Łatwo nie będzie

Raków poszukuje nowej opcji w ataku.


Sztab szkoleniowy częstochowian ma duży dylemat, a jest nim obsada pozycji napastnika. Przed okresem przygotowawczym do wiosny wydawało się, że wszystko w tej materii jest jasne i klarowne. Pierwszym jest Vladislavs Gutkovskis, numerem dwa Fabian Piasecki, a uzupełnieniem składu – Sebastian Musiolik. Wszystko jednak wywróciła do góry nogami kontuzja byłego napastnika Śląska Wrocław. Pauza Piaseckiego prawdopodobnie będzie dłuższa niż wcześniej zakładano, dlatego sztab liczy na szybką reakcję działu skautingu i dyrektora sportowego.

Kierunek na Rzym

Uraz Piaseckiego jest bardzo poważny. Zawodnik niedawno pojawił się w Rzymie na badaniach, a w tym tygodniu ponownie ma zameldować się w stolicy Włoch na konsultacjach. Pierwsze głosy z Limanowskiego wskazywały, że Piasecki ma uraz podobny do tego, z jakim walczył w ostatnich miesiącach Marcin Cebula, a więc problemy z kolanem. Okazuje się, że najprawdopodobniej jest to jednak przepuklina.

Jeżeli nie byłaby potrzebna interwencja chirurgiczna, to Piasecki za kilka tygodni byłby gotowy do gry. Najwyraźniej jednak zabieg będzie konieczny, a w takim przypadku przerwa wydłuży się nawet do kilku miesięcy. Do momentu oficjalnego postawienia diagnozy i rozpoczęcia całego procesu rekonwalescencji trudno jest stwierdzić, co faktycznie dolega napastnikowi Rakowa. Ruchy sztabu szkoleniowego wskazują jednak, że sprawa jest poważna. Częstochowianie szukają nowego napastnika, który co najmniej do końca sezonu będzie walczył o miejsce w składzie z Gutkovskisem. Ponadto w nowym sezonie byłby w stanie zastąpić Musiolika, którego kontrakt wygasa 30 czerwca.

Zadanie jednak nie jest proste. Przede wszystkim głównym ogranicznikiem jest czas, bo dział skautingu oraz dyrektor sportowy Robert Graf muszą jak najszybciej pozyskać solidnego napastnika, który spełniłby oczekiwania sztabu szkoleniowego – co łatwe na pewno nie jest. Listę nazwisk potencjalnych wzmocnień już opracowano. Przoduje na niej jeden, konkretny piłkarz, a sam klub nie ukrywa, że chciałby go pozyskać.

Wzmocnienia mało realne?

Mowa o Serdanie Dursunie z Fenerbahce. To były napastnik klubów tureckich, ale także młodzieżowych zespołów Hannoveru czy pierwszych drużyn Greuther Fuerth i Darmstadt. Ma za sobą także spotkania dla kadry Turcji. W 10 meczach zdobył siedem goli. To bardzo solidne statystyki, które na pewno robią wrażenie w Częstochowie. Dodatkowym atutem 31-latka jest wzrost, bo mierzy on 190 centymetrów. Jest więc skrojony idealnie pod Raków.

Lider ekstraklasy, w osobie [Wojciecha Cygana], potwierdził doniesienia mediów.

– Rzeczywiście jest na liście piłkarzy, o których myślimy. Muszę zaznaczyć, że nie jest to jednak prosty temat. Mamy wytypowaną większą grupę napastników i zobaczymy, co z tego wyjdzie – powiedział szef Rady Nadzorczej Rakowa w „Kanale Sportowym”. Temat faktycznie nie jest prosty, bo istnieje wiele czynników wskazujących na to, że Dursun nie trafi na Limanowskiego. Przede wszystkim zainteresowanie zawodnikiem wyrażają inne kluby. Sam piłkarz jest podobno skory rozważyć oferty choćby z MLS, Chin czy krajów arabskich. Tam ciągle otwarte jest okienko transferowe, podobnie zresztą jest z ligą turecką. Wydłużono tam okres transferowy z powodu niedawnego trzęsienia ziemi i dalej nie ma stuprocentowej pewności, kiedy zostanie ostatecznie zamknięty.

Dodatkowo wiek także nie działa na korzyść napastnika. Dursun w październiku skończy 32 lata. Może więc się okazać, że nie wybierze on propozycji z Polski. W takim przypadku Raków musiałby szukać kogoś innego, choć nieoficjalne głosy z Limanowskiego wskazują, że… może się to w ogóle nie udać, a częstochowianie po raz kolejny nie zakupią nowego napastnika. Nic nie jest jednak w tej kwestii pewnego. Druga strona medalu jest brutalna. Raków nie będzie miał czasu na zmianę celu transferowego, a przede wszystkim na długotrwałe negocjacje.


Na zdjęciu: Kontuzja Fabiana Piaseckiego okazała się poważniejsza niż pierwotnie zakładano.
Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus