„Kwiato” wśród faworytów

Malaga będzie areną pierwszej odsłony tegorocznego wyścigu Vuelta a Espana. Początek nie ma wprawdzie nazwy prologu, bo w książce wyścigu został zatytułowany, jako pierwszy etap, ale to będzie coś, co w podobnym przypadku nosi nazwę prologu właśnie. Pierwszego lidera wyłoni bowiem 8-kilometrowa jazda indywidualna na czas. Niemal zupełnie płaska, z jednym, niewielkim podjazdem, a o tego typu zjawiskach kolarze lubią mówić, że są to… „zmarszczki”. Będzie zatem szybko i żywiołowo, a najlepszym kolarzom pokonanie trasy nie powinno zająć więcej, aniżeli 10 minut. Chyba, że będzie wiało, czego w nadmorskim kurorcie należy się spodziewać.

Potrafi wygrywać

Przed taką próbą niełatwo mówić o faworytach, ale kilku kolarzy, którzy powinni walczyć o zwycięstwo, a tym samym o czerwoną koszulkę przodownika wyścigu, można wskazać. Nie możemy się bać w tym miejscu, aby nie wspomnieć o Michale Kwiatkowskim. Kolarz grupy Sy na czas jeździ bardzo dobrze, o czym przekonaliśmy się podczas ostatniej edycji Tour de France. „Kwiato”, na etapie kończącym poważne ściganie podczas „Wielkiej Pętli” zajął czwarte miejsce. Przegrał jedynie z Tomem Dumoulinem, Chrisem Froom’em i Geraintem Thomasem, czyli z zawodnikami, którzy zajęli całe podium francuskiego wyścigu. Oczywiście specyfika tamtej czasówki była zupełnie inna, bo zawodnicy mieli do pokonania 31, a nie 8 kilometrów. Ale w tym miejscu warto przypomnieć o wyścigu, który był rozgrywany był niedługo przed Tour de France.

Chodzi konkretnie o Criterium du Dauphine. Prolog tej rywalizacji, czyli jazda indywidualna na czas, liczył sobie 6,6 km i najlepszy okazał się, a jakże, Kwiatkowski, który o sekundę pokonał Thomasa, a o trzy innego ze swoich klubowych kolegów, Włocha Gianni Moscona. Obaj wymienieni zawodnicy dziś nie staną na starcie Vuelty i również dlatego Michał Kwiatkowski należy do wąskiego grona faworytów samotnej walki z czasem w Maladze. Zupełnie inny cel na pierwszy etap ma drugi ze startujących na Vuelta a Espana zawodników z Polski. Rafał Majka do wybitnych specjalistów od jazdy na czas nie należy. Dlatego miejsce w pierwszej trzydziestce będzie w jego wykonaniu niezłym wynikiem. Ze względu na krótką trasę różnice pomiędzy kolarzami będą zresztą minimalne, bo na ośmiu kilometrach nie można zbyt wiele stracić.

Łatwo nie będzie

Drugi, niedzielny etap pozornie nie wygląda na zbyt wymagający. Peleton wystartuje z Marbelli i przejedzie nieco ponad 163 km, aby zafiniszować w Caminito del Rey. Na trasie na kolarzy czekają jednak cztery górskie premie. Niższych kategorii wprawdzie, ale już na samym początku uczestnicy wyścigu zmierzą się z 6,5-kilometrową wspinaczką pod Puerto de Ojen. Wszystko zakończy się podjazdem pod Alto de Guadalhorce. To łatwa góra, bo średnie nachylenie wynosi zaledwie 2,8 procenta. Jednak trudno jest się spodziewać, że o zwycięstwo na odcinku powalczą sprinterzy. Końcówka może należeć do kolarzy, którzy są szybcy, ale jednocześnie potrafią zmierzyć się w trudnościami.

Kimś takim, z pewnością, jest Peter Sagan, który w Hiszpanii wystartuje po trzyletniej przerwie. A warto zaznaczyć, że Vuelta była dla niego pierwszym wielkim tourem, w którym wziął udział. Zadebiutował kolarz z Żyliny w Hiszpanii w 2011 roku. Wygrał wówczas trzy etapy i zajął czwarte miejsce w klasyfikacji punktowej. Był to zresztą jedyny z trzech przypadków, kiedy ukończył całą rywalizację. W 2015 roku do mety nie dotarł, ale wygrał wówczas swój czwarty i ostatni etap Vuelty. Teraz marzy o powiększeniu kolekcji zwycięstw, o co łatwo na pewno nie będzie, bo hiszpańska rywalizacja nie dedykuje zbyt wielu odcinków dla sprinterów.