La Spezia e polacca!

Wkrótce aż pięciu piłkarzy z polskim obywatelstwem może reprezentować barwy włoskiej Spezii Calcio! Trzech z nich to gracze urodzeni na Górnym Śląsku. Czegoś takiego jeszcze nie było.


W czasach komunizmu trudno było polskim piłkarzom o wyjazd zagranicę. Wielu znakomitych graczy, medalistów mistrzostw świata wspominało po latach – gdy można było swobodnie już o tym mówić – jak czerwona władza uniemożliwiała im transfer do innego państwa lub w najlepszym przypadku opóźniała go o kilka lat. Po upadku PRL-u to zaczęło się zmieniać. Wolny rynek i wolna Europa umożliwiły wszelakie ruchy, choć rzadko kiedy w polskim przypadku były to ruchy imponujące. Z biegiem lat zaczęło się to zmieniać. Rozwój zachodniego skautingu i otwarcie przepływów informacji sprawiły, że futbol znad Wisły wyszedł za kurtynę i w miarę możliwości próbuje nadrabiać dzisiejsze braki. Nie dziwi już nikogo obecność Polaka w obcym kraju, ale przykładu takiego, jak Spezia, próżno doszukiwać się w historii.

Piłkarskie trójce

Słysząc stwierdzenie „polskie trio” przed oczyma zapewne stanie nam Borussia Dortmund z czasów Juergena Kloppa, która dwa lata z rzędu potrafiła sensacyjnie zdobyć mistrzostwo Niemiec kosztem Bayernu Monachium. Niezwykle istotnymi jej postaciami byli wówczas gracze z polskim paszportem – Łukasz Piszczek, Jakub Błaszczykowski oraz Robert Lewandowski. To wie każdy. Zresztą BVB nie była jedynym niemieckim klubem z takim właśnie triem. Później – choć w znacznie mniej imponującym stopniu – podobnie miały się rzeczy w Kolonii (Sławomir Peszko, Paweł Olkowski i Adam Matuszczyk) czy całkiem niedawno w Fortunie Duesseldorf (Dawid Kownacki, Adam Bodzek, Marcin Kamiński/Jakub Piotrowski).

Bywało też tak i wcześniej, by wymienić trójką Eintrachtu Frankfurt z końcówki lat 80. (Włodzimierz Smolarek, Jarosław Biernat, Janusz Turowski) czy z Wolfsburga mniej więcej dekadę potem (Andrzej Juskowiak, Waldemar Kryger, Krzysztof Nowak). Ale takie „kolonie” tworzyły się również w innych krajach, jak USA (pamiętne trio P. Nowak, Kosecki, Podbrożny w Chicago) czy Włochy. Trudno jednak znaleźć sytuację, kiedy w czołowej lidze europejskiej w jednym zespole Polaków było aż pięciu!

Regularność znad Wisły

Ludziom, którzy nie śledzą zbyt wnikliwie świata piłki nożnej, Spezia Calcio zapewne zbyt dużo mówić nie będzie. Niedziwne, ponieważ to klub, dla którego bieżący sezon jest dopiero trzecim (i to z rzędu) w rozgrywkach Serie A. „Aquilotti” nie są żadnym potentatem i po raz kolejny walczą o utrzymanie w elicie, mając obecnie całkiem bezpieczną przewagę nad końcową trójką. Oczywiście wkład w grę zespołu mają piłkarze z Polski.

Najwyżej wycenianym graczem klubu jest 22-letni Jakub Kiwior, bez którego chyba nikt nie wyobraża sobie teraz krajowej reprezentacji. Urodzony w Tychach stoper jest przy okazji zawodnikiem mającym na koncie największą liczbę rozegranych minut w zespole. Równie istotną postacią jest strzegący bramki Bartłomiej Drągowski, który pod względem minut byłby zapewne na podium Spezii, ale przeszkodziła mu w tym nieco pamiętna kontuzja, wykluczająca go także z mistrzostw świata w Katarze. Trzecim do kompletu jest Arkadiusz Reca, również zawodnik pierwszego składu. Według portalu statystycznego WhoScored wszyscy Polacy znajdują się w gronie dziewięciu najlepszych graczy „Aquilottich” – 5. Drągowski, 7. Kiwior i 9. Reca.

