Lech Poznań gromi u siebie jedenastkę z Płocka

Kolejny świetny mecz w wykonaniu lidera ekstraklasy, który tym razem nie oszczędził zespołu z Płocka. Kibice na stadionie mieli powody do radości.


Mecz w Poznaniu jeszcze się nie rozpoczął, a goście już zanotowali stratę, kiedy na rozgrzewce kontuzji nabawił się Dominik Furman. Jego miejsce w składzie zajął awizowany wcześniej jako rezerwowy Filip Lesniak

Dwa szybkie gole

Lider już po kilkudziesięciu sekundach mógł prowadzić, kiedy błąd popełnił Krzysztof Kamiński. Bramkarz „nafciarzy” poślizgnął się i stracił piłkę na rzecz kapitana Lecha Mikaela Ishaka. Na swoje szczęście szybko się pozbierał i zdołała złapać futbolówkę. Poznaniacy, niesieni dopingiem fanów, ostro nacierali. Widoczny był zwłaszcza Adriel Ba Loua i Jakub Kamiński. To jednak nie oni trafił do siatki po kilkunastu minutach. Na listę strzelców wpisał się środkowy obrońca Bartosz Salamon, który głową skierował piłkę do siatki, strzelając drugiego gola w bieżących rozgrywkach.

Kiedy wydawało się, że „Kolejorz” pójdzie za ciosem, to nagle zrobiło się… 1:1. Zadziałała silna broń Wisły, a mianowicie dalekie wyrzuty z autu w wykonaniu Damiana Zbozienia, który moment wcześniej nie upilnował Salamona w swoim polu karnym. W zamieszaniu podbramkowym piłka trafiła do Duszana Lagatora, który sprytnym uderzeniem z kilku metrów zaskoczył bezradnego Filipa Bednarka. Był to jedyny celny strzał płocczan w I połowie.

W 39 minucie wydawało się, że miejscowi znowu obejmą prowadzenie. Piłkę po strzale Jakuba Kamińskiego bramkarz Wisły sparował, a dobitka Ba Loua wylądowała na słupku. W tej sytuacji do przerwy był remis.

Pierwszy raz „Murasia”

Po przerwie znowu celnie strzelał Jakub Kamiński, ale z drugiej strony Krzysztof Kamiński ponownie był na miejscu. W chwilę później atakujący poznaniacy w końcu zdobyli drugiego gola. Z prawej strony dogrywał Ishak, Lagator nie zdołała wyekspediować piłki, dopadł do niej Radosław Murawski i płaskim uderzeniem zdobył swoją pierwszą bramkę w niebieskich barwach. Wczoraj grał zresztą dopiero po raz drugi w tym sezonie w wyjściowym składzie lidera.

Lech atakował, zamykając przeciwnika na jego połowie. Szanse mieli Kamiński, Douglas, Amaral, ale bez efektu. Do siatki trafił za to rezerwowy Wisły Łukasz Sekulski, na szczęście dla „Kolejorza” był na spalonym i to trafienie nie zostało uznane. W końcówce gola w swoim stylu zdobył najlepszy na murawie Jakub Kamiński, a dzieła zniszczenia dokonał rezerwowy Joao Amaral wykorzystując fatalny błąd Mateusza Szwocha.


Lech Poznań – Wisła Płock 4:1 (1:1)

1:0 – Salamon, 14 min (głową, asysta Ramirez), 1:1 – Lagator, 16 min (asysta Michalski), 2:1 – Murawski, 53 min (asysta Ishak), 3:1 – J. Kamiński, 77 min (asysta Amaral), 4:1 – Amaral, 88 min (bez asysty)

LECH: Bednarek – Pereira, Salamon, Milić, Douglas – Ba Loua (78. Skóraś), Ramirez (66. Amaral), Murawski (78. Karlstrom), Tiba (66. Kvekveskiri), J. Kamiński – Ishak (82. Sobiech). Trener Maciej SKORŻA. Rezerwowi: Mrozek, Rebocho, Szatka, Czerwiński.

WISŁA P.: K. Kamiński – Zbozień, Lagator, Michalski, Tomasik – Szwoch, Lesniak, Rasak (81. Jorginho), Kocyła (68. Gerbowski) – Tuszyński (68. Sekulski), Warchoł. Trener Maciej BARTOSZEK. Rezerwowi: Gradecki, Krivocjuk, Cielemięcki, Vallo, Kolar.

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Widzów: 20077. Żółte kartki: Douglas (22. faul), Skóraś (88. faul) – Szwoch (39. faul), Tomasik (43. faul).

Piłkarz meczu – Jakub KAMIŃSKI


Fot. Damian Kościesza/PressFocus