Lech pokazał, że jednak można

„Kolejorz” pewnie pokonał Dinamo Batumi i rewanż w Gruzji musi być tylko formalnością.


Po trzech bardzo słabych występach z kolei Lech Poznań był takim zespołem, jaki podczas każdej wizyty na stadionie przy ul. Bułgarskiej chcieliby oglądać jego sympatycy. Szczególnie w pierwszej połowie. Kreatywnym, a – przede wszystkim – skutecznym, choć gdyby do przerwy wykorzystał wszystko to, co stworzył, to rywale z Gruzji mogliby nie wychodzić z szatni na drugą połowę, a mecz rewanżowy oddać walkowerem.

Nie ma jednak na co narzekać, szczególnie, że po ostatnich wyczynach piłkarzy Johna van den Broma wielu spodziewało się trudnej przeprawy z Dinamo Batumi. Już jednak do przerwy piłkarze „Kolejorza” zadbali o to, by tym razem było dużo lepiej, aniżeli ostatnio.

Już w 2. minucie spotkania Nika Kwekweskiri próbował zaskoczyć swoich rodaków z rzutu wolne. Uderzył soczyście na bramkę, ale golkiper Dinama sparował piłkę do boku. Lazare Kupatadze, który był zdecydowanie najbardziej zapracowanym graczem Dinama w pierwszej połowie, kilka minut później nie miał już nic do powiedzenia. Lechici krótko rozegrali rzut wolny. Piłka trafiła przed pole karne do Michała Skórasia, który szybko zdecydował się na strzał. Uderzył kapitalnie, tuż przy słupku, i „Kolejorz” objął prowadzenie.

Pochodzący z Jastrzębia-Zdroju pomocnik wyraźnie rozochocił się po strzeleniu bramki i niebawem spróbował raz jeszcze. Tym razem sam wywalczył sobie piłkę i ponownie huknął z ok. 25 metrów. Tym razem jednak w sukurs bramkarzowi zespołu z Batumi przyszedł słupek. Mistrz Polski na tle rywala z Gruzji wyglądał trochę tak, jak w rewanżowym meczu I rundy eliminacji LM wyglądał na tle… Lecha, Karabach Agdam.

To była zupełna dominacja, która do przerwy została udokumentowana dwoma bramkami. Najpierw Joao Amaral, który do tego momentu był zupełnie nieobecny, świetnie ruszył do podania Mikaela Ishaka.

Portugalczyk zdecydował się następnie na strzał w długi róg, jeszcze sprzed pola karnego, i kibice przy Bułgarskiej obejrzeli kolejną piękną bramkę w tym spotkaniu. To ciągle nie koniec, jeżeli chodzi o pierwszą połowę, bo Michał Skóraś – w ciągu trzech minut – miał dwie sytuacje bramkowe.
Pierwszej z nich, tej teoretycznie łatwiejszej, nie wykorzystał, bo pędząc na bramkę rywala „sam na sam” z bramkarzem posłał piłkę koło słupka. Chwilę później pomocnik Lecha miał trochę szczęścia.

Uderzył, po kolejnej dobrej akcji zespołu, z ostrego kąta, a piłka trafiła w próbującego interweniować obrońcę Dinama, zupełnie zmyliła Kupatadzego, i wpadła do siatki. Który na dowód tego, że nie nudził się w tym spotkaniu, przeniósł następnie uderzenie Barry’ego Douglasa z rzutu wolnego, z najwyższym trudem nad poprzeczką.

Aż dziw bierze, że wszystkie te sytuacje wykreował zupełnie bezzębny w trzech ostatnich meczach Lech Poznań. I to zaledwie w ciągu 45. minut spotkania. Po przerwie tempo meczu spadło i to wyraźnie. Gospodarze nie byli już tak pazerni na gole. Amaral miał jednak sporo szczęścia, że bardzo dobrze zauważali go koledzy. Tym razem dostał piłkę od Kristoffera Veldego i w sytuacji „sam na sam” nie dał szans Kupatadze. Dinamo, przez cały mecz, stworzyło w zasadzie jedną okazję, ale na wysokości zadania stanął Artur Rudko, co w poprzednich meczach nie było takie oczywiste.

W doliczonym czasie gry wynik spotkania jeszcze polepszył dla Lecha, Mikael Ishak. 5:0 to zaliczka, której Lech w Gruzji stracić nie ma prawa.


Lech Poznań – Dinamo Batumi 5:0 (3:0)

1:0 – Skóraś, 10 min, 2:0 – Amaral, 24 min, 3:0 – Skóraś, 33 min, 4:0 – Amaral, 66 min, 5:0 – Ishak, 90+4 min.

Sędziował Ian McNabb (Irlandia Północna). Żółte kartki: Altunaszwili, Palawandiszwili.

LECH: Rudko – Pereira, Szatka (67. Czerwiński), Douglas, Rebocho (88. Kozubal) – Skóraś, Karlstrom, Kwekweskiri (80. Alfonso Sousa), Velde (67. Citaiszwili) – Amaral (88. Szymczak) – Ishak. Trener John VAN DEN BROM.

DINAMO: Kupatadze – Kobachidze, Azacki, Chabradze (26. Zaria), Azarovi – Teidi (71. Palawandiszwili), Mamuchaszwili, Bidzinaszwili (46. Radin), Altunaszwili, Dawitaszwili (79. Pantsulaia) – Flamarion (46. Vacadze).Trener Gia GEGUCHADZE.



Na zdjęciu: Lech Poznań odbudował się po słabych występach i rozbił pewnie rywala z Batumi.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus