Lechia Dzierżoniów. „Krzyżyk” na drogę

Trenerem pierwszego zespołu Lechii Dzierżoniów Zbigniew Soczewski został 24 czerwca 2010 roku. Do pełnych dziewięciu lat z drużyną seniorów tego klubu zabrakło mu zaledwie trzech miesięcy. Ale nie ma pretensji do swoich zwierzchników o zwolnienie go z zajmowanego stanowiska, lecz o formę rozstania i okoliczności.

– Byłem wierny Lechii przez 41 lat-– mówi szkoleniowiec. – W tym klubie byłem piłkarzem, trenerem i po trosze działaczem. Na pierwsze zajęcia przyszedłem 18 kwietnia 1978 roku. I pomagałem temu klubowi, jak tylko mogłem – jako piłkarz, trener, drobny sponsor (Zbigniew Soczewski z własnej kieszeni sfinansował zakup sprzętu sportowego, z którego korzysta obecnie drużyna Lechii. Głośno o tym nie chce mówić, ale wydał na to kilkadziesiąt tysięcy złotych – przyp. BN).

Nie byłem przyspawany do trenerskiego stołka, wiedziałem, że wcześniej, czy później będę musiał odejść. Chodzi mi jednak o to, w jaki sposób zostałem poinformowany, że nie jestem już trenerem Lechii. To nieprawda, że odszedłem za porozumieniem stron. Taką decyzję podjął zarząd klubu, a przekazano mi ją… telefonicznie. Klub nie zaproponował mi żadnej alternatywy, czegokolwiek. Dla mnie nie jest to problem, bo mam inną pracę, dzięki której zarabiam na życie. Dodam, że byłem najsłabiej opłacanym trenerem w III lidze, ale nie narzekałem. Gdyby pan się dowiedział, ile w sumie zarabiają miesięcznie piłkarze Lechii, złapałby się pan za głowę.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że decyzja o zwolnieniu trenera Soczewskiego zapadła jeszcze przed meczem z Gwarkiem Tarnowskie Góry, w którym były już trener jeszcze siedział na ławce. Co więcej, wiedziało o tym kilku zawodników Lechii! Co się zaś tyczy zarobków piłkarzy z Dzierżoniowa – podobnymi „krezusami” co oni są zawodnicy beniaminka, Agroplonu Głuszyna. W obu klubach miesięczny zarobek wszystkich zawodników nie przekracza 20 tysięcy złotych!

– Co teraz robię? Odpoczywam – śmieje się Zbigniew Soczewski. – Mam urlop nie tylko od futbolu, który jest moją pasją, ale również w swojej normalnej pracy. Do piłkarzy nie mam żalu, czy pretensji. Nawiasem mówiąc powiedziałem im to podczas wtorkowej kolacji, którą zorganizowali. Czy wierzę w utrzymanie Lechii w III lidze? Powiem szczerze, że będzie trudno, lecz będę kibicował chłopakom i trzymał za nich kciuki.

Sytuacja kadrowa nie jest różowa, miałem w niej tylko 19 piłkarzy. Problem polegał na tym, że w żadnym spotkaniu nie zagrałem w optymalnym składzie. Kilku brakowało, czy to z powodu kontuzji, czy kartek. Oskar Trzepacz zagrał dopiero z Gwarkiem i strzelił dwie bramki, Damian Korkuś nie grał w dwóch pierwszych meczach rundy wiosennej, Piotrek Pietkiewicz i Paweł Słonecki pauzowali z powodu nadmiaru żółtych kartek.

Drugiego kwietnia trenerem Lechii został formalnie Grzegorz Borowy, który poprowadził zespół w ostatnim meczu z MKS-em Kluczbork. – To mój asystent, który dołączył do nas przed dwoma laty, przychodząc z Polonii Świdnica i bardzo nam pomógł jako piłkarz – mówi trener Soczewski. – Jesienią jeszcze grał, ale nie wiem, czy wiosną pojawi się na boisku. Wiedziałem, ze to rozwiązanie chwilowe, bo Grzesiek nie ma odpowiednich papierów trenerskich.

Ósmego kwietnia nowym trenerem Lechii Dzierżoniów został 37-letni Łukasz Kabaszyn, który obecnie prowadził Victorię Chróścice. W poprzednim sezonie wywalczył z nią awans z okręgówki do IV ligi. W 2016 roku był trenerem przygotowania fizycznego w Widzewie Łódź.

Prezes Lechii Paweł Sibik, że do zatrudnienia Łukasza Kabaszyna przekonały go „pomysł na drużynę i przede wszystkim chęć i wiara w utrzymanie drużyny w III lidze”. Bez tej wiary nowy szkoleniowiec posady zapewne by nie dostał i wypada życzyć mu powodzenia.

Jest tylko jedno „ale” – strata do miejsca gwarantującego utrzymanie to w tej chwili 7 punktów. A jeżeli z II ligi spadnie ktoś z tercetu Rozwój Katowice, ROW 1964 Rybnik, Ruch Chorzów, to sytuacja będzie beznadziejna. Bo 14. w tabeli Stal Brzeg ma 25 „oczek”, czyli dwanaście więcej od Lechii…

 

Na zdjęciu: Po 9 latach pracy w Lechii Dzierżoniów trener Zbigniew Soczewski został wysłany na „zieloną trawkę”.