Łatwo nie było, ale jest zwycięstwo!

Arka oddała w Tychach 20 strzałów, ale tyszanom wystarczyło jedno z dwóch celnych uderzeń, żeby zdobyć 3 punkty.


Choć dwa ostatnie mecze tyszanie zagrali bezbramkowo, to w porównaniu z jedenastką, która wybiegła poprzednio na boisko w Rzeszowie Artur Derbin zdecydował się na zmianę… stopera. Kamila Szymurę zastąpił Nemanja Nedić i miał możliwość udowodnić, że podróż do Czarnogóry i z powrotem oraz sprawy osobiste już zostawił za sobą i nadal jest w wysokiej formie. Była ona tyskiej drużynie potrzebna, bo po pierwszych sekundach, w których GKS zaatakował i Sebastian Steblecki uderzeniem z 18 metra zmusił Daniela Kajzera do efektownej parady, do szturmu ruszyła Arka.

Głodni gry gdynianie, którzy na wyjście na boisko czekali od 20 marca, zepchnęli gospodarzy na ich połowę i raz za razem wbiegali w pole karne. W 9 minucie z prawej strony szarżował Maciej Rosołek i zagrał piłkę w pole bramkowe gdzie Mateusz Żebrowski zdołał dotknąć futbolówki, kierując ją w światło bramki, ale strzał był zbyt lekki i Maciej Mańka zażegnał niebezpieczeństwo. Za lekko uderzył także Arkadiusz Kasperkiewicz, który po wrzutce Christiana Alemana z rzutu rożnego był sam na 12 metrze, ale Konrad Jałocha nie miał problemu z obroną.

Znacznie więcej kłopotów bramkarz tyszan miał w 22 minucie, ale z pomocą ofiarnie interweniującego Łukasza Sołowieja, poradził sobie z „nawałnicą” gdynian, którzy oddali w tej akcji w sumie trzy strzały. Jeszcze w 23 minucie czujnie interweniował po bombie Harisa Memicia z dystansu w 23 minucie, a po chwili wślizgiem na 17 metrze zatrzymał szarżę Żebrowskiego.

Golkiper GKS-u nie tylko bronił. To on także dał także impuls do ataku. W 34 minucie bowiem dalekim wykopem uruchomił Damiana Nowaka, który wbiegł w pole karne i próbował złożyć się do woleja. Wprawdzie w tej akcji niewiele się udało tyszanom zyskać, ale przenieśli ciężar gry na połowę przeciwników i tak długo atakowali, wykonując rzuty rożne i odbierając piłkę, aż w 41 minucie dopięli swego. Wiktor Żytek dostał futbolówkę od Oskara Paprzyckiego na 25 metrze i mając dużo miejsca i czasu przymierzył płasko w długi róg.

Po przerwie, w której Dariusz Marzec dokonał dwóch roszad, Arka dążyła do odrobienia strat, ale wprowadzony do gry Łukasz Wolsztyński w 56 minucie, uderzając zza narożnika pola bramkowego trafił w piersi dobrze ustawionego Jałochy, a w 74 minucie nie wykorzystał rzutu karnego. Po starciu Łukasza Monety z Alemanem arbiter wskazał bowiem na „wapno”, a wychowanek Concordii Knurów huknął w poprzeczkę.

Te niewykorzystane okazje nie zniechęciły gdynian, którzy atakowali do ostatnich sekund, ale w 85 minucie Rosołek uderzając z 12 metra posłał piłkę obok celu, a Marcus Vinicius w 89 minucie strzelając z 13 metra przekonał się, że Jałocha jest czujny i dobrze ustawiony bramkarz tyszan dziewiąty raz w tym sezonie zachował czyste konto, a GKS umocnił się w czołówce.


GKS Tychy – Arka Gdynia 1:0 (1:0)

1:0 – Żytek, 41 min,

GKS: Jałocha – Mańka, Nedić, Sołowiej, Szeliga – Kargulewicz (62. K. Piątek), Paprzycki (84. Norkowski), Żytek, Steblecki (63. Grzeszczyk), Biel (72. Moneta) – Nowak (72. Lewicki). Trener Artur DERBIN.

ARKA: Kajzer – Kasperkiewicz, Memić, Valcarce – Hiszpański, Deja (46. Ł. Wolsztyński), Danch, Aleman, Skóra – Rosołek, Żebrowski (46. Marcus Vinicius). Trener Dariusz MARZEC.

Sędziował Patryk Gryckiewicz (Toruń). Mecz bez udziału publiczności.

Żółte kartki: Paprzycki, Mańka, K. Piątek – Deja, Hiszpański.

Piłkarz meczu – Wiktor ŻYTEK.


Trzy pytania do… Wiktora Żytki

Co pan pomyślał przed oddaniem zwycięskiego strzału?

– Jak się nie strzela to bramki się nie zdobędzie. Podjąłem szybką decyzję i całe szczęście, bo w końcu udało się jakąś bramkę z dystansu zdobyć, a najważniejsze jest to, że ten gol dał nam trzy punkty.

W czym, po trzech meczach bez zwycięstwa, tkwił klucz do przełamania?

– Cały zespół zostawił dużo zdrowia. Realizowaliśmy założenia, które sobie powiedzieliśmy przed meczem. Udało się nam strzelić gola w pierwszej połowie i później chcieliśmy dołożyć drugie trafienie z kontry i choć były okazje to nie sfinalizowaliśmy ich, ale i tak cieszymy się z tego, że trzy punkty zostają w Tychach.

Czy to był mecz-sygnał dla rywali, że walczycie o awansie?

– Tak. Chcemy się liczyć w walce o awans, ale musimy zachować chłodną głowę i skupiać się na każdym kolejnym meczu, żeby punktować jak najwięcej i dodawać oczko do oczka, żeby na koniec spełnić cel o którym każdy w Tychach głośno mówi.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus