Lech Poznań. Potrzeba wypracowania przewagi

W grze poznańskiego Lecha poprawy wymaga wszystko. Drużyna dużo traci, mało strzela, a na dodatek trapią ją kontuzje.


Z powodu wysokich temperatur panujących w całej Polsce, również w Poznaniu, sztab szkoleniowy Lecha Poznań przyspieszył wczorajsze, ostatnie zajęcia przed pierwszym meczem II rundy eliminacji Ligi Europy. Trening przez spotkaniem z Dinamo Batumi miał pierwotnie rozpocząć się o godz. 11.00, ale piłkarze na boisku pojawili się pół godziny wcześniej, aby uciec przed największym upałem.

W zajęciach nie wzięło udziału trzech zawodników. Nie w pełni sił są bowiem Adriel Ba Loua, Antonio Milić i Radosław Murawski. Ostatni z wymienionych zawodników urazu doznał w sobotnim meczu ze Stalą Mielec, którego nie dokończył. Boisko były gracz Piasta Gliwice musiał opuścić jeszcze pod koniec pierwszej połowy. To nie pierwsze w tym sezonie problemy mięśniowe graczy poznańskiej drużyny. Przypomnijmy, że wcześniej kłopoty mieli Alfonso Sousa i Dani Ramirez.

Na razie nie wiadomo, jak długo potrwa przerwa w grze wszystkich trzech wymienionych wyżej zawodników, ale Ba Loua, Milić i Murawski w dzisiejszym spotkaniu nie zagrają. Trenera Johna van den Broma chyba najbardziej martwi uraz chorwackiego obrońcy. Nieobecność Milica powoduje, że holenderskiemu szkoleniowcowi pozostaje do dyspozycji zaledwie jeden w pełni zdrowy środkowy obrońca, czyli Lubomir Szatka. Wprawdzie z zespołem trenuje już Bartosz Salamon, ale trudno przypuszczać, że po tak długiej przerwie od razu wskoczy do składu. W tej sytuacji bardzo prawdopodobne, że Van den Brom zastosuje manewr z ostatniego meczu ekstraklasy.

W starciu ze Stalą Mielec ekstraklasowy debiut u boku Szatki na środku defensywy zaliczył Maksymilian Pingot, który w poprzednich dwóch sezonach występował jedynie w rezerwach, a w pierwszym zespole po raz pierwszy – i to na krótko – wystąpił w starciu o Superpuchar Polski. Później zagrał przeciwko Stali. Wprowadzanie młodych zawodników do zespołu zawsze pochwalamy, ale wiadomo, że trener Lecha robi to z konieczności. Pingot w starciu ze Stalą Mielec na pewno nie błyszczał, ale trudno akurat do tego zawodnika mieć pretensje, bo kilku jego bardziej doświadczonych i ogranych kolegów zaprezentowało się w tym spotkaniu gorzej.

Do starcia z Dinamem zespół z Poznania przystępuje po trzech kolejnych porażkach. 0:2 z Rakowem w Superpucharze, 1:5 z Karabachem Agdam w LM i 0:2 ze Stalą w lidze. Bilans bramek, to 1:9 na niekorzyść mistrza Polski i to coś, co kibiców z Bułgarskiej musi martwić. „Kolejorz” zbyt łatwo na początku tego sezonu pozwala sobie strzelać bramki. Tak było w każdym z wymienionych spotkań.

Zresztą w grze Lecha poprawy wymaga wszystko, nie tylko defensywa, w w ataku drużynie również wiele do przynajmniej poprawności brakuje. Dwa gole strzelili piłkarze Van den Broma w czterech meczach w tym sezonie. Obie w starciach z Karabachem. Brak skuteczności był szczególnie widoczny w meczu ze Stalą, bo „Kolejorz” wypracował sobie w tym spotkaniu kilka niezłych okazji. Gola jednak nie zdobył.

Biorąc pod uwagę fakt, że za tydzień znów zespół z Poznania uda się na daleki rewanżowy wyjazd, do Batumi, wypadałoby, by w dzisiejszym spotkaniu przy Bułgarskiej drużyna Van den Broma wypracowała sobie możliwie jak najsolidniejszą przewagę. 1:0, jak to miało miejsce w rywalizacji z Azerami, może nie wystarczyć. Wprawdzie rywal z Batumi jest piłkarsko słabszy od Karabachu, ale Lech – z taką postawą, jaką prezentuje – na pewno nie może i nie powinien być spokojny o to, że bez trudu uda się awansować dalej.




Na zdjęciu: Muszą się piłkarze Lecha Poznań wziąć w garść, by dobrze – w pierwszym meczu z Dinamem Batumi – rozpocząć walkę o trzecią rundę eliminacji Ligi Konferencji.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus