Kubacki jest szefem

Polak rządzi w tegorocznej edycji Pucharu Świata. Wygrywa już cztery konkursy i… stara się nie brać jeńców.


Znakomicie spisał się Dawid Kubacki podczas weekendu Pucharu Świata Engelbergu. W sobotę Polak zajął drugie miejsce, a w niedzielę okazał się najlepszy.

– Szczerze mówiąc, nie wiedziałem co było nie tak. Wiatr był w korytarzu, mieścił się w normie, a czekaliśmy na to zielone światło. Ostatecznie Dawid skoczył dobrze, choć może nie bardzo dobrze – uśmiechał się po niedzielnym konkursie Dawid Kubacki. Zaprezentował się nasz skoczek wybitnie. Pokazał klasę i wygrał w stylu największych mistrzów. Cieszy, niesamowicie cieszy taki sukces. Kubacki jest w formie niebywałej, a sam swoje sukcesy komentuje w sposób zupełnie wyważony. Nie ma w tych komentarzach najmniejszego przypadku.

Hymn Rzeczpospolitej Polskiej został po zawodach odegrany wręcz haniebnie. Do tego, co się wydarzyło, odniósł się sam triumfator konkursu.

– Trochę nie trafili z rytmem melodii, ale… zdarza się – skomentował po konkursie Dawid Kubacki.

– Kibice pięknie zaśpiewali hymn a cappella. To mi się bardzo podobało! Myślę, że wszystkim, którzy byli na skoczni. Emocji było sporo – podkreślił triumfator czwartego konkursu w tym sezonie. Kubacki znajduje się obecnie w niesamowitej dyspozycji. Wygrywa jak na zawołanie. Cztery zwycięstwa w Pucharze Świata nie biorą się znikąd. Warto podkreślić, że wcześniej w rywalizację o „Kryształową Kulę” odniósł pięć zwycięstw. W niedzielę wygrał w sumie po raz dziewiąty. A po raz 29. stanął na podium zawodów Pucharu Świata.

Kubacki ma to do siebie, że podchodzi do zwycięstw zupełnie normalnie. Bardzo podobnie podchodzi do sukcesów trener Thurnbichler. Młody przecież szkoleniowiec, który jednak ma coś w sobie, czym przyciąga. Po sobotnim konkursie szkoleniowiec polskiej reprezentacji miał wiele do powiedzenia.

– Szczerze, to nie wiem, dlaczego tak długo trzymali Dawida, bo wiatr był dobry. Nie wiem, co tam było źle zdaniem sędziów – powiedział opiekun naszej drużyny narodowe po sobotnich zawodach, w których Kubacki zajął drugie miejsce. Trzeci był Piotr Żyła, a zatem Polacy spisali się w tym konkursie bardzo dobrze. Co było dzień później? Wygrana Kubackiego i piąte miejsce Piotra Żyły. To był znów bardzo dobry konkurs w wykonaniu Polaków.

– Nie sądzę, że koledzy się stęsknili. Pewnie też woleliby posiedzieć w domu! – uśmiechał się 32-letni skoczek z Szaflar.

– Wiadomo, sytuację mam taką, że żona jest w ciąży. Każda chwila, żeby jej pomóc jakoś w obowiązkach i się zobaczyć, jest warta zachodu. A mogłem sobie na to pozwolić, bo w Titisee-Neustadt udowodniłem trenerom, że można mi dać chwilę wolnego. Nie zastanawiałem się długo – podkreślił nasz najlepszy obecni zawodnik.

– To były dni resetu od skoków? Nie da się ukryć, że trochę jest wokół ciebie szumu. Tak, szczególnie jak z rana trzeba było brać łopatę do ręki i iść odśnieżać. Głowa wtedy odpoczywa jak nigdy. Przeszkadzał padający śnieg, dało się odczuć, że mocno zostawał w torach. W tym ostatnim skoku, w przejściu do progu, aż poczułem, jak lepiło. Raz nawet, jak sądzę, pięta odkleiła się od narty, więc momentalnie trzeba było się trochę cofnąć dla bezpieczeństwa, a to z kolei wpłynęło na pozycję dojazdową i ogólne czucie. Z drugiej strony, myślę, że wielu z nas się tu z tym zmagało – powiedział Dawid Kubacki. Jego słowa, z całą pewnością, robią swoje i dodają otuchy. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że są bardzo ważne. Dla kibiców.


Na zdjęciu: Dawid Kubacki wygrał czwarty konkurs w sezonie. Nie ukrywamy, że chcemy więcej. A niebawem Turniej Czterech Skoczni.
Fot. Grzegorz Granica / PressFocus