Łaguta uciekł do Lublina

W sezonie 2017 dopingowa wpadka Grigorija Łaguty kosztowała ROW Rybnik spadek z PGE Ekstraligi. W tym roku Rosjanin miał po 21-miesięcznej przerwie wrócić do składu rybniczan, odpokutować swoje winy i pomóc drużynie w powrocie do elity. Tak się jednak nie stanie.

W czwartek władze beniaminka PGE Ekstraligi – Speed Car Motoru Lublin ogłosiły, że osiągnęły porozumienie z Rosjaninem i w sezonie 2019 będzie reprezentował ich barwy. Dołączy do zespołu po 15 maja, gdy otworzy się pierwsze tegoroczne okienko transferowe i będzie można oficjalnie podpisać z nim kontrakt.

Poszło o pieniądze

Dla rybnickiego klubu decyzja Rosjanina to szok! Tym bardziej, że jeszcze miesiąc temu w rozmowie z telewizją klubową deklarował, że na pewno zostanie w klubie z Górnego Śląska. – Kibice mogą być spokojni. Grigorij Łaguta jest w Rybniku i zostanie w Rybniku – mówił.

Co go przekonało? Oczywiście pieniądze. W zespole z Lublina Rosjanin może zarobić w tym roku około 2 milionów złotych. Za sam podpis ma dostać aż 800 tysięcy złotych, a potem 8 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt.

– Jeśli Łaguta kieruje się jakimiś zasadami, to powinien zostać w Rybniku. Zaciągnął wobec rybnickiego klubu spore zobowiązanie. Gdyby nie prezes ROW-u, Krzysztof Mrozek, to dostałby nie 21-miesięczną, a 4-letnią karę – mówił jeszcze kilka dni temu Marian Maślanka, były prezes Włókniarza Częstochowa, który kiedyś ściągał obu braci Łagutów do Polski. – Mam nadzieję, że okaże się człowiekiem honoru, ale w żużlu już takie rzeczy widziałem, że głowy bym za to nie dał – dodał.

 

Na zdjęciu: Grigorij Łaguta (na pierwszym planie) wykręcił rybniczanom niezły numer. A jak im, to i innym może…