Kwalifikacje dla Krafta, wysoko Żyła

 

Konkurs drużynowy numer dwa i indywidualny numer pięć – oto plan skoczków na najbliższe dni. Początek sezonu w wykonaniu kadry Michala Doleżala nie był imponujący. Podia z Wisły, a właściwie trzecie miejsce drużyny i Kamila Stocha indywidualnie to póki co ich najlepsze rezultaty.

Jadą dalej

Teraz skaczą w Klingenthal, gdzie Polacy pojechali w niezmienionym, siedmioosobowym składzie. Piotr Żyła, Jakub Wolny, Kamil Stoch i Dawid Kubacki rozpoczęli sezon od trzeciego miejsca w konkursie drużynowym. Wygrali wówczas Austriacy, a drugie miejsce przypadło Norwegom. W sobotę biało – czerwoni powalczą w tym samym składzie i w tej samej kolejności.

W niedzielę z kolei będą rywalizować indywidualnie. Punktów klasyfikacji generalnej nie ma jeszcze na swoim koncie Klemens Murańka, a spośród siódemki, która tej zimy wystartowała na każdej ze skoczni, jedynie Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Maciej Kot punktowali regularnie w każdym z czterech konkursów. I warto tu zauważyć, że powoli na dobre tory zdaje się powracać Kot, który już teraz ma na swoim koncie o pięć punktów więcej niż zgromadził w całym poprzednim, nieudanym dla siebie sezonie.

Żyła prowadził, wygrał Kraft

Daleki na 135,5 metra skok w kwalifikacjach oddał Piotr Żyła, co na długo dało mu w nich prowadzenie. Ostatecznie był trzeci, bo zdołali go wyprzedzić drugi w piątek Karl Geiger, który lądował na 133 metrze, a później jeszcze zwycięzca kwalifikacji – Stefan Kraft. On z kolei uzyskał 129,5 metra.

W czołowej „dziesiątce” kwalifikacji rozegranych przy zmiennym wietrze, uplasował się jeszcze jeden z Polaków, Dawid Kubacki, któremu skok na 131 metr dał 7. lokatę. Kamil Stoch uzyskał w swojej próbie 122,5 metra, co dało mu 19. miejsce w piątek. 31. pozycję zajął Maciej Kot z rezultatem 125,5 metra, a siedem lokat niżej był Jakub Wolny, który skoczył 118 metrów. 50. był natomiast Klemens Murańka po skoku na 112 metrów. Dwie pozycje niżej znalazł się Stefan Hula z rezultatem lepszym o metr, jednak jemu nie udała się sztuka kwalifikacji, a w rezultacie nie zobaczymy go w niedzielnym konkursie indywidualnym.

Kolejna loteria?

Vogtland Arena wróciła na mapę Pucharu Świata i dla polskich skoczków to dobre miejsce, by przywołać wspaniałe wspomnienia. Był 2016 rok, pierwsze dni grudnia, pierwszy sezon pracy Stefana Horngachera w Polsce, a „żelazna czwórka”, jak ich potem nazywano, czyli Piotr Żyła, Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Maciej Kot po raz pierwszy w historii zwyciężyła w drużynowym konkursie Pucharu Świata. Drużyna odniosła jeszcze wiele wspólnych sukcesów, czego zwieńczeniem było – również pierwsze w historii polskich skoków – zwycięstwo w Pucharze Narodów.

Wszystko może jednak pokrzyżować pogoda, która od początku tego sezonu nie zamierza ułatwiać skoczkom życia. Prognozy pogody nie są niestety optymistyczne i mówiąc wprost – ma wiać. Gdyby niekorzystny scenariusz faktycznie się sprawdził, czekałby nas czwarty już weekend z loterią na skoczni.

Wiatr utrudniał rywalizację w Wiśle, wiało w Kuusamo, więc jeden z konkursów odwołano zanim jeszcze w ogóle się rozpoczął. Wiało też w Niżnym Tagile, gdzie loteryjny był zwłaszcza niedzielny konkurs, a sytuacja związana ze skokiem Ryoyu Kobayashiego wywołała wiele kontrowersji i dyskusję na temat przeliczników za wiatr. Chodziło o jego pierwszy skok, gdzie uzyskał 133,5 metra i objął prowadzenie mimo, że był to „skromny” wynik wobec 140 metrów Stefana Krafta sprzed kilku chwil. Wydawało się, że Japończyk skakał z wiatrem pod narty, który go niósł, jednak system doliczył mu punkty za niekorzystne warunki, co na półmetku dawało mu sporą przewagę nad rywalami.