Kto bogatemu zabroni…

W Arabii Saudyjskiej na chleb zarabiali Maciej Skorża, Adrian Mierzejewski, Łukasz Gikiewicz czy Łukasz Szukała. Od kilku miesięcy lista polskich nazwisk w jednym z najbogatszych krajów świata została powiększona o Rolanda Buchałę.


Dzienna temperatura sięgająca 30 stopni Celsjusza, wokół palmy i piaskowe wzgórza; bajeczny klimat z cudownymi krajobrazami… Któż by nie chciał żyć w takich warunkach? Były zawodnik GKS-u Jastrzębie czy ROW-u Rybnik, a ostatnio jego trener, od lipca uczestniczy w piłkarskim projekcie w Arabii Saudyjskiej. Roland Buchała, który wraz z fizjoterapeutą Michałem Śliwińskim został włączony do sztabu szkoleniowego Abha Club, grającego w Saudi Professional League, opowiada nam, jak wygląda życie w arabskim raju.

Skąd wziął się pomysł przeprowadzki do Arabii Saudyjskiej?

Roland BUCHAŁA: – Dotąd kojarzono mnie głównie z ROW-em 1964 Rybnik. W tym klubie mogłem się rozwijać zarówno jako piłkarz, a przez 6 ostatnich lat jako trener, za co jego działaczom jestem bardzo wdzięczny. Pomyślałem jednak, że przyszedł czas na krok do przodu. Nie sądziłem jednak, że może się trafić propozycja z Arabii Saudyjskiej.

Kto za nią stał?

Roland BUCHAŁA: – Na wstępie muszę podziękować Pawłowi Zimonczykowi i agencji FairSport za zaufanie. Dziękuję, że postawił właśnie na mnie. Drugą osobą, której jestem wdzięczny, jest trener Martin Szevela. Zarówno na Słowacji, jak i w Polsce wykonał świetną pracę… Cieszę się, że mogę pracować u jego boku i się rozwijać. Uwielbiam wyzwania, więc gdy odezwał się Paweł i przedstawił swój projekt, decyzję podjąłem od razu. Zawsze marzyłem o pracy za granicą, ale nie sądziłem, że zakotwiczę w Arabii Saudyjskiej. Robić to co się kocha w towarzystwie cudownych ludzi w egzotycznym kraju… Nic lepszego nie mogło mi się zdarzyć.

Trafił pan do ligi bogaczy?

Roland BUCHAŁA: – Wszystko wskazuje, że wkrótce będzie można ją tak określać. 6-7 klubów dysponuje naprawdę olbrzymimi budżetami. Ich włodarze mogą sobie pozwolić na ściąganie głośnych nazwisk i podpisywanie bardzo wysokich kontraktów. Myślę, że ten kraj przejmuje pałeczkę po Chinach, które jeszcze dwa lata temu również miały spore możliwości. Piłka nożna wiedzie tu prym, więc jestem pewien, że wkrótce zakres inwestycji w tę dyscyplinę sportu jeszcze bardziej się poszerzy. Arabia Saudyjska chce się pokazywać na futbolowej mapie świata, czego przykładem jest m.in. głośna sprawa wykupienia Newcastle Utd.

Zanim ruszył pan na Bliski Wschód, kontaktował się pan z rodakami, którzy doświadczyli podobnej podróży zawodowej?

Roland BUCHAŁA: – Za bardzo się tym nie kierowałem. Na własnej skórze chciałem się przekonać, czy będzie mi się tu podobać, czy nie. Kraj jest otwarty na nowe możliwości, ludzie są przyjaźnie nastawieni… Nie spotkałem się z sytuacją, aby ktokolwiek odmówił mi pomocy. Kraj się piłkarsko rozwija, podobnie jest z bazą. Powstają nowoczesne stadiony, warunki do pracy są wręcz idealne. Czuję się tu świetnie.

Roland Buchała (w czarnej koszulce) nie miał problemów z zaaklimatyzowaniem się w Arabii Saudyjskiej. Fot. archiwum Rolanda Buchały

Trenerem Abha Club jest wspomniany Martin Szevela, u nas znany głównie z prowadzenia Zagłębia Lubin. Znaliście wcześniej?

