciałby jeszcze ze dwa lata powalczyć i znów zostać mistrzem świata.