Kwartet odrestaurowany

Śląsk był pierwszą ekipą w tym sezonie – i zarazem jedyną plasująca się obecnie w dolnej połowie tabeli – która przy Kresowej bramkarza gospodarzy pokonała przynajmniej trzykrotnie. W ostatniej kolejce sierpnia padł remis 3:3. Dla sosnowiczan był to bolesny remis. Ostatnią bramkę stracili bowiem tuż przed końcowym gwizdkiem z rzutu karnego, w dodatku grając przez pół godziny z przewagą jednego zawodnika.

Daremna analiza

Jeśli przed dzisiejszym rewanżem drużyna z Wrocławia analizowała błędy obrońców Zagłębia ze wspomnianej potyczki, to pożytek będzie z tego żaden. Zanosi się bowiem na to, że w zespole Valdasa Ivanauskasa nie zobaczymy żadnego defensora, którzy brali udział w sierpniowym starciu. Dwóch zmieniło klubowe barwy tej zimy – stoper Arkadiusz Jędrych jest już zawodnikiem GKS-u Katowice, a Adam Banasiak (wtedy lewy obrońca) zakotwiczył w Radomiaku Radom. Obsadzający etatowo prawą flankę Michael Heinloth pracuje nad formą fizyczną po wyleczeniu urazu mięśniowego, z kolei Piotr Polczak… dla bezpieczeństwa najprawdopodobniej zostanie na ławce rezerwowych.

Kaliber pecha

Temu ostatniemu wypada poświęcić osobny akapit. Przychodził do Zagłębia zaraz po wakacjach jako piłkarz, który ma być ostają defensywy. Długo jednak łapał właściwy rytm, tłumacząc to nieprzepracowanym okresem przygotowawczym (perturbacje przy rozwiązywaniu kontraktu z poprzednim klubem). Efekt? Na dobrą sprawę aż do końca zeszłorocznej fazy zmagań nie zdołał stanąć na wysokości zadania. Popełniał wiele prostych błędów, a do tego niefortunnie sprokurował cztery rzuty karne. „Nie dość, że nie ma szczęścia, to jeszcze ma pecha” – komentowano złośliwie jego wpadki.

Toth, czyli boss

W Sosnowcu mieli jednak nadzieję, że solidnie przepracowana zima wyjdzie Polczakowi na zdrowie. Tymczasem w ostatnim sparingu przed wznowieniem rozgrywek – domowe 2:1 z Łódzkim Klubem Sportowym – były reprezentant Polski znów narobił kłopotów. Pojawił się na murawie zaraz po przerwie i już po pięciu minutach sfaulował rywala przed polem karnym. Dostał za to żółtą kartkę, a po chwili piłka była w bramce Zagłębia.

Należy się spodziewać, że we Wrocławiu parę stoperów utworzą Martin Toth i Mateusz Cichocki. Ten pierwszy szykowany jest do roli dyrygenta bloku obronnego. Boki obsadzić mają Georgios Mygas i Patrik Mraz. Jeśli taki wariant zawiedzie, litewski sztab szkoleniowy talię kart będzie musiał przetasować jeszcze raz…

 

Na zdjęciu: Sosnowiecką defensywą wiosną kierować ma Martin Toth (z prawej), aktualny mistrz Słowacji…