Kto będzie strzelał dla Legii?

Z Legią pożegnało się ostatnio dwóch zawodników – Al-Wahda zapłaci za Carlitosa łącznie ok. 1,8 mln euro, a Dinamo Zagrzeb wyłożyło za Sandro Kulenovicia ok. 2 mln euro. Jeśli dodamy do tego niecałe 6 mln euro, które warszawiacy zarobili na odejściu do Dinamo Moskwa Sebastiana Szymańskiego, wyjdzie z tego kwota, która na pewno poprawi budżet wicemistrzów Polski, nadwyrężony przez trzeci sezon z rzędu bez europejskich pucharów. W ramach ciekawostki można dodać, że podobną, niewiele większą kwotę, zarobił w 2017 roku chwalony zewsząd za politykę sprzedażową Lech Poznań, którego szeregi opuścili wówczas Jan Bednarek (ok. 6 mln), Dawid Kownacki (ok. 4 mln) i Tomasz Kędziora (ok. 1,5 mln).

Gdzie dwóch się bije…

Sytuacja w Legii stała się jednak teraz lekko kuriozalna. W większości meczów trener Aleksandar Vuković konsekwentnie stawiał w wyjściowej jedenastce na Kulenovicia, który nie dawał zespołowi odpowiedniej jakości. Nie strzelał goli, nie wygrywał pojedynków z obrońcami, sporo piłek tracił. Wielu ludzi związanych z klubem domagało się gry Carlitosa, strzelca 16 goli w ekstraklasie dla Legii w poprzednim sezonie, ale Vuković pozostawał niewzruszony i całkowicie skreślił Hiszpana. Stawiał na młodego Chorwata nawet wtedy, gdy 19-latek został wygwizdany przez własnych kibiców podczas schodzenia z boiska.

Tę dziwną sytuację poprawił wracający do zdrowia Jarosław Niezgoda, który – grając głównie w lidze, by na puchary mógł odpocząć Kulenović – w dwóch ostatnich spotkaniach ekstraklasy zdobył pięć goli, zapewniając legionistom zwycięstwa. Walka toczyła się o występy Chorwata i Hiszpana, tymczasem bramki strzelał Polak. Vuković wciąż wybierał po swojemu, ale ciągle miał szerokie pole manewru, teraz został mu właściwie tylko Niezgoda.

Jodły się nie przesadza

Będą szukać

Sytuacja nie jest niby zła, bo w końcu 24-letni Niezgoda już na wypożyczeniu w Ruchu Chorzów pokazał, że potrafi strzelać (10 goli w 27 meczach ligowych), a i w pierwszym pełnym sezonie w barwach Legii także walnie przyczynił się do zdobytego mistrzostwa (13 trafień w 27 występach). Sęk w tym, że gdy wracał do stolicy z Górnego Śląska, już mówiło się o jego podatności na urazy. Sprawdziło się to w poprzednim sezonie, który Niezgoda stracił prawie cały z powodu trzech różnych kontuzji. Najpierw cierpiał na problemy kardiologiczne, krótko potem nabawił się kontuzji pleców, a następnie naderwał, mięsień dwugłowy uda. Nie jest to zatem napastnik o końskim zdrowiu, więc nic dziwnego, że w Warszawie mówi się o tym, że Legia będzie jeszcze chciała ściągnąć jakiegoś ofensywnego zawodnika pozostającego bez klubu. Pytanie tylko, czy uda się znaleźć odpowiedniego kandydata.

W kadrze warszawiaków znajdują się jeszcze Vamara Sanogo i Jose Kante. Ten pierwszy zagrał w wyjściowej jedenastce w pierwszym meczu Legii w tym sezonie, lecz szybko doznał kontuzji i wypadł na kilka miesięcy. Ten drugi natomiast dopiero wraca do zdrowia. W obu tych przypadkach mamy jednak do czynienia z zawodnikami, którzy jak do tej pory nie pokazali jakości wystarczającej do gry w Legii. Jeśli więc Niezgoda doznałby kolejnej kontuzji, to w stolicy powstałby spory kłopot z odpowiednim doborem napastników, a jeszcze nie tak dawno było ich tam nawet za dużo…

 

Na zdjęciu: Hat-trickiem w meczu z Rakowem Częstochowa Jarosław Niezgoda pokazał, że to nie między Carlitosem i Sandro Kulenoviciem powinien wybierać trener Aleksandar Vuković.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem