Lech i jego obowiązek

Mistrz Polski nie może pokpić sprawy w Luksemburgu. Oczekujemy od „Kolejorza” awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji.


Innego scenariusza niż awans poznańskiego Lecha do fazy grupowej Ligi Konferencji nie sposób sobie wyobrazić. Mistrz Polski ma dwa gole zaliczki przed rewanżowym starciem z luksemburskim F91 Dudelange i jeżeli piłkarze Johna van den Broma taką przewagę roztrwonią, to można będzie śmiało powiedzieć o ogromnej wręcz kompromitacji. Warto bowiem podkreślić, że Lech nie mierzy się z europejskim potentatem.

Rywalem mistrza Polski jest zespół z Luksemburga, czyli kraju, który nigdy nie zapisał się złotymi zgłoskami w historii futbolu na „Starym kontynencie”. W pierwszym spotkaniu zespół z Poznania nie zaimponował, ale przynajmniej osiągnął wynik, którym znacznie przybliżył się do tego, by jesienią reprezentować nasz kraj na międzynarodowej arenie.

Wczoraj o 10.00 piłkarze Lecha Poznań spotkali się na stadionie przy ul. Bułgarskiej na wspólnym śniadaniu. Następnie udali się na lotnisko Ławica, skąd odlecieli do stolicy Luksemburga. Podróż nie trwała długo i ok. godz. 13.30 ekipa mistrza Polski zameldowała się na miejscu. Trening przed meczem decydującym o awansie do fazy grupowej Ligi Konferencji przeprowadzono wieczorem.

Trzeba przyznać, że przed meczem pojawiło się sporo pytań odnośnie składu, w jakim „Kolejorz” dziś wystąpi. Przypomnijmy, że poznański zespół cierpi z powodu kontuzji. Występ takich piłkarzy, jak Adriel Ba Loua, Artur Sobiech, Bartosz Salamon czy Alan Czerwińśki jest w dzisiejszym spotkaniu wykluczony. Z Dudelange nie zagra również Antonio Milić. Przypomnijmy, że chorwacki obrońca dopiero co wrócił na boisko po kontuzji, a znów musi pauzować.

To efekt czerwonej kartki, jaką zobaczył w końcówce meczu z Dudelange, który został rozegrany w ubiegły czwartek. Milić ratował sytuację i nieprzepisowo powstrzymał zawodnika przeciwnego zespołu, który – gdyby nie faul – pobiegłby sam na bramkę strzeżoną przez Filipa Bednarka.

W związku z tym sztab medyczny „Kolejorza” miał w tygodniu pełne ręce roboty. Musiał bowiem postawić na nogi przynajmniej jednego z dwóch kontuzjowanych środkowych obrońców. Lubomira Szatkę lub Filipa Dagerstala. Obaj już przed pierwszym meczem w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów czuli się nieźle, ale żaden z nich nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych. Który z nich wystąpi dziś?

Tego nie wiadomo. John van den Brom przez wyprawą do Luksemburga nie zdradził, czy Słowak i Duńczyk będą do jego dyspozycji. Jeżeli jednak nie udało się doprowadzić obu piłkarzy do pełni sprawności, to holenderski szkoleniowiec znów ma spory problem. Będzie musiał… sztukować i do młodzieżowca, Maksymiliana Pingota, dobierze zawodnika, który nie jest nominalnym obrońcą.

Przypomnijmy, że w tym sezonie był już zmuszony do podobnych manewrów. Na środku obrony grał albo Barry Douglas, czyli boczny defensor, albo Nika Kwekweskiri, nominalny defensywny pomocnik. Oba te rozwiązania skończyły się źle, bo Lech oba mecze przegrał. Teraz zespół z Poznania na porażkę sobie pozwolić może, ale minimalną, lecz lepiej byłoby, gdyby polski zespół z drużyną z Luksemburga nie przegrał. Choć w przeszłości bywało z tym bardzo różnie.

We wrześniu 1959 roku Łódzki Klub Sportowy grał z Jeunesse Esch mecz I rundy PEMK i przegrał w Luksemburgu… 0:5. W 2018 roku w tym samym kraju, w III rundzie eliminacji Ligi Europy, rywalizowała Legia Warszawa. Wprawdzie nie przegrała, spotkanie zakończyło się remisem 2:2, ale taki wynik oznaczał, że stołeczny zespół pożegnał się z europejskimi rozgrywkami.

Nie chcielibyśmy, aby po dzisiejszym spotkaniu nastąpiło coś podobnego. Dlatego Lech Poznań, najlepiej szybko strzelając gola, powinien już we wstępnej fazie spotkania rozwiać wątpliwości. Dudalenge rozgrywki ligowe rozpoczęło od trzech zwycięstw. Zespół z Poznania nie wygrał w ekstraklasie jeszcze ani jednego spotkania.

IV runda eliminacji LKE

Czwartek, 25 sierpnia, godz. 20.30

F91 DUDELANGE – LECH POZNAŃ

Sędzia – Nikola Dabanović (Czernogóra).

Pierwszy mecz: 0:2.




Na zdjęciu: Lech Poznań musi awansować do fazy grupowej Ligi Konferencji. To obowiązek mistrza Polski.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus