League Championship. Gra o wysoką stawkę

 

Rozgrywki League Championship, podobnie, jak rywalizacja w Premier League, zostały zawieszone do 30 kwietnia, a władze English Football League, czyli ciała odpowiedzialnego za rozgrywki zaplecze ekstraklasy, wydały klubom zakaz odbywania wspólnych treningów do 14 kwietnia.

Coraz mniej jest jednak przesłanek, by sądzić, że obie powyższe daty są wiążące. Tymczasem dyskusja wśród zainteresowanych rozgrywkami drugiego frontu w Anglii jest nie mniej ważna, aniżeli wśród tych, dla których najważniejsza jest elita.

W League Championship występują aż 24 zespoły. Do tej pory rozegrano 37 kolejek, a więc do końca rywalizacji pozostało dziewięć kolejek. Przypomnijmy, że dwa najlepsze zespoły awansują do Premier League bezpośrednio, a drużyny z miejsc 3-6 rozegrają między sobie baraże o jedno pozostałe miejsce.

Pół ligi zainteresowana awansem

Na czele tabeli znajdują się Leeds United i West Bromwich Albion. Gdyby tak zakończyły się rozgrywki, to byłaby to wręcz wymarzona sytuacja dla polskich kibiców.

Bo podstawowym zawodnikiem pierwszego z wymienionych klubów jest Mateusz Klich, który w tym sezonie wystąpił we wszystkich meczach swojego zespołu w lidze. Ponadto w ekipie prowadzonej przez Marcelo Bielsę terminują bramkarz Kamil Miazek i pochodzący z Rudy Śląskiej, Mateusz Bogusz.

Niedawno piłkarzem wicelidera został, z kolei, Kamil Grosicki. Drugie w tabeli „Drozdy” mają aktualnie sześć punktów przewagi nad trzecim Fulham. Ale następnie, szczególnie, jeżeli chodzi o rywalizację o miejsca barażowe, takich różnic już nie ma.

Szóste, ostatnie miejsce premiowane grą w dodatkowych meczach, zajmuje Preston North End. Pierwszy, historyczny, mistrz Anglii zgromadził na swoim koncie 56 punktów. Podczas gdy plasujący się na trzynastym miejscu Queens Park Rangers ma zaledwie o sześć „oczek” mniej.

Dlatego śmiało można stwierdzić, że ponad połowa ligi zainteresowana jest walką o awans, a w gronie tych zespołów są jeszcze dwie inne drużyny z naszymi piłkarzami. Millwall, Bartosza Białkowskiego i Derby County, którego zawodnikiem jest leczący obecnie kontuzję Krystian Bielik.

Z tego powodu kluby zaplecza angielskiej ekstraklasy surowo sprzeciwiły się jednej z propozycji, którą wystosowały kluby Premier League. Konkretnie Aston Villa zaproponowała, że w razie niemożliwości dokończenia sezonu z elity nikt nie spadnie, a awansują Leeds i West Bromwich, czyli Premier League zostanie rozszerzona do 22 zespołów.

Przedstawiciel Prestonu, otwarcie, nazwał tę propozycję niedorzecznością i stwierdził, że ekstraklasa chciałaby w ten sposób ograbić zaplecze z jednego, należnego jej zgodnie z regulaminem miejsca w elicie.

Zamrozili sobie wypłaty

Co tu dużo mówić. Gra idzie o wysoką stawkę, bo różnice w budżetach klubów obu lig są kolosalne. Wynikają, przede wszystkim, z tytułu praw do transmisji telewizyjnych.

Drużyny, które wchodzą do elity mogą liczyć na gigantyczny zastrzyk gotówki. Rzędu, uwaga, stu milionów funtów! Podczas gdy na zapleczu, i to drużynom pokazywanym w TV najczęściej, płaci się kilka milionów.

Prawda jest taka, że dla mniejszych klubów Premier League, jak np. Bournemouth, beniaminek tego sezonu, Norwich, czy Crystal Palace, ogromną część dochodów stanowią właśnie pieniądze z praw telewizyjnych. Bo ile pierwszy z wymienionych klubów może zarobić na biletach, skoro jego „stadionik” jest w stanie pomieścić nieco ponad 10 tysięcy kibiców?

Co ciekawe tylko jeden klub League Championship, Luton Town, ma mniejszy obiekt od zespołu występującego w Premier League. Wspomniane Leeds United może liczyć na stałą frekwencję przewyższającą 35 tysięcy kibiców.

W związku z argumentami finansowymi zespoły League Championship mocno stoją na stanowisku, aby dokończyć rozgrywki. Mocniej nawet, aniżeli kluby elity.

Znów posłużymy się przykładem Leeds United. Otóż piłkarze tego klubu, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, sami zaproponowali, aby ich płace, na jakiś czas, zostały zamrożone. Wszystko po to, aby inni pracownicy klubu, a jest ich prawie 300, otrzymali na czas swoje wynagrodzenia.

Mateusz Klich i jego koledzy doskonale wiedzą, że idą trudne czasy, ale zrobią wszystko, aby na boisko wrócić i wywalczyć upragniony awans do Premier League.

 

Na zdjęciu: Mateusz Klich (z prawej) i jego koledzy z Leeds United sami postanowili o zamrożeniu swoich wypłat.