Kto może ratować Jagiellonię, jak nie Imaz?

Po raz kolejny hiszpański napastnik udowodnił, dlaczego jest największą gwiazdą swojej drużyny. Jego gol dał Jagiellonii 3 punkty.


W poprzedniej kolejce „Jadze” udała się nie lada rzecz. Białostoczanie jako pierwsi w tym sezonie postawili się Lechowi Poznań i odprawili go z kwitkiem bez ani jednego punktu. Jedynego gola w tamtym spotkaniu zdobył rzecz jasna Jesus Imaz, a było to jego trafienie nr 50 w ekstraklasie.

Koncentracja na wahadłach

W Lubinie przez długi czas nie było jednak 31-latka widać. Zagłębie świetnie zaczęło mecz i w pierwszym kwadransie zdominowało gości. Wysoka intensywność, jaką zaoferowali gospodarze, przytłaczała białostoczan, którzy dopiero z czasem zaczęli otrząsać się z letargu. Zagłębie jednak miało problemy w trzeciej tercji boiska, natomiast Jagiellonia nie miała zbyt dużo do powiedzenia w środku pola. „Duma Podlasia” swoich szans starała się upatrywać w szeroko ustawionych wahadłowych i jak się potem okazało, to oni okazali się kluczowi.

Sytuacji bramkowych praktycznie nie było. Nieźle prezentujący się w drugiej linii Łukasz Poręba zapowiadał, że Zagłębie po przerwie będzie grać szybciej niż w pierwszej połowie, ale… szło mu jeszcze gorzej. Jagiellonia była konkretniejsza, co poskutkowało dwoma bramkami – a jakże! – Imaza. Dwa razy asystowali mu wahadłowi – najpierw Tomas Prikryl, a potem Bojan Nastić, z tym że drugi gol nie został uznany z powodu (słusznego) spalonego.

Tylko się przyglądał

Hiszpan brał udział w rozegraniu akcji, ale sam podać sobie nie mógł. W 53 minucie lubinianie zostawili na boku mnóstwo przestrzeni Prikrylowi. Czech dograł w pole karne do Imaza, który – jak i asystent – miał wokół siebie całe areały swobodnej przestrzeni. Kamil Kruk i Kacper Chodyna zgłupieli, gdy mieli już pod opieką swoich zawodników, a nagle wyrósł przed nimi jeszcze 31-latek.

Kruk powinien w takiej sytuacji podskoczyć do najlepiej ustawionego Imaza, a to dlatego, że ciała w akcji obronnej dał Poręba. To właśnie 21-latek miał iść za Hiszpanem w stronę bramki, ale nie zrobił tego i wykończeniu akcji… przyglądał się sprzed „szesnastki”.

Wydawało się, że będące ostatnio w formie Zagłębie ruszy do odrabiania strat i choć zapewne miało takie chęci, było w swoich próbach fajtłapowate. Trudno było mówić o poważnym zagrożeniu bramki Pavelsa Steinborsa, który zachował spokojne czyste konto. Jagiellonia zaś zdobyła kolejne 3 punkty, kolejne dzięki Jesusowi Imazowi.


Zagłębie Lubin – Jagiellonia Białystok 0:1 (0:0)

0:1 – Imaz, 53 min (asysta Prikryl)

ZAGŁĘBIE: Hładun – Chodyna, Kruk, Balić, Bartolewski (79. Ratajczyk) – Żigulew (56. Pakulski), Poręba – Szysz, Starzyński, Daniel – Zajic (70. Żivec). Trener Dariusz ŻURAW. Rezerwowi: Bieszczad, Pantić, Soler, Kłudka, Dudziński, Podliński

JAGIELLONIA: Steinbors – Prikryl (56. Tabiś), Tiru, Puerto, Pazdan, Nastić – Romańczuk, Pospisil – Struski (56. Nalepa) – Imaz (90+2. Trubeha), Cernych (86. Bida). Trener Ireneusz MAMROT. Rezerwowi: Dziekoński, Augustyn, Żyro, Majsterek, Toporkiewicz

Sędziował Sebastian Jarzębak (Piekary Śląskie). Widzów 2735. Żółte kartki Zajic (62. faul) – Prikryl (27. faul), Puerto (64. niesport. zach.)
Piłkarz meczu – Jesus IMAZ


Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus