Kubielas: Jeszcze nic nie osiągnęli

Po meczu z Kolumbią selekcjoner Akira Nishino nie dokonał ani jednej zmiany, bo nie było takiej potrzeby. Teraz też nie ma, a zespół jest świadomy celu. Do awansu z grupy wystarczy im remis, ale kapitan, Makoto Hasebe (na zdjęciu) podkreśla, że zespół w żadnym wypadku nie zamierza kalkulować. – Nie jesteśmy takim zespołem, który postawi sobie za cel zdobycie punktu. Skupiamy się na zwycięstwie. Wiemy, że mamy cztery punkty po dwóch spotkaniach i nasza sytuacja jest dobra, ale jeszcze niczego na tym turnieju nie osiągnęliśmy – powiedział 34-letni defensywny pomocnik Eintrachtu Frankfurt.

Już na pierwszy rzut oka to retoryka zgoła odmienna od tej, jaka panowała wokół japońskiego zespołu przed turniejem. Shinji Okazaki powiedział wówczas, że zespół jest słaby, brakuje mu klasowych piłkarzy, a grupowi rywale znaczą zdecydowanie więcej. Czy dlatego napastnik Leicesteru przez większość czasu siedzi na ławce rezerwowych, a na rosyjskim turnieju przebywał na boisku zaledwie przez 20 minut? Selekcjoner woli od niego Yuyę Osako i to na niego nasza defensywa będzie musiała zwrócić dziś uwagę. Siłą Japonii jest jednak przede wszystkim środek pola i zdyscyplinowana gra. Ruchliwość, szybkość i praca na całej długości i szerokości boiska. To właśnie dzięki tym elementów udało się zaskoczyć – mniejsza już o okoliczności tamtego meczu – Kolumbię, a także podjąć wyrównaną walkę z dużo mocniejszym fizycznie zespołem Senegalu.

Przed turniejem nawet najbardziej optymistycznie nastrojeni japońscy kibice nie spodziewali się, że to, z czego w najlepszych czasach „Samuraje” słynęli, ponownie zadziała. Udało się i dziś zespół trenera Nishino jest na dobrej drodze do 1/8 finału. Prasa, choć ostrożnie, mówi nawet o historycznej chwili. Wprawdzie w 2002 roku zespół z „Kraju kwitnącej wiśni” zajął pierwsze miejsce w grupie, z siedmioma punktami na koncie, czyli z tyloma, ile będzie miał jeżeli pokona Polskę, ale podkreśla się, że wówczas grał u siebie i miał słabszych przeciwników, czyli Belgię, Rosję i Tunezję. Kiedy w Japonii mówi się o chwili największej chwały podczas mistrzostw świata, to przede wszystkim wspomina się natomiast pokonanie 3:1 Danii, w ostatnim grupowym meczu, podczas mundialu w 2010 roku. Po dzisiejszym spotkaniu w Wołgogradzie może się to zmienić.