Laptop zamiast oka

Przed meczem przemyka się z laptopem na trybuny, by mieć dogodny punkt obserwacyjny i na bieżąco dokonywać analiz. W przerwach między tercjami pojawia się w szatni i przekazuje informacje trenerom o ewentualnych błędach, ustawieniu oraz rozwiązaniach taktycznych rywali. To domena Ireneusza Jarosza, jedynego w naszym kraju trenera-wideo, analizującego grę wszystkich reprezentacji kraju oraz Tauronu KH GKS Katowice.

Podwójne obroty

Przed młodym chłopakiem z Oświęcimia były trzy ścieżki sportowe: pływanie, hokej oraz jazda figurowa. We wszystkich tych dyscyplinach praca w tamtejszej Unii rozwijała się prawidłowo, czego dowodziły sukcesy osiągane w każdej z nich, we wszystkich kategoriach wiekowych. Te najcenniejsze – w seniorach rzecz jasna – najbardziej działały na wyobraźnię najmłodszych.

– Rodzicom zamarzyło się, bym został łyżwiarzem figurowym, chyba zaważyła na tym estetyka tej dyscypliny – rozpoczyna swoją opowieść, śmiejąc się, Ireneusz Jarosz. – To była fajna przygoda, dzięki niej nauczyłem się przyzwoicie jeździć na łyżwach, a zarazem pojawiały się okazje, by obserwować treningi młodych hokeistów. W końcu, w I klasie podstawówki, zamieniłem łyżwy figurowe na hokejowe i tak tkwię w hokeju już 37 lat, na dobre i złe.

Występował w juniorskich reprezentacjach Polski do lat 18 i 20, ale gorzej było z osiągnięciami w seniorach, trafił bowiem na okres prosperity Dworów Unii Oświęcim, który to klub seriami zdobywał tytuły mistrza kraju, a pod względem organizacyjno-finansowym nie miał sobie równych. To rodziło konsekwencje…

– Jeżeli w zespole występowało – powiedzmy – ośmiu reprezentantów kraju, a do tego sześciu obcokrajowców, to łatwo policzyć, ile znajdowało się miejsc dla wychowanków – dodaje trener Jarosz. Mnie pozostała gra co najwyżej w trzeciej formacji. Ostatecznie wielkiej kariery nie zrobiłem, choć w CV mam prawo zapisać kilka tytułów mistrzowskich. Jednocześnie doskonale zdawałem sobie sprawę, że trzeba będzie ułożyć sobie życie po zakończeniu gry w hokeja.

Płynne przejście

Jeszcze w czasie gry ukończył katowicką Akademię Wychowania Fizycznego, oczywiście ze specjalizacją hokejową, a w wieku 29 lat definitywnie zakończył sportową przygodę. Ale już wtedy wiedział, że tej hokejowi poświęci swoje życie zawodowe.

– Swego czasu mieliśmy grupy dzieciaków oraz młodzieży w każdej kategorii wiekowej i odnosiliśmy sukcesy – mówi trener. – Potem jednak wszystko się załamało i w poprzednim sezonie – po raz pierwszy w historii Unii Oświęcim i Podhala Nowy Targ – trzeba było połączyć drużyny, by skompletować jedną i wystąpić w mistrzostwach Polski juniorów. Ta drużyna zdobyła wprawdzie wicemistrzostwo, ale… kiedyś to było nie do pomyślenia. Na szczęście szkolenie młodzieżowe w Oświęcimiu wróciło na właściwe tory, lecz jednak trochę czasu upłynie, zanim zostanie osiągnięta równowaga.

Pracował również z reaktywowaną reprezentacją U16 oraz jako asystent trenerów Unii Josefa Dobosza oraz Petera Mikuli. Już wówczas interesował się analizą meczów, choć był to… głęboki las.

Zacharkin poszukuje

Kiedy Igor Zacharkin objął stery reprezentacji biało-czerwonych, nareszcie pojawiły się symptomy wchodzenia na profesjonalną ścieżkę. Rosyjski trener zaangażował dwóch asystentów, specjalistę szkolącego bramkarzy oraz konsultanta, słynnego Wiaczesława Bykowa. Poszukiwał również trenera-wideo, który mógłby przedstawiać szczegółowe analizy dla potrzeb odpraw taktycznych. Ówczesny szef szkolenia PZHL, Tomasz Rutkowski, zaproponował tę funkcję Jaroszowi i tak już zostało.