Roland BUCHAŁA: – Poznał nas Paweł Zimonczyk i od razu złapaliśmy kontakt. Po wylocie z Polski zorganizowano nam trzytygodniowe zgrupowanie w Egipcie, a dokładniej w Aleksandrii. Tam zaczęliśmy pracować nad naszym projektem; nasza współpraca układa się świetnie.

Bariera językowa nie stanowi problemu?

Roland BUCHAŁA: – Sztab jest słowacko-polski, przy czym trener Szevela przez trzy lata pracy w naszym kraju na tyle dobrze poznał język polski, że komunikujemy się bez najmniejszego problemu, a nawet szkoli mnie w słowackim. Do tego dochodzi arabski, którego się uczymy, jednak najbardziej łączy nas „język piłkarski”, na treningach czy odprawach rozumiany przez wszystkich. Z zawodnikami rozmawiamy po angielsku, jest z nami tłumacz, więc sobie radzimy.

Co pan zabrał z Polski?

Roland BUCHAŁA: – Pakowałem się jak na wakacje. W klimacie wakacyjnym nie był jedynie laptop i buty piłkarskie. O resztę zadbał Paweł. Na miejscu dostaliśmy samochody, mieszkania, sprzęt i wszystko co jest niezbędne do tego, aby dobrze wykonywać powierzone zadania i od początku się na nich skupiać.

Trudno było się przestawić na nową kulturę, obyczaje, ogólnie życie w nowym kraju?

Roland BUCHAŁA: – Występuje tutaj inna mentalność, jeśli chodzi o trening. Przez wzgląd na panujące do południa upały, konieczna była zmiana cyklu dobowego. Poza treningami, które przeważnie mamy popołudniami, życie tutaj zaczyna się wieczorami. Ludzie uwielbiają korzystać z atrakcji miasta. Gdzie nie wyjdziemy, restauracje czy kawiarnie są pełne. Z aklimatyzacją nie miałem żadnego problemu. Osoby, które mnie znają, wiedzą, że łatwo nawiązuję kontakty i mam wielu przyjaciół. Tak też jest tutaj. Ludzie są bardzo pozytywni, a co dla mnie jest najważniejsze mamy tu jedną porę roku – lato. Pogoda po prostu napędza do życia.

Abha leży na południu i pod względem liczby mieszkańców daleko jej do Rijadu czy Dżuddy, ale na pewno ma swoje uroki…

Roland BUCHAŁA: – Dla wielu Saudyjczyków Abha jest miastem turystycznym, a to z uwagi na górzysty teren oraz bliskość morza. Przyjeżdżając tutaj do końca nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Dotarliśmy tu praktycznie zaraz po obozie w Egipcie, nie mając okazji do poznania miasta. Przez pierwsze dwa tygodnie mieszkaliśmy w hotelu, ale gdy klub pomógł nam znaleźć mieszkania, sprowadziliśmy rodziny. Aklimatyzacja przebiegła bez żadnego problemu, choć wraz z narzeczoną baliśmy się trochę pierwszych wejść do restauracji, a konkretnie tutejszych zwyczajów. Zdecydowana większość kobiet chodzi bowiem w burkach (rodzaj nieprzezroczystego przykrycia głowy – przyp. red.) i widać im tylko oczy. Obawy były jednak niepotrzebne. Kraj otwiera się na przybyszów, coraz więcej jest tutaj ludzi z zagranicy i nikt nikomu nie wytyka przynależności rasowej czy religijnej. Gdziekolwiek się pojedzie, można smacznie zjeść. Kuchnia oparta jest głównie na owocach morza.

Pański klub zajmuje obecnie 11. miejsce w ekstraklasie, a jego czołową postacią jest były obrońca Górnika Zabrze, Hiszpan Dani Suarez. Transfermarkt najwyżej – prawie 2 miliony euro – wycenia Tunezyjczyka Saada Bguira. Jak pan scharakteryzuje swoją drużynę?

