Przyczyn może być kilka. Kto zawalił Euro?

Biało-czerwone po trzech porażkach – z Serbią 26:33, Danią 21:28 i Szwecją 22:23 – zajęły ostatnie miejsce w grupie A i odpadły z Euro. Co więcej, będzie to miało swoje konsekwencje w przyszłym roku, gdy odbędą się eliminacje do mistrzostw świata – będą w grupie drużyn dolosowanych do dziewiątki rozstawionej, którą stworzą ekipy z miejsc 4-13 francuskiego turnieju (oprócz „trójkolorowych”, które będą bronić tytułu), a więc lepszych i wyżej notowanych.

– Wiem co czują nasze zawodniczki, jak jest im źle, ale mieliśmy za mało atutów. Przy braku siły rażenia z drugiej linii, rzadkiej kontrze i nieumiejętności wykorzystania licznych stuprocentowych sytuacji do zdobywania bramek nie da się odnosić sukcesów – ocenia Iwona Nabożna, była kapitan reprezentacji. – Szkoda, że zabrakło choćby tego jednego zwycięstwa, ale to pokazuje też, w którym miejscu jest nasza piłka ręczna – podkreśla asystentka Kima Rasmussena, poprzedniego trenera reprezentacji Polski.

Postawić na młodsze?

Słabym występem Polek nie są zaskoczeni brązowy medalista igrzysk w Montrealu (1976) Henryk Rozmiarek i były selekcjoner żeńskiej kadry Jerzy Ciepliński. – Przewidywałem, że możemy odpaść po pierwszej rundzie – mówi Rozmiarek, który chwalił bramkarkę Adriannę Płaczek. – To był nasz jaśniejszy punkt w tych mistrzostwach. W meczu ze Szwedkami miała 50 procent obronionych strzałów, a przy takiej skuteczności bramkarki to wręcz niemożliwe, żeby nie wygrać meczu – pokreśla.

Znakomity w przeszłości bramkarz uważa, że selekcjoner popełnił błąd w selekcji. – Szanuję trenera Krowickiego, bo to solidny i bardzo pracowity facet, mający duże doświadczenie i pewne sukcesy. Ale za bardzo zaufał doświadczonym zawodniczkom. Kilka z nich nie powinno jechać na turniej, poza Kingą Grzyb, żadna z nich nie pomogła drużynie.

Karolina Kudłacz-Gloc zawiodła, ze Szwecją nie wykorzystała rzutu karnego, a potem sytuacji sam na sam. Lepiej było zabrać do Francji młodsze. Wynik prawdopodobnie byłby taki sam, ale dziewczyny miałyby szansę zdobyć doświadczenie – przekonuje Rozmiarek.

Potencjał niewykorzystany?

W meczu ze Szwecją nasza reprezentacja pokazała, że jednak można dobrze grać w drugiej połowie – powiedział Edward Jankowski, w przeszłości współpracownik szkoleniowców kadry. – Graliśmy zbyt wolno, nie zawsze nasze zawodniczki zdążyły też wrócić do obrony, umożliwiając rywalkom kontry. Byliśmy też zbyt jednostronni, brakowało mi gry z obrotowymi, bo chociaż były dobrze pilnowane, to gdy dostawały piłkę, miały szanse trafiać albo wywalczyć rzut karny.

Inna sprawa, że praktycznie wszystkie nasze zawodniczki, z wyjątkiem Kingi Grzyb w meczu ze Szwecją, nie wykorzystywały dogodnych sytuacji do zdobywania goli. Gdyby nie długie okresy nieskutecznej, ale także słabej gry w każdym z trzech spotkań, widać w naszej drużynie spory potencjał, który jednak nie został właściwie wykorzystany – przekonuje Jankowski.

System nie nadąża?

Jerzy Ciepliński uważa, że problem kobiecej reprezentacji nie jest związany z osobą selekcjonera. Problem wydaje się głębszy. – Nasza reprezentacja prezentuje słaby poziom od dłuższego czasu. W sporcie jednorazowo albo przypadkowo może się zdarzyć jakiś sukces, ale głównie wyniki zależne są od procesu szkoleniowego i od tego, co robi się przez lata.

Nasz system szkolenia nie nadąża za rozwojem dyscypliny. Każdy trener, który przejmie kadrę, będzie stawał przed podobnym problemem. Piłka ręczna się rozwija, a my zostaliśmy daleko w tyle. Niestety, wszyscy próbujący coś rozsądnego podpowiedzieć są uznawani przez tych, którzy zarządzają obecnie szkoleniem, za wrogów – podkreśla były selekcjoner, który w 1998 roku zajął z kadrą najwyższe miejsce w ME – piąte.

– Mamy pół roku do eliminacji mistrzostw świata. To bardzo dużo czasu. Koniecznie musimy poprawić skuteczność i grę w przewadze. To abecadło piłki ręcznej, ale jeśli poprawimy tylko te dwa aspekty, to już będzie lepiej – przekonuje obrotowa czwartej drużyny MŚ 2013 i 2015 i komentatorka TVP Sport Monika Stachowska.

 

 

Opracował: Tomasz Mucha

 

Na zdjęciu: Czy Leszek Krowicki mógł inaczej zestawić drużynę, by ta zagrała we Francji więcej niż tylko trzy spotkania?