Ireneusz Jarosz. Fot. Michal Chwieduk/400mm

– Kiedy tego rodzaju analizy robiłem na użytek klubu, nie przypuszczałem, że to będzie tak wciągająca i zajmująca praca – wyjaśnia Jarosz. – Wbrew pozorom, nie przygotowuję statystyk, one wynikają z dostarczonych przeze mnie materiałów wideo. Pracuję natomiast nad analizą realizacji taktyki naszego zespołu, prześwietlam też drużyny przeciwne. Mówiąc wprost: poszukuję ich słabszych stron i możliwości ich zaskoczenia.

700 akcji

Trener wideo na stałe pojawił się w kadrze biało-czerwonych podczas turnieju przedolimpijskiego w Budapeszcie w lutym 2016 roku.

– Analizą wideo zajmuję się już 7 lat. Kiedy jeszcze nie miałem specjalistycznego programu, „ręcznie” mogłem wykonać 2-3 klipy – wyjaśnia trener. – Oczywiście to wszystko trwało, a analizy nie były wystarczająco precyzyjne.

Trener wideo, pracujący ze wszystkimi reprezentacjami i obojętnie z jaką kategorią wiekową oraz w zespołach klubowych, to wszędzie już norma, nie wyłączając najsilniejszych lig świata. W naszym krajowych warunkach to dopiero raczkująca nowość. Jak dotychczas z takiej analizy korzystają trenerzy z Katowic oraz Tychów. Na rynku europejskim dostępne są dwa programy: Stiwa (roczna licencja kosztuje ok. 1500 euro) oraz słowacki (2850 euro), który w jakiejś mierze jest udoskonalany przez naszego trenera.

– Swego czasu siedziałem godzinami, by przygotowywać materiał do analizy – wspomina trener. – Obecnie potrafię zanotować 700 zdarzeń na mecz, a potem przedstawić to trenerom i zawodnikom. Odprawa taktyczna w takich okolicznościach może trwać zaledwie 10 minut, bo wszystko jest pokazane jak dłoni. Choć zapewne w naszej lidze codziennością jest to, że trenerzy siedzą jeszcze przed komputerem i przeglądają cały mecz, szukając interesujących dla siebie i swoich drużyn wątków.

Bariera finansowa

Ireneusz Jarosz może mieć sporą satysfakcję – z jego analiz korzystali i korzystają selekcjonerzy polskiej kadry: Igor Zacharkin, Jacek Płachta, Ted Nolan, a obecnie Tomasz Valtonen, który po turnieju EIHC również komplementował nasze trenera-analityka. Czyni to także Tom Coolen, trener GKS-u Katowice, który na co dzień korzysta z usług Jarosza. Notabene każdy z trenerów zwraca uwagę na różne elementy gry, zatem trener-wideo musi być przygotowany na wszystko.

– Ciągle swoją wiedzę w tej kwestii poszerzam się i chętnie bym się nią dzielił, bo przecież nie sposób „obsłużyć” wszystkich reprezentacji – mówi na zakończenie trener. – Wcześniej na pewno barierą były finanse; niezbędne, by zakupić oprogramowanie, nowoczesny laptop, kamery oraz zatrudnić fachowca, którego i tak trudno było znaleźć. Podobno pojawiło się światełko w tunelu, bo działacze związkowi widzą potrzebę zatrudnienia kolejnego trenera-wideo. Na razie działałby pod moją kuratelą, ale byłoby to spore udogodnienie. I dla mnie, i dla poszczególnych kadr. Niestety, w przypadku ligowych klubów jest gorzej. Niewielu z nich jest w stanie zatrudnić takiego specjalistę, tym bardziej że każdą złotówkę ogląda się przed wydaniem kilka razy.

Ale – jeśli chcemy się zmierzyć się z wyzwaniami współczesnego hokeja – innego sposobu nie będzie. Trener-analityk, kamera wideo, materiał ukazujący zalety i wady przeciwnika – to na na odprawach taktycznych pospolita konieczność. Prędzej czy później szkiełko i oko muszą zostać odstawione do lamusa…

 

Na zdjęciu: Ireneusz Jarosz na trybunie lodowiska – oczywiście z nieodłącznym laptopem.