Roland BUCHAŁA: – Trafiliśmy do zespołu, który od trzech lat skutecznie broni się przed spadkiem. Przed startem obecnego sezonu chcieliśmy jak najszybciej dopiąć kadrę, jednak niektórzy zawodnicy trafili do nas już po inauguracji. Nie ze wszystkimi udało się porozumieć, ale liczymy na kilka transferów zimą. Mamy w drużynie kilku naprawdę solidnych piłkarzy. Do Suareza i Bguira dodałbym reprezentanta Maroka, bramkarza Abdelaliego Mhamdiego. Coraz lepiej na ich tle wyglądają Saudyjczycy. Przed sezonem zmieniliśmy system na bardziej ofensywny. Rozgrywki zaczęliśmy w dobrym stylu, jednak w kolejnych meczach potraciliśmy punkty. Potrzebujemy czasu, by nowa filozofia zaczęła regularnie przynosić efekty.

W pokonanym polu zostawiliście m.in. Al-Shabab, jeden z najlepszych i najbogatszych klubów. Jakie to uczucie wygrać z zespołem mającym w składzie takie gwiazdy, jak Odion Ighalo czy Ever Banega?

Roland BUCHAŁA: – To olbrzymia przyjemność móc wraz ze sztabem układać taktykę pod zawodników, którzy wcześniej grali w Manchesterze United czy w Valencii. Widać było zupełnie inną kulturę gry tych piłkarzy, więc po końcowym gwizdku nasza radość była ogromna.

W saudyjskiej ekstraklasie nie brakuje głośnych nazwisk. Grają w niej reprezentanci swoich krajów, jak Gonzalo Martinez, Ramiro Funes Mori, Vincent Aboubakar czy Andre Carillo. Czy ci zawodnicy przebywają tam na „emeryturze”?

Roland BUCHAŁA: – W żadnym wypadku! To są piłkarze wysokiej klasy, którzy przyjeżdżając tutaj na wakacje chcą pokazać swoje walory i zarobić niezłe pieniądze. Ci zawodnicy rządzą tą ligą i oglądanie ich jest olbrzymią przyjemnością. Na przykład Bafetimbi Gomis czy Anderson Taliska, a także wspomniani Banega i Ighalo w dalszym ciągu „wykręcają” niesamowite liczby. Gomis i spółka dodają tej lidze smaczku. To dla nich kibice przychodzą na stadiony, śpiewają, grają na bębnach…

Czy sezon w Arabii Saudyjskiej mocno różni się od formuły znanej z lig europejskich?

Roland BUCHAŁA: – Nie. Jedyne, co nas zaskoczyło to częste – co półtora miesiąca – przerwy na mecze reprezentacji. W tym czasie rozgrywane są jednak spotkania pucharowe. Z racji dość dużych odległości między miastami, przemieszczamy się głównie samolotami, które traktowane są jak taksówki.

Jako piłkarz niejednokrotnie poczuł pan smak derbowej rywalizacji. A jak to jest saudyjskiej ekstraklasie?

Roland BUCHAŁA: – Na trybunach panuje pełna kultura. Kibice zajmują miejsca na swoich sektorach, nie wyzywają się. Na takich meczach jest bardzo bezpiecznie. Na stadionie są ochroniarze, ale nie mają zbyt wiele pracy. Naszym lokalnym rywalem jest Damac FC, na którego stadion mamy 15 minut jazdy samochodem. Nasze ostatnie spotkanie derbowe – niestety przegrane 1:3 – było piłkarskim świętem.

Maciej Skorża, pracując jakiś czas temu w Arabii Saudyjskiej, powiedział w jednym z wywiadów, że jest pozytywnie zaskoczony traktowaniem na Bliskim Wschodzie trenerów z Europy. Może pan to potwierdzić?

Roland BUCHAŁA: – Klub obdarzył nas zaufaniem, a my wprowadzając swój warsztat, jesteśmy traktowani z wielkim szacunkiem. Odczuliśmy to do tego stopnia, iż już podczas zgrupowania w Egipcie zawodnicy dziękowali nam, że uczymy ich nowych rozwiązań. Widzieliśmy w ich oczach autentyczną wdzięczność za to, że mogą się rozwijać. W innych klubach bywa z tym różnie, często dochodzi do zmian trenerów. Dotyczy to przede wszystkich tych bogatszych, w których występują światowej klasy zawodnicy i właściciele wymagają od szkoleniowców wyników w kilka tygodni. Trenerzy jednak wiedzą, że futbol wymaga czasu i cierpliwości. Nasz sztab otrzymał kredyt zaufania, który spłacamy dobrą pracą.