Nadciągają hanysy

W zestawieniu tym mowa o pięciu zawodnikach z polskim paszportem. Prócz Kiwiora bowiem w La Spezii zagra zapewne jeszcze dwóch kolejnych piłkarzy z Górnego Śląska! Mowa o Szymonie Żurkowskim, także urodzonym w Tychach, oraz Przemysławie Wiśniewskim, pochodzącym z Zabrza. Żurkowski już jest zawodnikiem Spezi, gdyż w czwartek oficjalnie został wypożyczony z Fiorentiny. Włosi zgodzili się wyłożyć za tego pierwszego 3,2 mln euro, które zainkasuje Fiorentina, gdzie były zawodnik Górnika nie odgrywał właściwie żadnej roli.

Trzeba przyznać wprost, że jego transfer do tego pięknego miasta miał więcej walorów turystycznych niż sportowych, bo w zespole rozegrał tylko 6 spotkań przez 4 lata. Trzeba oczywiście dodać, że większość tego czasu był wypożyczony – 0,5 roku do Górnika i 2,5 roku do Empoli. Jednakże mimo kapitalnego okresu w tej drugiej drużynie we Florencji nie błysnął i rację mieli ci dziwiący się, że latem Żurkowski wrócił do ekipy „Violi” miast szukać nowego klubu.

Z Wiśniewskiego z kolei niektórzy podśmiewali się, gdy wybierał drugoligową Venezię. Że to nawet nie Serie A, że długo czekał z wyjazdem z Polski (w lipcu skończy 25 lat), że jak już wyjechał to do „takiego” klubu, że za słaby piłkarz… Teraz to „Wiśnia” może siedzieć i głośno się śmiać, bo w nowym zespole grał wszystko od dechy do dechy, opuszczając jedynie spotkanie w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, gdy… pauzował za kartki. Co prawda Venezia po spadku z Serie A walczy o utrzymanie w Serie B, lecz Wiśniewskiemu ani trochę to nie przeszkadza. Wiele jest opinii podkreślających, że to ścisła czołówka stoperów na drugim szczeblu rozgrywkowym, a potwierdza to np. statystyka przejęć, w której zabrzanin jest 5. obrońcą całej ligi. Nie bez powodu Spezia chce za niego zapłacić aż 5 mln euro!

Polsko brzmiący inwestor

Trzeba jeszcze dodać dwie rzeczy. Po pierwsze, sytuacja jest dynamiczna. Powszechnie uważa się, że Wiśniewski przychodzi jako następca Kiwiora, który będąc najcenniejszym piłkarzem „Aquilottich” przyciąga zainteresowanie mocniejszych marek i wkrótce ma opuścić klub. Czy to nastąpi latem, czy już zimą – nie wiadomo. Warto tylko wspomnieć, że klub z Ligurii najdrożej w swojej historii sprzedał trzy lata temu Nigeryjczyka Davida Okereke do Brugii za ponad 8 mln euro. „Kiwi” jest w stanie to pobić.

Po drugie zaś, owa (potencjalna) piątka to nie jedyne polskie elementy w La Spezii. Otóż właścicielem klubu jest od blisko dwóch lat Amerykanin… mający polskie korzenie, Robert Platek, a prezesem jest tam Philip Platek Jr., który z kolei chce wejść w łódzki ŁKS. Obaj biznesmeni oczywiście na brak gotówki nie narzekają, a Robert jest już udziałowcem portugalskiego Casa Pia i do niedawna był również obecny w duńskim SonderjyskE. Podobno marzy mu się stworzenie sieci klubów na zwór tej Red Bulla czy City Group (ci od Manchesteru czy New York). A czy jego pochodzenie ma jakiś wpływ na obywatelstwo piłkarzy ściąganych w ostatnim czasie do Spezii? Na to pytanie odpowiedzi jeszcze nie znamy…


Na zdjęciu: Komunikacja w defensywie jest bardzo ważna, więc dla Bartłomieja Drągowskiego (z lewej) i Jakuba Kiwiora (z prawej) to duży atut, że… Włosi nic nie rozumieją.
Fot. Press Focus