Czy w myśl powiedzenia „kto bogatemu zabroni” może pan stwierdzić, że saudyjskie kluby są zabawkami w rękach bogatych szejków czy rodzin królewskich? Jak wygląda zarządzanie klubem przez takie osoby?

Roland BUCHAŁA: – Niektórzy właściciele są piłkarskimi fanatykami. Nie widzą problemu, żeby spełniać zachcianki kluczowych zawodników. Nie brakuje jednak takich, którzy z umiarem finansują swój klub. Książę naszej prowincji Asir ma pod swą opieką zarówno nasz klub, jak i wspomniany Damac FC, pomagając w kwestiach organizacyjno-infrastrukturalnych. Na czele naszego klubu stoi natomiast doktor Ahmed Al-Hodithy i jemu powierzamy wszystkie nasze problemy. Współpraca układa się bardzo dobrze.

Na boisku Roland Buchała czuje się jak ryba w wodzie. Fot. archiwum Rolanda Buchały

W internecie krąży wiele opowieści na temat przychylności właścicieli do klasowych zawodników. Był pan świadkiem takiej sytuacji?

Roland BUCHAŁA: – Nie, ale słyszane przeze mnie opowieści są niesamowite, wręcz nieprawdopodobne… Zawodnicy bardzo znanego klubu za wygranie Azjatyckiej Ligi Mistrzów w 2019 roku otrzymali od swojego księcia samochody marki Bentley, ale jeszcze ciekawsza była historia innego klubu. Jeden z jego właścicieli założył się z napastnikiem, że jeśli w jednym z meczów zdobędzie trzy bramki, to podaruje mu nowe Lamborghini Gallardo w kolorze chromowanym. Sytuacja była napięta, bo zawodnik strzelił dwa gole, ale walczył do końca i w 93 minucie trafił do siatki po raz trzeci. Książę przegrał zakład i ze swojej obietnicy musiał się wywiązać.

Nie tęskni pan za polskim jedzeniem? Kluski śląskie, pierogi…

Roland BUCHAŁA: – Pod tym względem… Polska przyleciała do mnie. Niedawno odwiedziły nas mama i ciocia mojej narzeczonej, przywożąc kluski, kapustę i rolady. Do teraz czuję ten smak (śmiech). Najbardziej jednak brakowało mi polskiego chleba. W jednym z supermarketów znaleźliśmy jednak amerykański chleb, który smakuje podobnie do naszego. Jeśli chodzi o kulinaria, radzimy sobie z tutejszą kuchnią.

Rozważa pan możliwość powrotu do Polski?

Roland BUCHAŁA: – Umowę mamy do końca sezonu z opcją przedłużenia o kolejny. Wszystko jak zawsze uzależnione jest od wyników, ale ja nie zamierzam stąd wyjeżdżać. Biorę udział w fantastycznym projekcie i chcę go zrealizować jak najlepiej.

Jaki cel wam postawiono na trwający sezon?

Roland BUCHAŁA: – Prezydent klubu, który nas zatrudniał, powiedział, że chciałby mieć zespół, który z roku na rok coraz lepiej będzie grał w piłkę. Abha ma się wreszcie przestać kojarzyć z walką o utrzymanie. Klub jest w fazie budowy, cały czas się rozwija. Powstaje akademia, a jej budynek ma być skończony w przyszłym roku. W grze drużyny już widać pewne postępy. Polepszyliśmy atak pozycyjny i nie nastawiamy się tylko na kontry. Nadrzędnym celem jest utrzymanie, ale jeśli zajmiemy miejsca 8-10, władze klubu będą bardzo zadowolone.

Mateusz Skutnik


Na zdjęciu głównym: Nic tak nie buduje atmosfery jak dobre wyniki zespołu. Roland Buchała w środku).

Fot. archiwum Rolanda Buchały